Orlen i Polenergia zaprezentowały wyniki za I półrocze. Utrzymują, że weto do ustawy wiatrakowej nie wpłynie znacząco na ich strategię. Eksperci wskazują jednak, że w dłuższej perspektywie spowolni rozwój OZE i osłabi bezpieczeństwo energetyczne Polski.

Podczas piątkowej prezentacji wyników Polenergii, największej polskiej prywatnej grupy energetycznej, członkowie zarządu podkreślali postępy spółki w obszarze morskiej energetyki wiatrowej. Polenergia planuje zrealizować trzy projekty wiatrowe na morzu, z czego projekty Bałtyk 2 i 3 weszły już w fazę realizacji. Spółka jako pierwsza złożyła wniosek o prekwalifikację projektu Bałtyk 1 do zaplanowanej na grudzień aukcji drugiej fazy wsparcia offshore. Łączna moc realizowanych z firmą Equinor projektów ma wynieść 3 GW.

Dziennikarze pytali jednak przede wszystkim o skutki weta prezydenta do ustawy wiatrakowej. Ustawa zakładała zmniejszenie minimalnej odległości wiatraków od zabudowań do 500 m (za zgodą rady gminy), umożliwienie lokalizowania elektrowni wiatrowych na podstawie zintegrowanego planu inwestycyjnego czy prowadzenia równoległego procedowania planistycznego i środowiskowego. Karol Nawrocki w czwartek stwierdził, że zmniejszenie odległości do 500 m „nie jest rzeczą akceptowalną społecznie”, choć tego samego dnia ukazały się wyniki sondaży, które pokazywały coś przeciwnego. Wynikało z nich, że 64 proc. Polaków popiera rozwój lądowych farm wiatrowych (raport More in Common), a 56 proc. osób uważa, że prezydent powinien podpisać ustawę (IBRIS dla „Rzeczpospolitej”).

Ustawa wiatrakowa zawierała ważne zapisy dotyczące repoweringu

Władze Polenergii, której ponad 80 proc. wyniku EBITDA w II kw. pochodziło z lądowej energetyki wiatrowej, utrzymują jednak, że obecne projekty i tak są rozwijane na podstawie wcześniejszych przepisów. – Z zainteresowaniem obserwujemy prace rządu i ministerstwa klimatu w zakresie próby nowelizacji tej ustawy i zmniejszenia dystansu turbin od zabudowań z 700 do 500 m. Natomiast fizyka i matematyka robią swoje – mówił Łukasz Buczyński, członek zarządu spółki ds. operacyjnych. Tłumaczył, że ze względu na rosnącą w ostatnich latach moc turbin i tak większość projektów nie mogłaby stanąć bliżej niż 600–700 m od zabudowań ze względu na emisję dźwięku.

– Jeżeli chodzi o nasz portfel projektów, nie będzie to miało znaczenia – zapewniał Buczyński. Przyznał jednak, że ustawa zawierała także inne obiecujące elementy, jak ułatwienia dla przyszłego repoweringu, czyli modernizacji turbin wiatrowych i zastępowania ich nowymi urządzeniami o większej mocy i efektywności. – W przyszłości repowering spowoduje, że zamiast 10 turbin o mocy 2 MW, po zakończeniu ich eksploatacji w ramach posiadanych mocy przyłączeniowych będzie można zlokalizować dwie turbiny o mocy 5 MW, co będzie korzystniejsze ekonomicznie i pozytywnie wpłynie na krajobraz i możliwość wykorzystania terenu – dodawał Buczyński.

