Dzięki normie Euro 6 nowe auta sprzedawane w Unii będą emitowały mniej zanieczyszczeń. W naszym kraju przepis pozostanie martwy
/>
Od 1 września każdy nowy samochód osobowy zarejestrowany na terenie Unii Europejskiej będzie musiał spełniać normę emisji spalin Euro 6. W zakresie homologacji standard obowiązuje już od roku. Teraz zmiany mają w praktyce odczuć klienci.
W praktyce, ponieważ te restrykcje przełożą się na ceny nowych pojazdów. Zdaniem ekspertów stawki za pojazdy osobowe poszybują o kilka procent. Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, przewiduje, że w konsekwencji samochody zdrożeją średnio o 2–3 proc. Czy to dużo? W opinii Farysia na polskim motorynku każdy, nawet niewielki wzrost cen nie pozostaje bez wpływu na sprzedaż. – Od wielu lat królują u nas tanie auta, często kupowane jako samochód „do zajechania”. Rejestrujemy niespełna dwa razy więcej nowych aut niż Czesi, choć mamy czterokrotnie więcej obywateli i podobne zarobki – tłumaczy prezes PZPM.
Stanisław Dojs z Volvo Car Poland przewiduje z kolei, że ekologiczne restrykcje w pierwszej kolejności odczują nabywcy najpopularniejszych marek. – W Volvo jednostki napędowe spełniające normę Euro 6 stosujemy od dwóch lat. Od tego roku używamy tylko silników produkowanych przez siebie i nie musimy ich kupować od dostawców zewnętrznych. W przypadku marek premium klienci oczekują najnowszych technologii jak najwcześniej. Są one wkalkulowane w cenę produktu. W związku z tym nasi klienci nie odczują istotnych zmian cen naszych modeli – deklaruje Dojs.
Popularność samochodów używanych sprawia zaś, że wprowadzanie kolejnych norm w naszym kraju nie przynosi zakładanych efektów. Auta sprzed 20 lat, produkowane w momencie obowiązywania normy Euro 1, wytwarzają nawet kilkudziesięciokrotnie więcej zanieczyszczeń niż pojazdy sprzedawane obecnie. – Co z tego, że wprowadzimy nowe normy, skoro wraz z każdym ekologicznym samochodem na ulicę wyjeżdżają trzy ze starymi silnikami. Jedno takie auto wtłoczy do atmosfery więcej szkodliwych związków niż kilka tuzinów nowych pojazdów razem wziętych – przekonuje Jakub Faryś. – Jeśli szybko nie zmienimy przepisów dotyczących ściągania używanych aut do Polski, wprowadzanie kolejnych norm, choćby nie wiem jak restrykcyjnych, nie będzie miało najmniejszego sensu – przekonuje ekspert.
Jako poparcie swojej tezy prezes PZPM wskazuje wiekowość polskiego parku samochodów osobowych. Dziesięć lat temu więcej niż dekadę miało 53 proc. zarejestrowanych osobówek. Dziś jest to już 75 proc. i ten odsetek z roku na rok rośnie. Postępująca wiekowość polskich aut nie bierze się z niczego. Najważniejszym powodem, dla którego Polacy najczęściej sięgają po używane samochody, są zarobki. Według danych GUS przeciętne wynagrodzenie w II kwartale w Polsce wyniosło 3854 zł miesięcznie. W praktyce przy umowie o pracę to nieco ponad 2700 zł netto. Jeśli przyjmiemy, że przeciętny nowy samochód segmentu B kosztuje ok. 50 tys. zł, okaże się, że jedna osoba musiałaby na niego oszczędzać ponad 18 miesięcy, i to przy założeniu, że cały dochód będzie odkładała na zakup.
Inne wątpliwości dotyczące wprowadzenia normy Euro 6 ma Maciej Brzeziński z tygodnika „Auto Świat”. – Nowe systemy będą dużym obciążeniem dla właścicieli w kwestii serwisowania. Do naprawy i wymiany filtru cząstek stałych dochodzi kwestia AdBlue (wysokiej jakości roztwór mocznika, do niedawna będący wyłącznie na wyposażeniu ciężarówek), którego usterka może kosztować kierowcę nawet kilka tysięcy złotych – mówi ekspert. Wskazuje przy tym, że kolejnym problemem może być trwałość pojazdów spełniających normę Euro 6. – Istnieją obawy, że silniki takich aut będą mniej trwałe od poprzedników. Jeśli się one potwierdzą, auta z systemem Euro 6 będą traciły na wartości szybciej niż auta produkowane kilka lat wcześniej – dodaje Brzeziński.
Jak zatem sprawić, by wprowadzanie norm emisyjnych znalazło w Polsce uzasadnienie? Zdaniem Jakuba Farysia jedyną szansą na zmniejszenie popytu na używane auta jest premiowanie użytkowników nowych samochodów. – Nie jestem zwolennikiem podziałów i faworyzowania części kierowców, ale bez takich zachęt nic się nie zmieni. Bo choć gospodarka idzie do przodu i ludzie zarabiają coraz więcej, to rachunek ekonomiczny pozostaje bezwzględny – przekonuje Faryś, który jako formy promowania zakupu nowych samochodów wymienia tańsze przejazdy autostradami, darmowe parkingi lub atrakcyjniejsze formy kredytowania. ©?
W Polsce import samochodów używanych jest nieuregulowany
Dwie dekady w kierunku eko
Podstawowym celem utworzenia europejskich standardów emisji spalin było wymuszenie na producentach samochodów, aby auta wyjeżdżające z fabryk były bardziej przyjazne dla środowiska. Po raz pierwszy na unijnym motorynku normy Euro 1 pojawiły się w 1993 roku. Pierwsza norma obejmowała swoim zasięgiem zarówno samochody osobowe, jak i lekkie ciężarówki, a w jej efekcie samochody miały emitować mniej tlenków azotu, węglowodorów, tlenków węgla i cząstek stałych. Kolejne normy wchodziły kolejno: w 1996, 2000, 2005, 2009 i 2014 roku. Obowiązująca obecnie norma Euro 6 została uchwalona przez Parlament Europejski w 2008 roku. Według najnowszych założeń dopuszczalna wartość emisji tlenków azotu ma od tej pory wynosić nie więcej niż 400 mg/kWh (80 proc. mniej niż w przypadku Euro 5). Zmniejszeniu uległy także limity emisji cząstek stałych (będą mniejsze o 66 proc. i nie przekroczą 10 mg/KWh).