Rada nadzorcza LOT-u zbierze się dziś o godz. 13. Najważniejszym punktem posiedzenia będą przesłuchania kandydatów na stanowisko prezesa spółki. Powalczy o nie pięciu menedżerów. Pod koniec stycznia DGP ujawnił nazwiska czterech z nich. Na krótkiej liście znaleźli się: Andrzej Wysocki, Tomasz Dembski, Marek Mazur i Sebastian Mikosz. Każdy z nich miał już doświadczenie w zarządzaniu spółką. Według informacji DGP jest jednak mało prawdopodobne, żeby doszło dziś do rozstrzygnięć.
Dla losów spółki ważniejsze od nazwiska prezesa będzie bowiem to, czy rząd zdecyduje się na jej ratowanie. Od losów restrukturyzacji LOT-u zależy posada Mikołaja Budzanowskiego nadzorującego spółkę ministra skarbu państwa. W piątek premier Donald Tusk zapowiedział, że Budzanowski straci stanowisko, jeśli program restrukturyzacji narodowego przewoźnika się nie powiedzie.
Skutki upadłości w lotnictwie / DGP
W resorcie skarbu słowa premiera wzięto za dobrą monetę. – Jeszcze na początku stycznia z kancelarii premiera dochodziły głosy o cichym przyzwoleniu na możliwą upadłość LOT-u. Dziś premier oczekuje efektów restrukturyzacji. To zielone światło do działania – usłyszeliśmy w MSP.
LOT potrzebuje terapii wstrząsowej. Zamiast planowanego zysku w wysokości ponad 50 mln zł w 2012 r. znowu będzie strata w okolicach 200 mln zł. Spółka nie chciała w piątek komentować swojej sytuacji. W firmie usłyszeliśmy zapewnienie, że prowadzony jest już głęboki program restrukturyzacji, mający radykalnie zmniejszyć koszty. Cel – utrzymanie przewoźnika na rynku. – Wierzymy, że plan się powiedzie – mówi nam osoba ze spółki.
Jak jednak poinformowała DGP Magdalena Kobos z MSP, pomoc dla LOT-u w wysokości 1 mld zł nie jest jeszcze wcale przesądzona. – Sprawa przyszłości LOT-u jest jeszcze przedmiotem pogłębionych analiz. Model organizacyjny, który zagwarantuje osiągnięcie tych celów, jest obecnie dopracowywany – dodaje szefowa biura komunikacji resortu. Pomoc dla LOT-u nie będzie w ogóle możliwa, jeśli Komisja Europejska nie da zgody na transfer publicznych pieniędzy.
DGP dotarł do części danych, które mają przekonać brukselskich urzędników. Doradcy pracujący dla MSP oszacowali, że upadek narodowego przewoźnika obniży nasz PKB o 0,3 proc., czyli o 4,6 mld zł. W wyniku bankructwa LOT-u pracę straciłoby 2,2 tys. pracowników zatrudnionych bezpośrednio w spółce i do 37 tys. w spółkach powiązanych, takich jak LS Airport Services, LOT Catering, Petrolot czy Polskie Porty Lotnicze. Upadek przewoźnika oznaczałby także utratę co najmniej 11 tys. miejsc pracy w branży lotniczej i kilku tysięcy w turystyce.
Zdaniem Krzysztofa Moczulskiego, eksperta w branży lotniczej z serwisu Lotnictwo.net.pl, upadek LOT-u będzie także oznaczał marginalizację warszawskiego lotniska. – Liniom niskokosztowym nie uda się przejąć i utrzymać 4,5 mln pasażerów LOT-u na Okęciu. Modernizowany port trzeba będzie w części zamknąć – uważa Moczulski. Jego zdaniem brak narodowego przewoźnika obniży również atrakcyjność biznesową Polski, bo spadnie liczba połączeń transferowych.
– Nie powtórzmy błędów Belgów i Węgrów. Upadki Sabeny i Maleva były szalenie kosztowne i brzemienne w skutkach. Wszystkie europejskie kraje ratują narodowych przewoźników. Odchudzony i odważny w walce o klienta biznesowego LOT jest w stanie osiągnąć rentowność w 2014 r. – uważa Krzysztof Moczulski.
– Celem strategicznym MSP jest utrzymanie na polskim niebie krajowej linii lotniczej w celu zapewnienia obecnym pasażerom LOT-u możliwości poruszania się po świecie – zapowiada MSP. Obecnie Skarb Państwa posiada prawie 68 proc. akcji LOT-u i szykuje się do jego prywatyzacji. Pomóc ma zmiana ustawy o przewoźniku, która dziś nakłada obowiązek posiadania przynajmniej 51 proc. udziałów w spółce.

Upadek firmy oznaczałby spadek PKB o 0,3 proc., czyli 4,6 mld zł