Zwiększenie finansowania na leczenie zębów dzieci i uniemożliwienie przesuwania środków przeznaczonych na kuracje dla dorosłych – to kolejne kroki, jakie planuje rząd, aby ratować sypiące się mleczaki najmłodszych.
ikona lupy />
LECZENIE ZĘBÓW NA KOSZT PAŃSTWA / Dziennik Gazeta Prawna
Dentyści wolą leczyć dorosłych – nie tylko dlatego, że z takim pacjentem łatwiej współpracować. Także dlatego, że jest to bardziej opłacalne. Za założenie plomby u dorosłych NFZ płaci około 40 zł, za wypełnienie mleczaka 30 zł. Narodowy Fundusz Zdrowia chce to zmienić, lepiej wyceniając dziecięcą stomatologię. Obecnie część stomatologów, jeżeli nie uda im się „wydać” wszystkich pieniędzy, które mają na dzieci, przesuwa je na leczenie osób powyżej 18. roku życia. Z danych wynika, że niektóre placówki stomatologiczne wykorzystują tylko 85 proc. kwoty na dzieci, którą otrzymują z NFZ. To się skończy.
– Wycena świadczeń dla dzieci jest zaniżona w stosunku do wyceny świadczeń dla dorosłych, więc dentyści nie są chętni do zajmowania się najmłodszymi – przyznaje Andrzej Jacyna, p.o. prezesa NFZ. Dodaje, że trwają prace nad tym, aby dentystów zachęcać finansowo i administracyjnie do opieki nad dziećmi.
To kolejny taki ruch. Już wcześniej NFZ zmienił zasady podpisywania umów z dentystami, które wcześniej premiowały wszystkie inne gabinety, tylko nie te w szkołach. W połowie zeszłego roku NFZ wprowadził dodatkową punktację za prowadzenie działalności w placówkach oświatowych oraz podpisane porozumienie z dyrektorem szkoły.
Rewolucji jednak nie widać. Z danych z połowy roku 2015 wynikało, że na ogólną liczbę 8,9 tys. wszystkich placówek dentystycznych mających kontrakt z funduszem około 650 gabinetów było zlokalizowanych w szkołach. Z najnowszych danych wynika, że jest ich o 28 więcej. Najwięcej w Lubelskiem – 176 placówek działa w szkołach dla porównania w województwie śląskim takich usług w placówkach edukacyjnych jest zaledwie kilkanaście. Na drugim miejscu znalazło się woj. kujawsko-pomorskie z 68 gabinetami.
Nowe zarządzenie, jak przyznają rzecznicy wojewódzkich oddziałów funduszu, nie spowodowało lawiny wniosków. Na przykład w Małopolsce zawarto dwie umowy z gabinetami szkolnymi na nowych zasadach: w Limanowej i Olkuszu, jednak z rozmów ze szkołami wynika, że gabinety u nich działają już od lat (w Limanowej nawet od 90.), a obecnie jedynie przedłużono umowy.
To i tak sukces, bo wiele gabinetów znika – w Krakowie w 2010 r. działało 70 szkolnych, teraz ok. 20.
Aby zmusić lekarzy i rodziców o dbanie o higienę jamy ustnej dziecka, wprowadzono jeszcze jedną zmianę. Od stycznia tego roku lekarze będą zobowiązani monitorować stan dziecięcych szczęk. We wprowadzonej w tym roku książeczce zdrowia dziecka lekarz będzie musiał od 6. miesiąca do 10. roku życia dziewięć razy (w kolejnych etapach rozwoju) wypełniać tabelę oceniającą nie tylko liczbę zębów mlecznych i stałych, lecz także stan zagrożenia próchnicą, defekty szkliwa, stan języka i wadę zgryzu. To jednak standard, który będzie obowiązywała dla dzieci urodzonych od tego roku.
Aby doszło do przełomu, zdaniem ekspertów, musiałaby nastąpić radykalna zmiana. Niedawno Marek Michalak, rzecznik praw dziecka (dzięki któremu m.in. wprowadzono stomatologię do książeczki) apelował do ministra zdrowia o stworzenie narodowej strategii walki z próchnicą. Jak tłumaczył, do epidemii próchnicy wśród dzieci doprowadziły wieloletnie nieskuteczne działania, a właściwie ich brak. Dlatego strategia powinna promować profilaktykę i edukować dzieci oraz dorosłych.
– Rodzice muszą wiedzieć, że próchnica może doprowadzić do innych chorób oraz że zęby mleczne należy leczyć – tłumaczył Michalak.
Tymczasem statystyki są nieubłagane: 95 proc. 18-latków ma próchnicę. Jak wynikało z badań przeprowadzonych na zlecenie Zakładu Stomatologii Zachowawczej Instytutu Stomatologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Katedrę Higieny i Epidemiologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, częstość występowania ubytków w zębach mlecznych w wieku 3 lat wynosiła 57,2 proc., w wieku 5 lat już blisko 80 proc.
Dotychczasowe próby zmian nie przynosiły efektów. W raporcie NIK z roku 2013 autorzy krytykowali system, wyliczając, że nie działa Narodowy Program Zdrowia, który zakładał zwiększenie odsetka dzieci i młodzieży objętych edukacją prozdrowotną, ograniczenie próchnicy oraz poprawę dostępu do leczenia stomatologicznego. W 2014 r., jak wynikało z danych przedstawianych przez Dorotę Olczak-Kowalczyk, krajowego konsultanta w dziedzinie stomatologii aż w 51 powiatach dzieci nie miały zapewnionej opieki stomatologicznej. Dla przykładu mazowiecki oddział NFZ nie zakontraktował świadczeń stomatologicznych dla dzieci w 6 z 41 powiatów.
Choć część powiatów zaczęła wprowadzać na własną rękę programy profilaktyczne, takie jak „zdrowy uśmiech” czy po prostu „profilaktyka próchnicy u dzieci”, to problem polega na tym, że zazwyczaj ograniczają się one do wizyty w szkole dentysty, który robi przegląd zębów, lub do lakowania. Na przykład w Skawinie (woj. małopolskie) w zeszłym roku ruszyła akcja finansowana z pieniędzy samorządu, w której ramach dentyści mieli skontrolować zęby u 2,5 tys. dzieci od I do VI klasy. Jednak co się stanie z wynikami, zależy już tylko od rodziców.