Za podróż z przesiadkami można zapłacić w sieci jednym kliknięciem. Rząd obiecuje wspólną taryfę i niższe ceny.
Za podróż z przesiadkami można zapłacić w sieci jednym kliknięciem. Rząd obiecuje wspólną taryfę i niższe ceny.
PiS obiecał przed wyborami, że uruchomi kolejowy wspólny bilet. Pierwszy krok w tym kierunku zostanie zrobiony w przyszłym tygodniu. Jednak inicjatywa nie będzie po stronie rządu, tylko prywatnej firmy.
Chodzi o internetową platformę do sprzedaży biletów Koleo, która rusza na początku marca. Pozwoli ona wyszukać najszybsze i najtańsze połączenia, a potem – to nowość – zapłacić za całą podróż w ramach jednej transakcji (nawet jeśli przesiadamy się między pociągami różnych spółek).
Dotychczas przy zakupie biletów na podróż z przesiadkami trzeba było „przeklikiwać się” przez strony przewoźników, np. w drodze z Gniezna do Zgierza kolejno: Kolei Wielkopolskich, PKP Intercity i ŁKA.
Nowe rozwiązanie wpisuje się w trend rynkowy: u większości przewoźników kanał sprzedaży internetowej i mobilnej przeżywa boom. W PKP Intercity w 2015 r. wystrzelił w ciągu roku o 125 proc. W tej spółce przychód ze sprzedaży biletów za 2015 r. to 1,4 mld zł, z czego prawie 30 proc. kupionych było w sieci.
Koleo nie powiodły się tylko rozmowy z Kolejami Mazowieckimi i WKD. Ale do Koleo na 100 proc. dołączy ŁKA. Na ostatniej prostej są negocjacje z dużymi graczami – PKP Intercity i Przewozami Regionalnymi. – Nie wykluczamy kolejnego kanału dystrybucji biletów. Prowadzimy rozmowy – tłumaczy Michał Wawrzaszek, rzecznik Kolei Śląskich.
– Jesteśmy zainteresowani obecnością na Koleo – potwierdza Joanna Parzniewska ze spółki Arriva RP.
Dla pasażera cena będzie sumą biletów przewoźników z uwzględnieniem ulg (jeśli odpowie na pytania np. dotyczące wieku) i ewentualnych promocji. Czyli zapłaci tyle, ile wydałby na dworcu albo na stronach spółek. Ale przewoźnik zrzeknie się na rzecz Koleo części przychodu ze sprzedaży biletu. I ta prowizja jest przedmiotem negocjacji.
Uruchomienie nowej platformy zbiega się z likwidacją przez PKP Informatykę wyszukiwarki połączeń Sitkol, która po kliknięciu „kup” przekierowywała na stronę przewoźnika. Firma przejęła ją rok temu od prywatyzowanej spółki TK Telekom (ta wydała na nią kilkanaście milionów złotych – głównie z dotacji UE). Grupa PKP uznała, że Sitkol kanibalizuje się z wyszukiwarką Rozklad-pkp.pl.
– Naszą technologię zbudowaliśmy od podstaw w dwa lata. To była praca kilkunastu programistów, inżynierów i matematyków – twierdzi Kuba Czajkowski, prezes grupy Astarium, właściciela Koleo.
Od tego rozwiązania do wspólnego biletu długa droga. Koleo to tylko integrator ofert przewoźników. Wspólny bilet to już wyższa półka, bo zakłada jedną taryfę. A to oznacza dla pasażerów niższe ceny.
– W taryfach kolejowych pierwsze kilometry są zawsze najdroższe. Jeśli kupimy od razu bilet na całą trasę, zyskamy. Im dalej, tym więcej – tłumaczy Marcel Klinowski, szef zespołu ds. transportu Stowarzyszenia Republikanie.
Jak zmusić spółki przewozowe do wejścia do systemu? MIB ma do tego narzędzia – bez zaakceptowania wspólnej taryfy zostaliby odcięci od dopłat do przewozów w ramach umów służby publicznej oraz refundacji ulg ustawowych.
Wiceminister infrastruktury Piotr Stomma zapowiedział, że podstawowa wersja wspólnego biletu powinna się pojawić w ciągu czterech lat. W tym projekcie chce brać udział Koleo, chociaż dla MIB pierwszym wyborem może być PKP Informatyka.
W Polsce przewozami pasażerskimi zajmuje się 12 podmiotów. Każdy posiada swój system dystrybucji i własną taryfę. W Wielkiej Brytanii jest 23 przewoźników, ale pasażer kupuje jeden bilet na trasę, a to przewoźnicy rozliczają się potem między sobą.
W Holandii kolejowy wspólny bilet jest zintegrowany z transportem publicznym w miastach. W Londynie do wspólnego biletu podpięte są karty płatnicze, np. za metro można płacić zbliżeniowo przy bramce.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama