Ministerstwo Edukacji Narodowej rezygnuje z projektu, który pokazuje, jak efektywnie nasze dzieci uczone są w swoich placówkach. Resort odpowiada, że chce go przenieść do innej instytucji. Konkretów na razie brak.
Edukacyjna wartość dodana (EWD) to ważny wskaźnik dla samorządów, kuratoriów i samych szkół. W skrócie – pokazuje, ile wiedzy przyrosło nastolatkowi w danej szkole. Bazuje na wynikach egzaminów zewnętrznych. Badacze alarmują, że po tegorocznej sesji egzaminacyjnej prawdopodobnie zaktualizowano go po raz ostatni. Projekt uzyskał finansowanie tylko do 30 października. Część zespołu już się zwolniła, reszta szuka nowych zajęć.
Instytut Badań Edukacyjnych opublikował właśnie najnowsze wskaźniki EWD. Co roku czekają na nie samorządowcy i dyrektorzy szkół. Statystyczne narzędzie pozwala zobaczyć, jaki szkoła ma wkład w wyniki egzaminacyjne uczniów. Dzięki skomplikowanym algorytmom, które wykorzystują wyniki egzaminów zewnętrznych, pokazuje, jaki był poziom uczniów na początku i na końcu danego etapu edukacji, z czym przyszli do szkoły i z czym ją opuszczają. W odróżnieniu od rankingów pozwala więc zmierzyć pracę szkoły, a nie to, jak wykształcone dzieci już do niej przyszły. Wskaźniki pozwalają porównać pracę szkoły z innymi placówkami na terenie gminy czy powiatu, a także całego kraju. Dają też obraz tego, jak zmieniała się praca szkoły na przestrzeni kolejnych lat – czy opuściła się, czy też poprawiła swoje wyniki. EWD działa dla liceów, gimnazjów, a od tego roku także szkół podstawowych.
– Analizujemy, na ile szkoła wykorzystuje potencjał uczniów. Tego nie oddają suche wyniki egzaminów końcowych, na których zwykle koncentruje się dyskusja. Ważniejsze są postępy, które robią uczniowie – tłumaczy prof. Roman Dolata z IBE, szef projektu EWD. – Jeśli tego nie weźmiemy pod uwagę, oceniamy głównie to, jak szkoła selekcjonuje sobie uczniów, a nie jak pracuje – przekonuje i dodaje, że obecnie jesteśmy w stanie prześledzić zmiany w efektywności nauczania w ciągu ostatnich dziewięciu lat – od 2006 do 2015 r.
Na stworzenie systemu MEN wydało 20 mln zł. Większość pieniędzy pochodziła z funduszy unijnych. Jak jednak tłumaczy Justyna Sadlak z biura prasowego resortu, projekt kończy się w IBE, bo tak przewidywał jego harmonogram, a badanie EWD będzie kontynuowane, tyle że w innej instytucji. – Ministerstwo Edukacji Narodowej zamierza powierzyć dalszą realizację tego działania Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. CKE od przyszłego roku będzie prowadziła prace w zakresie szacowania wskaźników EWD dla szkół oraz udostępniania kalkulatorów EWD – wyjaśnia. Projekt zaczynał się zresztą w Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Profesor Dolata prowadził go w niej od 2005 r. Do IBE przeniesiono go w 2012 r.
– Nie dostaliśmy na razie żadnej prośby o przygotowanie czy udostępnienie danych – odbija piłeczkę prof. Dolata. Żadnych konkretnych propozycji nie usłyszał też ani on, ani nikt z jego zespołu. Przy EWD pracowało 16 osób. Jak szacują badacze, by kontynuować projekt na minimalnym poziomie, wystarczyłyby cztery. Taki zespół mógłby wprowadzać do systemu wyniki egzaminów, ale nie miałby czasu pracować nad ulepszaniem metody. Mimo to nawet jeśli teraz prace zostaną przerwane, będzie można uzupełnić go o brakujące wyniki i EWD znów będzie działać.
MEN przekonuje, że o sprawach personalnych będzie już decydować CKE. Dyrektor komisji Marcin Smolik przyznaje natomiast, że o sprawie go poinformowano, ale instytucja nie dostała na razie żadnych oficjalnych wytycznych. Nic nie wiadomo także ani o kwocie, ani sposobie finansowania zadania. Pracownicy CKE szkolą się jednak do pracy tą metodą.
To niejedyny projekt, jaki kończy się teraz w IBE. Tylko do końca października mają zapewnione finansowanie również porównywalne wyniki egzaminacyjne (PWE). W polskim systemie wyniki egzaminów zewnętrznych z różnych lat nie dają się porównywać. To badanie pozwala je z sobą zestawić, a tym samym stwierdzić, czy w wyniku reform uczniowie wiedzą więcej, czy mniej (np. dzięki niemu wiadomo, że gimnazjaliści są gorsi z matematyki niż uczniowie w ich wieku dekadę temu). Wśród badań, których przyszłość jest niepewna, znalazły się też testy po trzeciej klasie (OBUT), czyli pierwsze narzędzie, które pozwoli sprawdzić, jak sześciolatki radzą sobie w szkole. Przyszłoroczna edycja ma jeszcze zapewnione finansowanie, bo IBE zaoszczędził pieniądze w przeszłości. Kolejne mogą się już nie odbyć.
Jak pisaliśmy w DGP, Polska zrezygnowała też z udziału w międzynarodowym projekcie TALIS, organizowanym przez OECD co pięć lat. Dostarcza on informacji na temat tego, jak pracują pedagodzy i jaki mają wpływ na proces uczenia się młodzieży. Powodem rezygnacji z TALIS podawanym przez MEN były wysokie koszty.