Nawet kilkaset placówek medycznych może zostać sparaliżowanych przez protest fizjoterapeutów i diagnostów laboratoryjnych. Reprezentujące ich związki zawodowe zdecydowały o odwieszeniu rozpoczętej wiosną akcji. – Od 23 września będzie nas dużo mniej – zapowiadają.
Powodem są przede wszystkim płace. Diagnostom, fizjoterapeutom i innym zawodom medycznym obiecano podwyżki już na początku roku – miały być sfinansowane z dodatkowych pieniędzy, które trafiły do placówek medycznych w związku z lipcowym zwiększeniem wycen. Tymczasem, jak podkreśla Tomasz Dybek, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii, otrzymało je ok. 30 proc. pracowników i to w wysokości odbiegającej od oczekiwań. Pensje nadal wynoszą przeciętnie ok. 2,7 tys. zł brutto i niedługo będą na poziomie płacy minimalnej.
– Dyrektorzy pytają, dlaczego nie strajkowaliśmy wcześniej i odsyłają nas do ministra zdrowia – mówi.
Tymczasem minister wyznaczył termin dopiero na koniec września. To spowodowało, że związkowcy stracili cierpliwość. Nastrojów nie uspokoiła niespodziewana zapowiedź przekazania do szpitali powiatowych dodatkowych środków, tzw. milion plus, choć resort zadeklarował, że dopilnuje, by trafiły one także do pracowników.
O tym, że możliwy jest wspólny protest różnych zawodów medycznych, pisaliśmy w sierpniu („Nie tylko lekarze rozważają protest”, DGP nr 164/2019). Wówczas fizjoterapeuci nie wykluczali, że przyłączą się do lekarzy, którzy planują ograniczenie pracy do października. W tym tygodniu Ogólnopolski Związek Zawodowy Pracowników Fizjoterapii przyłączył się do akcji „Polska to chory kraj”, organizowanej prze stołeczną izbę lekarską wspólnie z organizacjami reprezentującymi pielęgniarki, farmaceutów, diagnostów i pacjentów.