O tym, że elektromobilność stoi w miejscu, świadczy nie tylko brak możliwości kupienia ekologicznych aut bez akcyzy. E-mobility stopuje także nowy, wyższy limit kosztów amortyzacji pojazdów na prąd. Po pierwsze dlatego, że nie dotyczy on popularnych hybryd, lecz jedynie aut elektrycznych. A po drugie, że do tych ostatnich i tak na razie nie może być zastosowany, bo choć przepisy już obowiązują, to na podwyższenie limitu wciąż nie ma zgody Komisji Europejskiej. Ale to nie koniec pułapek – kolejna dotyczy limitowania w kosztach składek autocasco.

Polski ustawodawca najwyraźniej bardzo lubi sprawdzać czujność podatników i w związku z tym zastawia na nich pułapki. Podatnik, który czyta dzisiejszą wersję przepisów ustawy z 15 lutego 1992 r. o podatku dochodowym od osób prawnych (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 2343 ze zm.) oraz ustawy z 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych (tj. Dz.U. z 2018 r. poz. 200 ze zm.), musi mieć baczenie nie tylko na większe i mniejsze błędy, niedopowiedzenia czy uchybienia, ale również na to, czy może zastosować przepis faktycznie w nich zapisany. Otóż w życie weszły przepisy szumnie zapowiadanej ustawy z 11 stycznia 2018 r. o elektromobilności i paliwach alternatywnych (Dz.U. poz. 317), a wraz z nimi w przepisach ustaw o podatkach dochodowych pojawiły się zwiększenia limitów kosztowych przy amortyzacji samochodów elektrycznych. Dla wyjaśnienia w tym momencie muszę przypomnieć, że podatnik, który amortyzuje samochód osobowy o wartości początkowej wyższej niż równowartość 20 tys. euro, zaliczy do kosztów podatkowych (KUP) tylko część odpisów amortyzacyjnych – łącznie nie więcej niż ów limit wyznaczony przez równowartość tych 20 tys. euro (podatnik przeliczy tę kwotę na złote według kursu średniego euro ogłaszanego przez Narodowy Bank Polski z dnia przekazania samochodu do używania). Ograniczenie takie jest o tyle uciążliwe, że, zgodnie z obowiązującą wykładnią, już od pierwszego odpisu ma on być dzielony na KUP i niestanowiących KUP (NKUP), a przy sprzedaży podatnik wyłączy z kosztów całość odpisów, a nie tylko te zaliczone do kosztów (czyli definitywnie traci koszty podatkowe przypadające na odpisy amortyzacyjne wyłączone z kosztów).
Wracając zaś do meritum, otóż w ramach walki o naszą planetę, wprowadzając przepisy o elektromobilności, prawodawca podwyższył dla samochodów elektrycznych limit odcięcia kosztowego z równowartości 20 tys. do 30 tys. euro. Czyli podatnik, który zakupi (ewentualnie używa na podstawie leasingu finansowego) samochód elektryczny, może kupić pojazd droższy niż spalinowy i nie tracić kosztów. Niestety wspaniałomyślności ustawodawcy nie wystarczyło dla znacznie bardziej praktycznych niż elektryczne (chociaż bardziej uciążliwych dla środowiska – wg ekologów) samochodów hybrydowych. Te drugie cały czas są objęte limitem 20 tys. euro. Przy czym prawodawca zapomniał – a może nie chciał pamiętać – o tym, że podobny limit 20 tys. euro stosowany jest również do limitowania w kosztach składek na ubezpieczenie samochodowe autocasco. W konsekwencji, w zakresie składek na ubezpieczenie AC wszystkie samochody osobowe, w tym elektryczne, objęte są limitem 20 tys. euro (oczywiście 20 tys. euro to wskaźnik stosowany do podstawy ubezpieczenia, w oparciu o którą wylicza się, jaka część składki, proporcjonalnie jest NKUP, a nie kwota nominalna składki mogącej być kosztem). Tak więc podatnik kupując samochód elektryczny, może cieszyć się limitem 30 000 euro, ale już ubezpieczając taki samochód na prąd, ten sam podatnik musi pamiętać o tym, że do rozliczania w kosztach podatkowych składki na AC zastosuje taki sam limit jak przy samochodach z napędem spalinowym lub hybrydowym, czyli wyznaczany jako równowartość 20 tys. euro. Tutaj 30 tys. euro nie jest właściwe. A dokładniej nie będzie właściwe, bo chociaż przepisy z limitem 30 tys. euro już obowiązują, to nie mogą jeszcze być stosowane.
A kiedy będą mogły być stosowane? Trudno powiedzieć. Otóż prawodawca zastosował szczególną konstrukcję. Ze względu na to, że stosowanie takich preferencji wymaga notyfikacji Komisji Europejskiej (chodzi o badanie, czy jest to forma pomocy publicznej, a jeżeli tak, to czy legalna), prawodawca zapisał w odrębnych przepisach, zamieszczonych w ustawie o elektromobilności i paliwach alternatywnych, że co prawda przepisy wchodzą w życie 22 lutego 2018 r., ale stosuje się je dopiero od dnia ogłoszenia pozytywnej decyzji Komisji Europejskiej o zgodności pomocy publicznej przewidzianej w tych przepisach ze wspólnym rynkiem lub stwierdzenia przez Komisję Europejską, że przepisy te nie stanowią pomocy publicznej. Kiedy to będzie – dowiemy się, jak już to się stanie. Co więcej, z nowego limitu skorzystają tylko ci podatnicy, którzy nie dość że wyśledzą taką informację (bo z ustaw podatkowych tego nie wyczytają), i wykażą się cierpliwością – wstrzymają się z oddaniem samochodów elektrycznych do używania do momentu ogłoszenia pozytywnej decyzji komisji elektrycznej (bo chyba taka będzie). Jednym zdaniem: podatnik, który pospieszył się już z kupnem z samochodu elektrycznego, musi obecnie stosować limit amortyzacyjny wyznaczany równowartością 20 tys. euro, choć w ustawie podatkowej zapisana jest kwota 30 tys. euro.
Na zakończenie muszę przypomnieć, że ten sam los podzieliło zwolnienie akcyzowe.
Oczywiście, gdyby decyzja komisji była negatywna, przepisy będą obowiązywały, ale... nigdy podatnicy ich nie zastosują.