Linie dostały w czasie kryzysu rekordowe 35 mld euro pomocy publicznej od państw UE. Nie szło to jednak w parze z poszanowaniem praw ich pasażerów.

Znoszenie obostrzeń na wakacje wyhamowało. Rosnąca liczba zakażeń nową odmianą koronawirusa sprawiła, że kraje wprowadzają nowe restrykcje w podróżowaniu, a te znowu rodzą niepewność wśród pasażerów. To właśnie chaosu informacyjnego i nakładania nieskoordynowanych obostrzeń najbardziej boi się sektor lotniczy, który znowu mogą czekać turbulencje.
Branża mogła liczyć na olbrzymie wsparcie od rządów. Jak pokazują wyniki kontroli Europejskiego Trybunału Obrachunkowego (ETO), łącznie do tej pory 27 krajów członkowskich udzieliło im 35 mld euro pomocy. Najwięcej otrzymał holding Air France i KLM – łącznie 11 mld euro, niemiecka Lufthansa dostała ponad 6 mld euro, TUI, TAP (Portugalia) i SAS (kraje skandynawskie) – po 1 mld euro. Polski LOT otrzymał wsparcie w wysokości 650 mln euro.
Jak mówiła członkini ETO Annemie Turtelboom, jest jasne, że bez wsparcia rządów większości przewoźników groziłoby bankructwo. Nagłe wstrzymanie podróży w marcu zeszłego roku spowodowało problemy z płynnością finansową. Linie lotnicze miały zapas gotówki średnio na dwa miesiące.
ETO odnotowuje jednak, że ze wsparciem dla linii lotniczych nie wiązało się zabezpieczenie interesów ich pasażerów. Tylko w okresie od marca do maja 2020 r. anulowano około 50 mln biletów. Zgodnie z unijnym prawem w takim przypadku pasażerowie powinni otrzymać zwrot kosztów w ciągu siedmiu dni. Linie lotnicze cierpiały jednak na brak gotówki. 15 krajów przyjęło specjalne środki zwalniające przewoźników z obowiązku zwrotu za bilet, wbrew unijnemu prawu. W efekcie w pierwszych miesiącach wielu pasażerów straciło pieniądze lub pozostawiono im wyłącznie możliwość otrzymania bonów podróżnych. – Olbrzymim problemem jest też to, że pasażerowie nie znają swoich praw i kiedy oferowany jest im jedynie bon podróżny, biorą go, nie wiedząc, że mogą otrzymać z powrotem swoje pieniądze – powiedziała Turtelboom.
Sytuacja zaczęła zmieniać się w połowie zeszłego roku po otrzymaniu rządowego wsparcia. Pasażerom zaczęto oddawać pieniądze, ale okazało się, że opóźnienie w zwrocie może sięgać 18 miesięcy. ETO wskazuje, że rządy mogły powiązać udzielaną pomoc z wymogiem zwrotu kosztów, ale tego nie zrobiły. – Linie lotnicze mogły więc przeznaczyć pomoc publiczną na jakikolwiek inny cel, jak opłacenie personelu czy koszty bieżące. Oczywiście widzieliśmy, że gdy otrzymywały wsparcie, powoli zaczynały wypłacać zwrot kosztów, ale w jakim stopniu i w jakim tempie, tego nie wiemy – zwraca uwagę unijny audytor Luc T’Joen. Ten problem rozwiązałaby zmiana zaproponowana już w europejskim prawie, ale od 2013 r. kraje członkowskie nie uzgodniły w tej sprawie stanowiska.
ETO ma też inne pomysły, jak zwiększyć gwarancje praw pasażerów. Pomogłoby utworzenie specjalnego funduszu gwarancyjnego na czas kryzysu. Innym rozwiązaniem byłoby nieobciążanie pasażerów kosztem biletu w momencie zakupu, co w przypadku anulowania lotu zniwelowałoby problem wypłacania zwrotu.
Największy szok sektor lotniczy przeszedł w kwietniu zeszłego roku, kiedy w UE odbyło się o 88 proc. mniej lotów niż w tym samym okresie rok wcześniej. Czy taki sam scenariusz grozi nam teraz? – Niczego nie można wykluczyć. Żyjemy nadzieją, że każda fala będzie ostatnią. Podobną nadzieją żyje również biznes, ale rzeczywistość może okazać się inna. Nie jest wykluczone, że będą w Polsce lotniska, z których znowu nie będą wykonywane połączenia lotnicze – mówi Bartosz Baca, ekspert lotniczy z BBSG. Jak podkreśla, dla branży najgorsze jest nakładanie obostrzeń w sposób nieskoordynowany przez poszczególne kraje, bo to rodzi chaos informacyjny i niepewność wśród pasażerów. – Oni obawiają się, co się w ogóle z nimi wydarzy, czy będą mogli wrócić, na jakich warunkach i czy przypadkiem gdzieś nie utkną – zauważa.
O skoordynowanie działań apelują w UE Niemcy, ale na razie państwa działają na własną rękę. Polska przywróciła obowiązek 10-dniowej kwarantanny dla wszystkich osób powracających spoza UE, także z Wielkiej Brytanii. Zwalnia z niego pełne szczepienie. Bardziej restrykcyjne podejście mają Niemcy, którzy poza Wielką Brytanią i Rosją umieściły na liście krajów wysokiego ryzyka Portugalię. Kwarantanna trwa 14 dni i nie zwalnia z niej szczepionka. Z krajów objętych obostrzeniami wjechać do Niemiec mogą jedynie ich obywatele. W Portugalii liczba zakażeń jest najwyższa od marca, a większość zakażeń to wariant Delta. Trafił wraz z brytyjskimi turystami, którym portugalskie władze w połowie maja zezwoliły na wjazd bezwarunkowo. Portugalia, a także Malta i Hiszpania, wprowadziły ostatecznie obostrzenia dla Brytyjczyków – bez kwarantanny wjadą tylko zaszczepieni.
Największy szok sektor lotniczy przeżył w kwietniu ub.r.