Podział na placówki pełniące ostre i tępe dyżury, nocna pomoc lekarska tylko w wybranych – proponuje resort zdrowia. To wyzwanie, ale kierunek słuszny – oceniają eksperci.
Do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów trafił projekt ustawy o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw. Ma on m.in. wprowadzić od dawna zapowiadane zmiany w dyżurowaniu szpitali.
O podziale na dyżury tępe i ostre dyskutuje się od wielu miesięcy. Na potrzebę ich wprowadzenia wskazywał prezes NFZ Andrzej Jacyna, a minister zdrowia Łukasz Szumowski przyznawał, że resort prowadzi takie analizy. O tym, że jest taka konieczność, mówią też eksperci i dyrektorzy szpitali.
Projektowana ustawa ma umożliwić skoncentrowanie zasobów niezbędnych do udzielania świadczeń w trybie nagłym w określonych placówkach. Szpitale działające w systemie dyżurowym będą mogły ograniczyć obsadę lekarską i pielęgniarską w okresach, w których zgodnie z harmonogramem nie będą pełnić dyżurów i nie będą do nich trafiać pacjenci przywożeni przez zespoły ratownictwa medycznego.
– Chodzi o to, żeby nie wszystkie szpitale musiały dyżurować z pełną obsadą. Wzmacniając system ratownictwa i jednocześnie zmieniając organizację SOR, chcemy zapewnić lepszy dostęp do opieki dla pacjentów – mówi wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński.

Współpraca, nie rywalizacja

Dlaczego to takie ważne? Przede wszystkim z dwóch przyczyn: nierównego obciążenia pracą poszczególnych szpitali i braku kadr medycznych.
Praca na szpitalnym oddziale ratunkowym / Dziennik Gazeta Prawna
– Ten ciężar trzeba bardziej równomiernie rozłożyć. Część placówek nie powinna prowadzić dyżurów, bo nawet nie ma kim zabezpieczyć świadczeń dla pacjentów, a szpitale, które są na to gotowe, przejęłyby te zadania i część kadry medycznej. Stworzona byłaby sieć placówek ostro dyżurujących. Mówi się, że np. w Warszawie wystarczyłoby od czterech do sześciu takich szpitali, a pozostałe izby przyjęć od godz. 15 by się wygasiło. W wielu krajach jest to tak zorganizowane – przekonuje Mariusz Wójtowicz, prezes Szpitala Miejskiego w Zabrzu, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali (PFSz).
– Ostre i tępe dyżury to jedyne rozwiązanie, które w obecnej, trudnej sytuacji kadrowej, finansowej, sprzętowej szpitali pozwoli im złapać trochę oddechu. Mamy problemy z utrzymaniem gotowości wielu placówek w całym kraju, więc tego typu działania są konieczne i jest to ostatnia chwila, żeby je wprowadzać – dodaje prof. Jarosław Fedorowski, prezes PFSz.
Jego zdaniem wyzwaniem jest m.in. takie zorganizowanie systemu, które zapewni pacjentowi odpowiednią koordynację.
– Tępy dyżur oznaczałby, że szpital nie przyjmie chorego w sytuacji nagłej i musiałby on poszukać innej placówki, ale ważne jest, żeby nie musiał tego robić sam. Powinien mieć wskazany ośrodek przez centrum koordynacji. Taką funkcję mógłby pełnić np. wojewódzki oddział NFZ – mówi Jarosław Fedorowski.
Kolejna ważna rzecz – jego zdaniem – to tworzenie konsorcjów szpitalnych. Chodzi o to, aby pomiędzy lecznicami dochodziło do prawdziwej współpracy, a nie, jak często bywa obecnie, przerzucania między sobą pacjentów.
– W mniejszych miastach albo powiatach, gdzie jest tylko jeden szpital, trzeba by ograniczyć zakres jego działalności do stabilizacji pacjenta i dalszej decyzji. Ale wtedy musi on mieć dobre wsparcie ze strony placówki wyższego poziomu i pewność, że pacjent, który wymaga hospitalizacji, a nie tylko doraźnego zaopatrzenia, zostanie tam bez problemu przyjęty. Co więcej, chory powinien mieć zapewniony transport, który musiałby być elementem tego systemu – wskazuje ekspert.
Mariusz Wójtowicz podkreśla, że za taką reformą muszą pójść pieniądze. – Liczymy, że nałożenie kolejnych zadań będzie się wiązało z dodatkowymi środkami. Bo jeśli te szpitale zostaną wydzielone, a nie dostaną na to pieniędzy, to zbankrutują – przekonuje.

Nocna pomoc nie wszędzie

Reforma systemu dyżurów to nie koniec zmian. Projektowana ustawa ma również wprowadzić zmiany w organizacji nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej (NPL). Z obowiązku jej udzielania mają zostać zwolnione szpitale zakwalifikowane do I, II i III poziomu zabezpieczenia, realizujące tylko jeden profil. Wynika to stąd, że placówki jednoprofilowe działające w ramach sieci (w szczególności reumatologiczne, ortopedyczne i zakaźne) często nie mają wystarczającego potencjału do udzielania świadczeń z zakresu medycyny ogólnej.
– Zostawiamy to jednostkom, które są w stanie się w tym rozsądnie specjalizować – mówi wiceminister Cieszyński.
Placówki te będą mogły prowadzić NPL na własny wniosek. Projekt wprowadza też taką możliwość dla szpitali ogólnopolskich, jednak pod warunkiem posiadania szpitalnego oddziału ratunkowego (SOR). W praktyce bowiem wielu pacjentów tam właśnie się udaje, gdy potrzebuje pomocy w nocy lub święto. Możliwość wyodrębnienia przy SOR jednostki ambulatoryjnej udzielającej takich świadczeń może go zatem odciążyć.
Te zmiany także w ocenie ekspertów idą w dobrym kierunku. Zdaniem Jarosława Fedorowskiego NPL powinna być usytuowana przy podstawowej opiece zdrowotnej (POZ) oraz w szpitalach, tam jednak powinna być zróżnicowana w zależności od typu szpitala.
– Uważamy, że tu jest dużo do zrobienia przez lekarzy rodzinnych. Na przykład przez możliwość telekonsultacji przez 24 godziny na dobę. Przy szpitalach zaś powinniśmy tworzyć centra pomocy doraźnej. Na I poziomie zabezpieczenia nie powinniśmy mówić o izbie przyjęć czy SOR, ale o centrum z obszarem ostrej obserwacji. Dopiero na II poziomie mielibyśmy centrum z SOR, a na III – kompleksowe centra urazowe z SOR i pomocą doraźną. Natomiast NPL poza POZ i poza szpitalami w różnego rodzaju poradniach to z punktu widzenia bezpieczeństwa pacjenta nie jest dobre rozwiązanie – ocenia ekspert.
Etap legislacyjny
Projekt zamieszczony w wykazie prac legislacyjnych rządu