Kobiety będące żołnierzami kontraktowymi nie mają dostatecznej ochrony po zajściu w ciążę – alarmuje rzecznik praw obywatelskich i postuluje zmianę przepisów. Eksperci są jednak temu przeciwni.
Zgodnie z obowiązującymi regulacjami kobieta z podpisanym kontraktem czasowym z armią może skorzystać z ochrony macierzyństwa najwcześniej 6 tygodni przed przewidywaną datą porodu. Taka możliwość wynika z art. 180 par. 2 k.p w związku z art. 65 ust. 1 ustawy z 11 września 2003 r. o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych (Dz.U. z 2014 r. poz. 1414 ze zm.). Zdaniem dr. Adama Bodnara ciężarne służące w wojsku na 12–letnich kontraktach nie mają dostatecznej ochrony w porównaniu ze służbą stałą lub w inny formacjach. Przy czym zwraca uwagę, że w pragmatykach pozostałych służb mundurowych istnieją jednak przepisy chroniące ciężarne kobiety w ciąży przed zwolnieniem. Za przykład podaje art. 44 ust. 1 ustawy z 6 kwietnia 1990 r. o policji (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 355 ze zm.). Na jego podstawie funkcjonariusza nie można zwolnić ze służby w okresie ciąży, w czasie urlopu macierzyńskiego, urlopu na warunkach urlopu macierzyńskiego, urlopów: ojcowskiego, rodzicielskiego lub wychowawczego. Analogicznej regulacji nie ma jednak ustawa o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych. W efekcie RPO twierdzi, że Polska nie wdrożyła dostatecznie wymaganego przez prawo unijnego standardu ochrony zatrudnienia kobiet w ciąży.
Eksperci podkreślają, że zgodnie z art. 177 par. 3 k.p. umowa terminowa przekraczająca jeden miesiąc zostaje przedłużona do dnia porodu, gdy jej rozwiązanie miałoby nastąpić po upływie trzeciego miesiąca ciąży.
– Nie można jednak tych regulacji, dotyczących normalnych umów o pracę, przenosić na grunt wojskowy, bo żołnierze mają przede wszystkim służyć. A poszerzanie kobietom żołnierzom uprawnień socjalnych nie ma większego sensu – argumentuje dr Stefan Płażek, adwokat, adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Podobnego zdania są przedstawiciele żołnierzy zawodowych.
– Ustawa o służbie żołnierzy zawodowych nie może aż tak daleko rozróżniać kobiet i mężczyzn. To jest służba i liczy się interes armii, a nie jednostki. Skoro kontrakt wygasł i nie został zawarty kolejny, to znaczy, że dowódca nie dostrzegał potrzeby, aby żołnierz służył przez kolejne dwa lub więcej lat – tłumaczy płk Marian Babuśka, przewodniczący Konwentu Dziekanów Korpusu Oficerów Zawodowych.
Dodaje, że armia nie może pełnić roli ochronki. Takie stanowisko potwierdza też Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z 8 października 2014 r., sygn. akt I OSK 1403/14. Orzekł on, że dowódca nie musi mieć dowodu, by uznać, iż zawodowy żołnierz nie nadaje się do dalszej służby. Wyrok dotyczył żołnierza kontraktowego, który domagał się od wojska podpisania z nim kolejnej umowy terminowej. Wcześniej orzecznictwo wojewódzkich sądów administracyjnych było w tej kwestii rozbieżne. NSA stanął po stronie armii i przyznał, że w takim przypadku należy kierować się interesem wojska.
100 tys. liczy armia zawodowa (służba stała i kontraktowa)
3 proc. taki odsetek stanowią w armii kobiety