Kolejne sądy orzekają, że preferowanie maluchów, które poddają się obowiązkowym szczepieniom, jest dozwolone. Również zdaniem resortu rodziny gminy mają do tego prawo.
DGP
Coraz więcej samorządów decyduje się na zmianę zasad naboru dzieci do żłobków i klubów dziecięcych w taki sposób, że odbycie szczepień wprowadzają jako jeden z warunków przyjęcia maluchów do placówki lub przyznają im pierwszeństwo w trakcie rekrutacji. Wśród nich są nie tylko duże miasta, takie jak Wrocław, Opole, Lublin czy Kraków (gdzie takie rozwiązania funkcjonują od początku br.), ale też małe gminy, np. Otyń, Białaczów i Drwinia. Co istotne, mimo że niektórzy wojewodowie kwestionują uchwały rad gmin, które zawierają takie regulacje, to wojewódzkie sądy administracyjne (WSA) orzekają, że ich postępowanie nie narusza przepisów.

Bez dyskryminacji

Przełomowy w tym zakresie był wyrok WSA w Olsztynie (sygn. akt II SA/Ol 493/19), o którym pisaliśmy na łamach DGP („Olsztyn wygrywa. Mogą być preferencje dla zaszczepionych” nr 186/19). Dotyczył on uchwały radnych Olsztyna, którą zaskarżył wojewoda warmińsko-mazurski. Sąd orzekł wtedy, że podawanie informacji o szczepieniach dziecka mieści się w kategorii danych o stanie zdrowia, a te zgodnie z art. 3a ustawy z 4 lutego 2011 r. o opiece nad dziećmi w wieku do lat 3 (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 409 ze zm.) są przedstawiane na etapie rekrutowania maluchów do żłobka. WSA uznał też, że stosowanie pierwszeństwa dla zaszczepionych dzieci nie narusza zasady równego traktowania, bo to rodzice, którzy odmawiają wykonania obowiązkowych szczepień, niejako sami je różnicują.
Podobna argumentacja pojawiła się w wyroku WSA w Gliwicach (III SA/Gl 826/19), który zajmował się skargą wojewody śląskiego na uchwałę Rady Miasta Katowice. Dodatkowo przywołał on orzecznictwo sądów w zakresie prowadzenia naboru do publicznych przedszkoli, z którego wynika, że wprowadzenie oświadczenia o poddaniu się dziecka obowiązkowym szczepieniom nie jest kryterium dyskryminującym dla dzieci, których rodzice go nie złożyli. Wprawdzie, jak zauważył sąd, te wyroki odnoszą się do zasad rekrutacji do przedszkoli, które są uregulowane innymi przepisami (prawo oświatowe), ale podziela prezentowane w nich uzasadnienie dla takiego stanowiska.
– Wyrok WSA potwierdził, że przyjęte przez nas reguły były słuszne i nie naruszały przepisów. Również sami rodzice, którzy podczas ostatniej rekrutacji byli już zobligowani do dostarczenia oświadczenia informującego, że ich dziecko jest objęte szczepieniami, nie przedstawiali żadnych zastrzeżeń – mówi Adam Dylus, dyrektor Żłobka Miejskiego w Katowicach.
Na wyrok olsztyńskiego sądu bezpośrednio powoływał się również WSA w Poznaniu, do którego trafiła skarga wojewody wielkopolskiego na uchwałę jednej z gmin. Wprawdzie sąd stwierdził jej nieważność (IV SA/Po 572/19), ale z powodu innych nieprawidłowości, które w jego ocenie znalazły się w jej treści, a nie tego, że jednym z warunków przyjęcia dziecka do żłobka jest to, czy zostało ono poddane szczepieniom (był to jeden z zarzutów wojewody). W tym zakresie WSA wprost wskazał, że podziela pogląd przemawiający za dopuszczalnością ustanawiania takiego kryterium.

Zawinił lekarz

Okazuje się jednak, że stosowanie przez gminy takich preferencji powoduje problemy dla tych rodziców, którzy twierdzą, że brak szczepień jest efektem zaniedbania ze strony lekarza. O takich przypadkach pisze rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar w wystąpieniu skierowanym do Marleny Maląg, minister rodziny, pracy i polityki społecznej. Co do zasady jest bowiem tak, że jeśli lekarz stwierdzi przeciwwskazania do wykonywania szczepień u danego dziecka, to rodzic otrzymuje zaświadczenie to potwierdzające (jest ono honorowane przez gminy i skutkuje tym, że dziecko traktowane jest tak, jakby spełniło rekrutacyjne wymogi).
Natomiast rodzice informują rzecznika, że w praktyce zdarza się, że lekarz nie wykluczył przeciwwskazań do szczepień, ale nie wystawił zaświadczenia o przeprowadzonym badaniu kwalifikacyjnym.
– Jest to przemyślany sposób działania ze strony osób należących do ruchu antyszczepionkowego, które starają się przerzucić winę na lekarza i wykorzystać urząd rzecznika, aby uwiarygodnić swoje próby umieszczenia dziecka w żłobku „tylnym wyjściem” – przekonuje adwokat Marcin Kostka, współautor obywatelskiego projektu ustawy „Szczepimy, bo myślimy”.
W opinii RPO rozwiązania prawne przyczyniające się do mobilizowania rodziców do poddawania dzieci obowiązkowym szczepieniom zasługują na aprobatę, ale zasadne byłoby uregulowanie tej kwestii na poziomie ustawy żłobkowej. Jednak póki co resort nie ma tego w planach.
W odpowiedzi na pytania DGP wyjaśnia, że wspomniane przepisy dają możliwość wprowadzenia takiego warunku, przy czym decyzję w tym zakresie podejmuje samodzielnie podmiot prowadzący żłobek lub klub dziecięcy (resort nie wydawał samorządom wytycznych co do uwzględniania szczepień w statutach tych placówek).
Jednocześnie ministerstwo zapewnia, że jeśli będzie otrzymywało od gmin sygnały wskazujące na potrzebę wprowadzenia regulacji ustawowych, przeprowadzi analizy dotyczące takiej możliwości.