Szkolną wyprawkę najtaniej można kupić w sklepach sieciowych
Wydawcy i księgarze robią, co mogą, by odrobić straty spowodowane wprowadzeniem darmowego podręcznika dla niektórych klas. Co dla rodziców jest dobrą wiadomością, branży grozi poważnym kryzysem.
Wydawcy i księgarze robią, co mogą, by odrobić straty spowodowane wprowadzeniem darmowego podręcznika dla niektórych klas. Co dla rodziców jest dobrą wiadomością, branży grozi poważnym kryzysem.
/>
Matras zachęca klientów promocją: wystarczy wydać na podręczniki więcej niż 50 zł, by dostać 25-proc. rabat na artykuły szkolne i 20-proc. na plecak. W serwisie Empik.com w ramach akcji „Powrót do szkoły” wystarczy zamówić dwa szkolne produkty, by trzeci dostać za 2 gr. Merlin zaś pod hasłem „Wyprawka szkolna” przecenił kilkadziesiąt szkolnych produktów od plecaków przez materiały biurowe, na piłkach kończąc.
Sieci księgarskie zamiast książek promują w tym roku zakupy artykułów szkolnych, zeszytów, ubrań i artykułów sportowych. Księgarnie doskonale wiedzą, że na podobnych produktach zarobią więcej niż na podręcznikach. Pod względem cenowym ciągle jednak wypadają słabiej niż sieci handlowe, takie jak Auchan, Biedronka czy Carrefour. To tam wyprawkę ciągle można kupić najtaniej. To efekt skali, z którego korzystują wymienione marki.
Nabierająca rozmachu rządowa reforma podręcznikowa, na którą Ministerstwo Edukacji Narodowej zaplanowało w tym roku 258 mln zł, znacznie ograniczyła rynek książek dla szkół. W tym roku szkolnym bezpłatny podręcznik trafi nie tylko do pierwszaków i drugoklasistów. Łącznie reforma dotyczy 1,8 mln uczniów, ponieważ zmianami zostaną też objęci uczniowie czwartych klas szkół podstawowych i pierwszych klas gimnazjalnych. Dla nich wprawdzie MEN nie przygotowało własnego podręcznika, ale ma sfinansować szkołom zakupy książek dostępnych na rynku.
Dotacja na zakup kompletu podręczników została określona na poziomie 140 zł na ucznia klasy czwartej, w przypadku zaś gimnazjalistów z najniższych klas – na poziomie 250 zł. Do tego po 25 zł na kupno ćwiczeń dla wszystkich objętych reformą klas. To mniej, niż dotychczas rodzice wydawali średnio na książki, co dla wydawców także jest powodem do zmartwienia, bo ogranicza ich potencjalne przychody. Co więcej, książki kupione w tym roku mają posłużyć kolejnym trzem rocznikom uczniów. Także z tego powodu z rynku podręczników wartego dotychczas 860 mln zł wypadnie spory kawałek tortu.
Według wyliczeń Polskiej Izby Książki same darmowe podręczniki dla klas I–III oznaczają spadek przychodów wydawców edukacyjnych o blisko 350 mln zł rocznie. Nic więc dziwnego, że księgarze i wydawcy starają się odrobić te straty na innych polach. I, jak wynika z badania „Barometr Providenta”, częściowo im się to uda. W tym roku rodzice wydadzą na wyprawkę szkolną dla jednego dziecka średnio 683 zł. To sporo, choć mniej niż w poprzednich latach. Jak podaje CBOS, na początku roku szkolnego 2014/2015 rodzice wydawali na ten cel średnio 828 zł na jedno dziecko, o 2 proc. więcej niż rok wcześniej. Jedyny spadek, jaki odnotowano rok do roku, dotyczył właśnie podręczników. Dla rodziców to dobra wiadomość. Co innego dla rynku wydawniczego. W tym roku, po 25 latach działalności, upadłość zdążyło już ogłosić wydawnictwo akademickie Żak, specjalizujące się właśnie w podręcznikach. Według PIK w najbliższych latach pracę w tej branży może stracić nawet 5–6 tys. osób.
Stąd nowe pomysły na zniwelowanie strat. I tak np. Gdańskie Wydawnictwo Oświatowe przygotowało specjalną ofertę, w ramach której w cenie ministerialnej dotacji można kupić komplet ćwiczeń do rządowego podręcznika dla klas I–III. – Książki wysyłamy z terminem płatności odroczonym o dwa miesiące – mówi rzecznik GWO Paweł Mazur. – Dodatkowo w tym roku ruszył też specjalny serwis ZamawiarkaDotacyjna.pl, przygotowany we współpracy z wydawnictwem Nowa Era i wydawnictwami językowymi. Przez ten serwis placówki edukacyjne mogą zamówić pełen zestaw podręczników i ćwiczeń dla czwartej klasy szkoły podstawowej i pierwszej klasy gimnazjum – dodaje.
Także inni wydawcy liczą na to, że nie wszystkie szkoły będą zadowolone z rządowego podręcznika, przez co wrócą do oferty komercyjnej. Niektórzy, by zmotywować placówki do tego kroku, rozdają im swoje książki za darmo. – Nie mamy jeszcze szacunków, ale należy się liczyć z tym, że zamówień do MEN będzie nieco mniej niż w zeszłym roku. Pytanie, ile z nich będzie wykorzystywanych, bo szkoły często robią tak, że zamawiają rządowy elementarz, a niezależnie kupują (lub dostają jako darowiznę) książki od innych wydawców. W zeszłym roku szacowaliśmy, że na rynku jest nawet 100 tys. książek dla pierwszych klas od normalnych wydawców – twierdzi Jarosław Matuszewski z Polskiej Izby Książki.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama