Tymczasem jak wynika z najnowszych danych resortu środowiska, w zeszłym roku osiągnęliśmy o wiele lepszy wynik. Gminy przekazały na wysypiska 28 proc. odpadów, choć zgodnie z unijnymi przepisami mogły aż 50 proc. Tak wynika z najnowszej analizy Ministerstwa Środowiska „Obowiązujące poziomy recyklingu i odzysku odpadów w dokumentach UE wobec Polski – stan obecny i zagrożenia”.
– Polska w tym zakresie wywiązała się z dyrektywny – ocenia skuteczność działań podejmowanych na rzecz segregacji śmieci Ministerstwo Środowiska.
Nie tylko ze zmniejszaniem liczby składowanych śmieci radzimy sobie dobrze, ale również ze zwiększaniem poziomów recyklingu. Trafiło do niego w 2015 r. 26 proc. odpadów komunalnych, podczas gdy wymaganych było zaledwie 16 proc. Resort martwi się jednak o plany Komisji Europejskiej, która chce w przyszłości stosować bardziej wyśrubowane normy. Zgodnie z założeniami od 1 stycznia 2025 r. kraje unijne powinny odzyskiwać 60 proc. odpadów, a od 2030 r. – 65 proc. – Osiągnięcie tych poziomów może okazać się niemożliwe – uważa resort środowiska. Ponieważ oznacza to dla Polski, że musiałaby dynamicznie przyśpieszyć z recyklingiem śmieci komunalnych – nie wystarczyłby już kilku procentowy wzrost z roku na rok.
Kolejną kategorią, w której wypadamy lepiej niż unijne wymogi, jest recykling odpadów budowlanych i rozbiórkowych. W 2015 r. Polska miała ponownie wykorzystać 40 proc. z tych, które wyprodukowała. A osiągnęliśmy wskaźnik aż 105 proc. – ponieważ odzyskaliśmy część odpadów składowanych także w latach ubiegłych. Tymczasem Unia wymaga 70 proc. i to dopiero w 2020 r.
Zużyty sprzęt elektryczny i elektroniczny również zbieramy skuteczniej, niż jest to wymagane. Limit to przynajmniej 4 kg urządzeń na osobę, tymczasem w 2015 r. udało się osiągnąć średnią ponad 4,9 kg na mieszkańca. Resort zapowiada jednak okreslenie kolejnych wymogów. Podmioty wprowadzające sprzęt na rynek będą zobowiązane w latach 2016–2020 do osiągnięcia minimalnych rocznych poziomów, które wyniosą nie mniej niż 40 proc. masy urządzeń wprowadzonych do obrotu w trzech poprzednich latach, a w przypadku oświetlenia – nie mniej niż 50 proc. W resorcie środowiska właśnie trwają prace nad projektem rozporządzenia, który określi minimalne poziomy sprzętu do zebrania do 2020 r. Na razie zatem trudno ocenić, jak poradzą sobie firmy z tym wymogiem. Główny inspektor ochrony środowiska, który co roku przekazuje ministrowi środowiska raport o funkcjonowaniu systemu gospodarki zużytym sprzętem, dopiero w lipcu 2017 r. przedstawi informacje za rok obecny.
To, czego z raportu resortu środowiska się nie dowiemy, to poziom wywiązania się przez Polskę z wymogu zbierania zużytych baterii i akumulatorów. Do 26 września 2016 r. powinniśmy osiągnąć 45 proc. GIOŚ prześle te dane dopiero w maju 2017 r. Z informacji za 2015 r. wynika, że Polska osiągnęła poziom 38 proc. Resort ma jednak plan awaryjny. – W przypadku nieuzyskania przez nasz kraj wymaganego poziomu w 2016 r. możliwe jest podjęcie kroków stymulujących zbieranie tego typu odpadów – wskazuje resort. Już zgodnie z obecnymi przepisami ustawy o bateriach i akumulatorach (Dz.U. z 2016 r. poz. 1803), podmiot wprowadzający je do obrotu, który nie osiągnie rocznych poziomów odzysku zużytych elektroodpadów tej kategorii, ma obowiązek uiścić opłatę produktową. Obecnie jej wysokość to 9 zł za 1 kg. Tymczasem może ona wzrosnąć nawet do 12 zł. – Byłoby to skutecznym bodźcem ekonomicznym służącym zapewnieniu osiągnięcia wskazanego poziomu zbierania zużytych baterii i akumulatorów – uważa MŚ.

Na wysypiska trafiło w 2015 r. 28 proc. odpadów. Zgodnie z przepisami UE mogło aż 50 proc.