Placówki NFZ nie mogą stosować sankcji, gdy ktoś nie przyjdzie do lekarza. Brakuje do tego odpowiednich regulacji. Są też wątpliwości, czy w ogóle należy to robić. Tyle że kolejki do specjalistów rosną w zastraszającym tempie.
Coraz więcej placówek medycznych decyduje się na wprowadzenie systemu SMS, który ma przypominać pacjentom o nadchodzącej wizycie oraz zasugerować jej odwołanie w przypadku, jeżeli nie będą mogli się na niej pojawić. Pierwszy taki system został wdrożony w czerwcu bieżącego roku przez mazowiecki odział NFZ. Teraz funkcjonuje już także w województwach dolnośląskim, lubelskim i lubuskim, a od 18 października podlaskim oddziale wojewódzkim NFZ. System ma być receptą na przedłużające się wciąż okresy oczekiwania na przyjęcie do lekarza. Urzędnicy przekonują, że wpłynie także na zachowanie pacjentów, którzy często zapisują się na wizyty do wielu różnych przychodni czy szpitali, a później albo ich nie odwołują, albo po prostu ignorują. Szacuje się, że blisko co trzeci pacjent nie stawia się w placówce medycznej w zarezerwowanym wcześniej terminie. W samym Wrocławiu w pierwszym kwartale 2016 r. zrobiło tak 6 tys. pacjentów, w ubiegłym roku naliczono aż 30 tys. „pustych” wizyt. Z tegorocznego raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że w grudniu 2014 r. średni czas oczekiwania przykładowo w poradniach okulistycznych wynosił 88 dni, kardiologicznych 106.
– Brak przekazywania przez pacjentów informacji o rezygnacji z udzielenia świadczenia opieki zdrowotnej jest w mojej ocenie jednym z elementów, choć na pewno nie najistotniejszym, który sztucznie wydłuża listę oczekujących – przyznaje Krystyna Barbara Kozłowska, rzecznik praw pacjenta. Czy jednak systemy powiadomienia SMS będą skuteczne? Ubiegłoroczny program pilotażowy przeprowadzony przez NFZ nie napawa optymizmem. Z 40 tys. pacjentów, którzy otrzymali powiadomienie o wizycie, aż 5 tys. nie pojawiło się na zapisanej wizycie.
Brak sankcji
To może wynikać głównie z braku jakichkolwiek sankcji za nieodwołanie wizyty. Jednak jak udało nam się ustalić, niektóre placówki medyczne kary stosują – czasem nieoficjalnie, a czasem wpisując je np. w regulamin przychodni. – Po nieodwołaniu wizyty, przy następnej próbie zapisania się otrzymałam informację, że w związku z poprzednią absencją mam sobie poszukać innego miejsca do otrzymywania pomocy medycznej – relacjonuje nam pacjentka jednej z publicznych stołecznych przychodni. W tym roku głośno było także o prywatnej klinice okulistycznej z Łodzi, która mając podpisaną umowę z NFZ, za nieodwołane wizyty żądała od ubezpieczonych zapłaty 80 zł kary. W innym przypadku pacjenci nie mogli już zapisać się na kolejny termin. Takie rozwiązania są jednak bezprawne. Z przepisów wynika tylko, że w przypadku gdy świadczeniobiorca nie może stawić się w określonym wcześniej terminie, jest obowiązany niezwłocznie o tym powiadomić świadczeniodawcę. Tak stanowi art. 20 ust. 9 ustawy z 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 581 ze zm.).
– Rzecz w tym, że ustawodawca nie przewidział żadnych sankcji za niepowiadomienie o rezygnacji z wizyty – tłumaczy Kozłowska. Oznacza to, że nakładanie przez świadczeniodawców jakichkolwiek negatywnych konsekwencji na pacjentów, motywowanych niepoinformowaniem o rezygnacji z udzielenia świadczenia zdrowotnego w wyznaczonym terminie, jest bezpodstawne. Beata Pieniążek-Osińska z biura komunikacji społecznej Centrali NFZ przypomina, że jedyną sankcją za nieodwołanie wizyty jest przepadek terminu i skreślenie z listy oczekujących. Ponadto w przypadku świadczeń udzielanych na podstawie skierowania pacjent powinien dostarczyć do placówki jego oryginał w ciągu 14 dni roboczych od dnia wpisu na listę oczekujących. W innym wypadku zostanie z niej wykreślony.
Czy warto byłoby karać
Zdaniem Pieniążek-Osińskiej jakiekolwiek kary nie byłyby dobrą odpowiedzią na ten problem. – Rozwiązania należy szukać raczej w uświadamianiu pacjentów o skutkach niewypełniania przez nich tego obowiązku, które mogą kiedyś dotknąć ich samych lub ich bliskich. Ale przez ich informowanie, a nie straszenie karami – uważa. Wtóruje jej Piotr Miadziołko, dyrektor SPZOZ w Gostyniu, sekretarz Wielkopolskiego Związku Szpitali Powiatowych, członek Rady Naczelnej Polskiej Federacji Szpitali.
– Kolejki to gigantyczny problem, ale wprowadzanie sankcji dla pacjentów negatywnie wpłynęłoby na i tak nadszarpnięty wizerunek polskiej służby zdrowia – mówi dyrektor Miadziołko. Dodaje, że placówki powinny stawiać na edukację pacjentów i uświadamiać im, że blokowanie terminów przyczynia się do obniżenia jakości i możliwości udzielania świadczeń w czasie nagłej potrzeby. I faktycznie, wiele oddziałów NFZ korzysta z prawa do edukowania pacjentów. „Wizytę można odwołać telefonicznie lub osobiście. Coraz więcej poradni umożliwia pacjentom także kontakt za pośrednictwem internetu” – czytamy na witrynie łódzkiego NFZ.