Szkoły przeżywają najcięższy od wielu lat okres związany z wprowadzeniem w rekordowo krótkim czasie wielkiej reformy oświatowej. A nadchodzą kolejne wyzwania.
Jednym z największych jest napisanie na nowo lub znaczne znowelizowanie szkolnego statutu. Zasadnicza data to 30 listopada 2017 r. Czyli za niecałe trzy miesiące. Biorąc pod uwagę skomplikowaną materię, konieczność uzgodnień z organami szkoły, pogodzenie interesów gminy i kadry nauczycielskiej – niewiele.
Tymczasem teoretycznie jasne, choć w rzeczywistości mało precyzyjne przepisy, nie pozwalają czasem nawet jednoznacznie ustalić, kto powinien być autorem statutu, zwłaszcza gdy gimnazjum przekształcane jest w inną szkołę. Jeśli, jak twierdzi część ekspertów, uchwały organów prowadzących nie tworzą nowych podmiotów, a jedynie nadają im nową formułę działania, a w placówce funkcjonuje rada pedagogiczna , to ona powinna to zrobić – do 30 listopada. Z kolei druga grupa ekspertów oraz MEN uważają, że przy przekształceniu gimnazjum w podstawówkę powstaje zupełnie nowy podmiot, a to oznacza, że statut powinna przygotować do końca marca 2017 r. gmina (organ zakładający).
Efekt? – Wiele szkół utworzonych w miejsce wygaszanych gimnazjów statutu nie posiada. W efekcie placówki funkcjonują w luce prawnej, bez jakichkolwiek zasad – mówi Elżbieta Rabenda, ekspertka z listy MEN, niezależna specjalistka ds. oświaty. A to dopiero początek problemów. Bo prawo oświatowe nie mówi dokładnie, jak statut szkoły ma być skonstruowany. Zgodnie z zasadami techniki prawodawczej – przekonują chórem prawnicy. Takiej zgodności nie ma już co do tego, czy stosować książkowe wzorce, czy pokusić się o napisanie dokumentu samodzielnie. Jeśli dodać do tego tarcia między samorządami i nauczycielami o liczbę godzin spędzanych w placówce – wyraźnie widać, że zespoły powołane do pisania statutów będą miały pod górkę.