Właśnie zakończyły się konsultacje rozporządzenia, które wprowadza podstawy programowe. To dokument, który określa czego dzieci będą uczyć się w szkole po reformie oświaty. Przypomnijmy: od września 2017 zamiast do gimnazjum, szóstoklasiści pójdą do klasy VII szkoły podstawowej, a absolwenci gimnazjum - do liceum, technikum lub szkoły branżowej (zastąpi zawodówki).
Ostatnie spotkanie zespołu, który pracuje nad podstawami programowymi przewidziane jest na najbliższą sobotę. 14.02. minister edukacji Anna Zalewska ma podpisać już gotowe rozporządzenie. - Trwają ostatnie prace, które zakończą się w sobotę. Także dziś nastąpi spotkanie koordynatorów poszczególnych przedmiotów - powiedział wiceminister edukacji Maciej Kopeć podczas konferencji podsumowującej konsultacje rozporządzenia. - Nastąpi ostateczne przygotowanie projektu, który podpisze pani minister.
Przedstawiciele nauczycieli i organizacji sprzeciwiających się reformie podkreślają, że MEN dał sobie zbyt mało czasu na analizowanie wyniku konsultacji. Między ich zakończeniem a ostatecznym spotkaniem ekspertów tworzących podstawy minie 5 dni. W dodatku resort już dawno przekazał dokumenty wydawnictwom, które na ich podstawie zaczęły szykować podręczniki. Szkice podstaw były gotowe pod koniec listopada. Po tym, jak MEN je pokazało, pozostawiło tydzień na tzw. prekonsultacje. Dopiero później przygotowało projekt rozporządzenia. Na tym etapie do podstaw spłynęło około 800 uwag.
W konstrukcji dokumentów od tego czasu nie zmieniło się wiele - zniknęło na przykład sztywne przypisanie materiału do klas. W zależności od przedmiotu podzielono go na etapy, np. klasy IV-VI i VII-VIII, albo IV i V-VIII. Część zmian dotyczyła szczegółowych treści nauczania. Logika i konstrukcja dokumentów pozostały jednak bez zmian. Urzędnicy MEN przyznają, że na wielkie zmiany i po właściwych konsultacjach nie ma co liczyć. Sam wiceminister przyznał, że w tym tygodniu będą uwzględniane "ostatnie uwagi redakcyjne".
Przygotowanie dokumentów opisujących, czego będą uczyć się dzieci było elementem negocjacji z wydawcami. Ci zapowiedzieli, że jeśli do listopada dokumentów nie będzie, nie zdążą z przygotowaniem podręczników do nowej szkoły. To z kolei z pewnością wzbudziłoby opór rodziców przeciwko reformie. Na to resort nie mógł sobie pozwolić.
Zdaniem minister edukacji podstawa programowa jest zresztą "nowoczesna i będzie mobilizować nauczycieli do doskonalenia". Minister w czasie podsumowania prac obiecała, że nauczyciele klas I, IV i VII szkół podstawowych do czerwca będą przeszkoleni z nowej podstawy programowej. Może to być poważne wyzwanie - nauczycieli do przeszkolenia może być nawet 100 tys.
Co innego o dokumencie sądzą np. członkowie Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Jak wynika z ich opinii do rozporządzenia: "Przedstawiony do konsultacji projekt Podstawy programowej wykształcenia ogólnego dla szkoły podstawowej to dokument pod wieloma względami budzący zastrzeżenia. Jako element prawnej regulacji ogólnokrajowej źle świadczy o stanie polskiej edukacji. Pod względem struktury i porządku treści jest niestaranny, chaotyczny i niedopracowany. Pod względem merytorycznym najbardziej niepokoi pozorowanie zmiany modelu kształcenia, umacnianie tradycyjnego nauczania opartego na programocentryzmie i kierowniczej roli nauczyciela oraz nacisk na kształtowanie u uczniów cech silnie powiązanych z postawą podporzadkowania władzy, orientacją na przeszłość, a osłabianiu uczniowskiej wolności, decyzyjności i tworzenia osobistego sytemu wartości".
Zarzutów jest więcej. "To dokument zakorzeniony w potocznych koncepcjach dydaktycznych, sprzeczny z najnowszą wiedzą z obszaru pedagogiki, psychologii i socjologii oświaty, przygotowany w sposób, który mógłby być akceptowalny na poziomie wstępnych projektów nauczycielskich, ale nie na poziomie ogólnonarodowej podstawy programu kształcenia. Projekt do złudzenia przypomina model „jedynie słusznego” dokumentu państwowego z czasów peerelowskich, zapewniająca ścisłą kontrolę nad szkołą. Podstawa przeczy wypracowanym fundamentalnym założeniom na temat edukacji (Pakt dla szkoły 2011)" - piszą naukowcy.