W odpowiedzi na pytania DGP biuro prasowe spółki dodało, że „specyfika budowy nowych farm jest taka, że proces taki trwa nawet sześć, siedem lat”, a założenia co do lokalizacji turbin były przyjmowane na długo przed rozpoczęciem przez MKiŚ prac nad nowelizacją ustawy. Weto prezydenta „w oczywisty sposób zmniejsza potencjał do rozpoczęcia prac nad zupełnie nowymi projektami”, jednak „priorytetem dla nas pozostaje offshore (morska energetyka wiatrowa – red.) i to ta działalność w horyzoncie obecnej strategii jest głównym czynnikiem wzrostu wyników”. Przyjęcie ustawy wiatrakowej zwiększyłoby liczbę projektów lądowej energetyki wiatrowej dostępnych do ewentualnej akwizycji - przyznaje Orlen

Wyniki za II kw. w czwartek przedstawił z kolei Orlen. Odnawialne źródła energii odpowiadają jedynie za 2 proc. wyniku EBITDA grupy. W odpowiedzi na pytania DGP o wtedy jeszcze potencjalne weto do ustawy wiatrakowej prezes Ireneusz Fąfara stwierdził, że może ono nieco spowolnić transformację, ale cel grupy pozostanie niezmieniony. Także zespół prasowy spółki przekazał nam, że „niezależnie od dalszego procesu legislacyjnego Orlen będzie kontynuował prace zmierzające do zwiększenia dostępności energii z OZE na lądzie. Zgodnie ze strategią do 2035 r., Orlen do końca dekady będzie posiadał prawie 13 GW energii zainstalowanej w OZE”.

Płocki koncern przyznaje, że konsekwencją odrzuconych przez prezydenta przepisów byłoby zwiększenie obszaru kraju, na którym możliwe byłoby budowanie wiatraków. To skutkowałobyzwiększeniem liczby projektów dostępnych na rynku. Finansowe wsparcie dla mieszkańców zwiększałoby z kolei akceptację społeczną dla tego typu rozwiązań. Projekt zawierał też zapisy dotyczące funduszu partycypacyjnego, zgodnie z którymi właściciele gospodarstw domowych zlokalizowanych w odległości 1 km od turbiny dostawaliby do podziału 20 tys. zł rocznie za każdy zainstalowany 1 MW mocy.

Ustawa wiatrakowa przyspieszyłaby transformację i umożliwiła rozwój OZE

Łukasz Prokopiuk, analityk Domu Maklerskiego BOŚ, mówi, że wejście w życie ustawy wiatrakowej przyspieszyłoby rozwój OZE i skłoniło takie firmy, jak Orlen, do zwiększenia inwestycji w ten segment. – Choć obecnie OZE odpowiadają za niewielką część EBITDA Orlenu, spółka ma największy potencjał do szybkiego wzrostu w sektorze OZE. Dzięki dodatnim przepływom pieniężnym z segmentów związanych z ropą czy gazem dysponuje gotówką na takie inwestycje – wyjaśnia. Dodaje, że choć w krótkiej perspektywie weto ma niewielki wpływ na wyniki koncernu, to w dłuższym okresie spowolni jego rozwój i utrudni dywersyfikację działalności. Z perspektywy kraju wpłynie z kolei na zmniejszenie bezpieczeństwa energetycznego i spowoduje dalsze uzależnienie od importowanych surowców.

Także Michał Smoleń z Fundacji Instrat uważa, że weto osłabi sektor elektroenergetyczny względem zagranicznej konkurencji. – Zamiast korzystać z własnych czystych mocy, będziemy płacić za import – mówi i dodaje, że wolniejszy rozwój energetyki wiatrowej może wzmocnić tę konwencjonalną, zwłaszcza gazową. – Zarobić mogą firmy wydobywcy i importerzy gazu, jak Orlen, oraz operatorzy powstających elektrowni gazowych, które będą pracować więcej godzin w roku. Zapłacą odbiorcy prądu – kwituje. Według niego może to też zwiększyć znaczenie morskich wiatraków, mimo wyższych kosztów. – Niezależnie od szczegółowych rozstrzygnięć legislacyjnych, weto i wypowiedzi Nawrockiego mogą pogorszyć społeczny odbiór wiatraków. To duże zagrożenie, bo lokowanie tych inwestycji i tak wymaga zgody gminy. Samorządowcy widzą korzyści z takich elektrowni, ale zwykle nie chcą iść wbrew lokalnym nastrojom – dodaje Smoleń.