Jest procedura przeciwko Niemcom o naruszenie unijnego prawa za przepisy o płacy minimalnej. Tak zdecydowała Komisja Europejska. Chodzi o przepisy, które mają objąć także zagranicznych kierowców i które godzą w polskich przewoźników. Nie we wszystkim jednak Komisja stanęła po ich stronie i decyzja o rozpoczęciu postępowaniu przeciwko Niemcom jest ograniczona.

Komisja oficjalnie uznała, że niemieckie przepisy w tranzycie są niezgodne z unijnym prawem - łamią bowiem zasady obowiązujące na jednolitym rynku. Co do transportu międzynarodowego, to wydawało się że i tu Komisja wytknie władzom w Berlinie naruszenie unijnego prawa. Zdecydowano jednak, że przy niektórych operacjach w transporcie międzynarodowym przepisy o płacy minimalnej nie mają uzasadnienia. Komisja nie precyzuje jednak dokładnie o co chodzi i taki zapis pozostawia pole do szerokiej interpretacji, ale i możliwość dalszych negocjacji. Urzędnicy w Komisji tłumaczą, że więcej nie udało się wynegocjować.

W ostatniej sprawie - kabotażu - Niemcy będą mogły nadal stosować płacę minimalną. Chodzi o przewozy świadczone przez zagranicznych kierowców na terenie Niemiec. W tym przypadku Bruksela nie doszukała się naruszenia unijnego prawa. Komisja, rozpoczynając postępowanie przeciwko Niemcom zażądała zmiany w przepisach w tych fragmentach, które zakwestionowała.

Rząd w Berlinie ma teraz dwa miesiące na odpowiedź. Jeśli zignoruje Komisję Europejską, albo przyśle wyjaśnienia, które nie będą satysfakcjonujące, wtedy Bruksela wyśle drugie upomnienie. Trzeciego już nie będzie, tylko pozew do unijnego Trybunału Sprawiedliwości i możliwe kary finansowe. Jeśli sprawa istotnie zakończy się w Trybunale, to jej rozpatrzenie może trochę potrwać - standardowo od półtora roku do dwóch lat zanim Niemcy zostaną zmuszone do zmiany przepisów.