Nowy prezes Narodowego Funduszu Zdrowia wystąpił do ministra Konstantego Radziwiłła z prośbą o rozważenie doprecyzowania przepisów o klauzuli sumienia. Obecnie, gdy medyk odmówi świadczenia, nikt nie wskazuje, gdzie można je zrealizować.
O przygotowanie jasnych przepisów od miesięcy apeluje Adam Bodnar. Rzecznik praw obywatelskich zainteresował sprawą Andrzeja Jacynę, pełniącego obowiązki prezesa funduszu.
Wcześniej to lekarz, który zasłonił się klauzulą, musiał udzielić pacjentowi informacji, co ma robić dalej i gdzie się zgłosić. Ale nie zawsze to robił. Naczelna Izba Lekarska walczyła o zniesienie tego obowiązku i wygrała.
W październiku 2015 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł (sygn. akt K 12/14), że obowiązek poinformowania pacjenta odesłanego z kwitkiem leży po stronie państwa, a nie medyka. Wszyscy oczekiwali, że resort zdrowia w miejsce uchylonego przepisu zaproponuje nowe rozwiązanie. Ale minister nie chce nic zmieniać. W wywiadzie dla DGP stwierdził, że lekarzy jest na tyle dużo, iż pacjent sam może w razie potrzeby znaleźć sobie innego. Mimo apelu prezesa NFZ także teraz zdania nie zmienia. Wczoraj potwierdził, że zmiany przepisów nie są planowane.
– Trybunał wypowiedział się stanowczo i jasno. To państwo ma informować, gdzie można zrealizować świadczenia, w przypadku których lekarze powołują się na klauzulę sumienia – wyjaśnia prof. Zbigniew Szawarski, przewodniczący Komitetu Bioetyki Polskiej Akademii Nauk. Jego zdaniem to po stronie ministerstwa leży informowanie, gdzie możliwe jest m.in. legalne przerwanie ciąży. Podobny problem będzie z awaryjną antykoncepcją, dostępną na razie bez recepty. – Zanim zgwałcona nastolatka mieszkająca w małym miasteczku, w którym jedyny ginekolog jest katolikiem, trafi do innego lekarza, który przepisze taką tabletkę, może być już za późno – mówi prof. Szawarski.