Jak się dowiedzieliśmy w Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, trwają już prace nad włączeniem do koszyka bezpłatnych
świadczeń operacji usunięcia piersi. A w sprawie podobnych zabiegów, dotyczących jajników, trwają już rozmowy z resortem zdrowia. Jeszcze w tym tygodniu środowisko ginekologów onkologicznych wspólnie z organizacjami pacjenckimi złoży pełną dokumentację w sprawie wpisania adnesektomii do koszyka świadczeń gwarantowanych.
– Dostaliśmy zielone światło od Ministerstwa Zdrowia, dzięki czemu setki Polek będzie mogło skorzystać z tego rodzaju profilaktyki chirurgicznej – mówi Wojciech Wiśniewski z Fundacji Alivia.
– Mam nadzieję, że te zmiany jak najszybciej wejdą w życie. Powinniśmy je przyjąć wiele lat temu, bo
kobiety powinny mieć taką możliwość. Część z nich uniknęłoby choroby i śmierci – mówi prof. Tadeusz Pieńkowski, dyrektor medyczny Radomskiego Centrum Onkologii oraz prezes Polskiego Towarzystwa do Badań nad Rakiem Piersi.
Dziedziczny rak piersi i jajnika najczęściej spowodowany jest mutacją w genach BRCA1 i BRCA2. Za granicą refundowane operacje chirurgiczne u osób go posiadających, ale jeszcze nie chorych, to coraz częściej standard. Głośno zrobiło się o nich dzięki Angelinie Jolie. Aktorka ma mutację w genie BRCA1, lekarze szacowali, że ryzyko nowotworu piersi wynosi w jej przypadku aż 87 proc., a jajnika 50 proc. Na raka zmarły m.in. jej matka, babcia i ciocia, dlatego kilka lat temu Jolie usunęła część piersi, a potem jajniki i jajowody.
Mutację w genie BRCA1 ma według szacunków 80–100 tys. Polek. Ale nie tylko ich dotyczy problem. Wskazaniem do operacji mogą być też często występujące nowotwory w rodzinie, nawet bez mutacji genu, a także przebyte w młodości leczenie onkologiczne nowotworów złośliwych innych narządów.
Operacje nie wyeliminują całkiem choroby, ale mogą zmniejszyć jej zasięg. Na 17 tys. nowych pacjentek, u których co roku wykrywa się nowotwór piersi, tylko kilkaset jest nosicielkami genów warunkujących chorobę.
– Ale członkowie ich rodzin, którzy jeszcze nie zachorowali, powinni być przebadani i mieć wybór skorzystania z różnych form profilaktyki, w tym chirurgicznej. To już o wiele szersza grupa pełnoletnich krewnych pacjentki. Gen dziedziczy mniej więcej co druga osoba. I z tych kilkuset chorych osób robi się wielotysięczna grupa – mówi prof. Pieńkowski.
Oczywiście kobiety miałyby wybór i musiały przejść wielostopniowe przygotowanie obejmujące spotkania m.in. z genetykiem, chirurgiem, onkologiem, psychologiem.
Zainteresowanie mogłoby być duże. – Pacjentki coraz częściej pytają, a wręcz domagają się operacji. Są to osoby, u których badanie potwierdziło obecność odpowiedzialnego za raka genu BRCA1 i BRCA2. Często jest tak, że na chorobę zmarły już ich bliskie – matki, ciotki, siostry – mówi dr hab. n. med. Zoran Stojcev, specjalista chirurgii ogólnej i onkologicznej.
Jaką skuteczność ma zabieg? – W przypadku piersi daje niemal 100-proc. szansę uniknięcia choroby – podkreśla prof. Pieńkowski.
Zoran Stojcev, który czasem wykonuje takie zabiegi, podkreśla, że zdarzało mu się, że po profilaktycznej mastektomii okazywało się, że w tkankach był już nowotwór złośliwy. – Choć w żadnych badaniach, w tym w tomografii czy rezonansie, nie był jeszcze widoczny – wyjaśnia.
Na razie pacjentki mogą się operować tylko na swój koszt, najczęściej w prywatnych klinikach chirurgii plastycznej lub onkologicznych. Koszt zabiegu wraz z konsultacjami i rekonstrukcją piersi to najczęściej kilkanaście tysięcy złotych. Ile się ich wykonuje, nie wiadomo. Jak podkreślają lekarze, brak wpisania procedury jako profilaktycznej powoduje, że może ona być uznawana za okaleczenie pacjentki i podlegać
sankcjom karnym. W przypadku jajnika jego usunięcie u osób obciążonych genetycznie nie tylko eliminuje ryzyko raka tego narządu, ale też aż o połowę zmniejsza zagrożenie nowotworem złośliwym piersi.