Soczewki, protezy, stenty, pieluchomajtki – mają być wkrótce refundowane w podobny sposób do leków. Tak przewiduje nowelizacja ustawy refundacyjnej, która trafiła właśnie do konsultacji. Zmiany miały się znaleźć w osobnej ustawie o wyrobach medycznych, ale resort zdrowia zmienił zdanie. Chodzi o to, by kupować taniej i mieć większą kontrolę nad jakością, zarówno w przypadku wyrobów, które pacjent kupuje np. w aptece, jak i tych, z których korzystają szpitale. Teraz każda placówka medyczna zakupy robi sama. Od lat dyskutowano o powołaniu grup zakupowych, które mogłyby liczyć na lepsze ceny. Ale pomysł się nie przyjął.
Teraz, jeżeli firma będzie chciała mieć wyrób w całości lub części refundowany z publicznych pieniędzy, czeka ją ścieżka podobna do tej, jaka jest stosowana przy farmaceutykach. Zostanią więc ocenione jakość produktu, jego cena względem np. konkurencyjnych wyrobów, a potem producent będzie musiał przejść negocjacje z Ministerstwem Zdrowia.
Propozycje te mają też drugie dno – otóż obecny system płacenia placówkom za świadczenie bez wydzielenia wyrobów mógł skłaniać do kupowania tańszych produktów. Sami lekarze ostatnio zwracali uwagę, że gdy obniżone zostaną wyceny m.in. świadczeń w kardiologii interwencyjnej, nowoczesne stenty mogą zostać zastąpione produktami starej generacji i gorszej jakości. Gdy jednak za wykorzystane wyroby NFZ płacić będzie osobno, takiego ryzyka nie ma. A przy okazji będzie możliwość reagowania na zmiany cen (w ostatnich latach ceny stentów spadły wielokrotnie, a wyceny świadczeń były te same).
– Opublikowana propozycja zmiany ustawy o refundacji prowadzi do bardzo istotnych zmian w zakresie systemu finansowania wyrobów medycznych. Istotną nowością jest wprowadzenie możliwości dopłaty pacjenta do nabycia wyrobu medycznego wykorzystywanego w ramach udzielania świadczeń gwarantowanych w szpitalach – mówi Marcin Pieklak z kancelarii Domański Zakrzewski Palinka. Ma to dotyczyć wyrobów medycznych wskazanych przez ministra zdrowia.
– Od dawna postulowaliśmy umożliwienie pacjentom dopłaty w przypadku, gdy uznają, że potrzebują innego wyrobu niż ten w pełni finansowany przez NFZ. Teraz, korzystając z publicznego systemu, takiego wyboru nie ma – mówi mecenas Dobrawa Biadun z Lewiatana. Pacjent, który chce np. droższe soczewki, musi zoperować się komercyjnie i sam zapłacić za wszystko.
Biadun podkreśla, że kluczową kwestią jest to, by system był jasny i jawny. – Pacjent będzie miał wiedzę, ile za wyrób płaci NFZ i ile musi dopłacić, jeśli wybiera inny – dodaje Biadun.
– Nowe przepisy proponują nałożenie na świadczeniodawców obowiązku zapewnienia pacjentowi co najmniej jednego wyrobu dostępnego w ramach tego limitu, czyli całkowicie bezpłatnie – podkreśla Pieklak.
Z kolei w przypadku wyrobów nieinwazyjnych, jak pieluchomajtki, bandaże czy kule, wzrosnąć może ich jakość, a na dodatek mają być ukrócone nadużycia – w uzasadnieniu przepisów wspomniano, że niektórzy producenci sprzedawali wyroby taniej na rynku komercyjnym, niż gdy dopłacał do nich NFZ.
Producenci obawiają się propozycji resortu. – Nie sposób wyobrazić sobie, aby wyroby medyczne miały podlegać takim samym regulacjom co leki, gdyż są to zupełnie inne rodzaje produktów. To dwa różne światy – uważa Witold Włodarczyk, dyrektor generalny Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Wyrobów Medycznych „Polmed”. I wyjaśnia, że wyroby medyczne są bardzo różnorodne, z wielu kategorii, przy czym każda z nich rządzi się zupełnie innymi prawami. – Są to sprzęty konfigurowalne, dopasowywane do potrzeb konkretnego pacjenta i jego stanu zdrowia – mówi Włodarczyk. Zaś lek – jak podkreśla – od chwili rejestracji do końca stosowania w medycynie ma identyczną, niezmienną postać.
Większość zapisów ustawy miałaby wejść w życie cztery miesiące po jej publikacji.
Etap legislacyjny
Projekt w konsultacjach