Przez ostatnie 10 miesięcy współprzewodniczył pan Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego (KWRiST). Jak w szkolnej skali oceniłby pan współpracę władz centralnych z przedstawicielami tych lokalnych?
Arkadiusz Chęciński, prezydent Sosnowca, wiceprezes Związku Miast Polskich, były współprzewodniczący Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego
ikona lupy />
Arkadiusz Chęciński, prezydent Sosnowca, wiceprezes Związku Miast Polskich, były współprzewodniczący Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

Trudno odpowiedzieć, ponieważ z jednej strony w przypadku 90 proc. ustaw czy rozporządzeń się dogadujemy. Można by więc wystawić bardzo wysoką ocenę. Z drugiej jednak strony, jeśli chodzi o nasze najważniejsze postulaty, szkielet samorządności, to mamy z tym problemy. Głównie mam na myśli finanse i edukację. Tutaj trudniej o wypracowanie wspólnych rozwiązań i kompromis. Myślę, że trzy plus czy cztery, w takiej skali, kiedy ja chodziłem do szkoły, czyli do piątki, można wystawić. Nie mam natomiast żadnych zastrzeżeń do organizacji prac KWRiST we współpracy z MSWiA – tu ocena byłaby bliska idealnej.

Premier Donald Tusk zapowiadał w exposé powrót do Polski samorządnej. Przekonywał, że koalicja rządowa „będzie dzieliła się odpowiedzialnością, środkami, decyzjami, władzą z samorządem terytorialnym każdego szczebla”. Czy tak rzeczywiście jest?

Większości kwestii, które podnosiliśmy – takich jak ustalanie cen wody, umożliwienie samorządom kształtowania sieci szkół – nie udało się zrealizować. Cały czas jesteśmy w tym samym miejscu. Słyszymy chociażby, że politykę cenową w zakresie dostaw wody nadal mają nadzorować Wody Polskie. Z pakietu decentralizacyjnego, obejmującego ponad 40 punktów, który złożyliśmy jeszcze w ubiegłym roku, procedowanych jest 12–15 zmian. Ale konkretnych decyzji nadal nie ma. Można więc mieć pewne zastrzeżenia. Ale najważniejsza zmiana, czyli reforma finansowania jednostek samorządu terytorialnego, która – żeby to wybrzmiało – musi być jeszcze przedyskutowana i poprawiana, została przeprowadzona. Nowy system finansowania samorządów funkcjonuje, ale cały czas czekamy i nie możemy się doczekać na dyskusję nad jego korektami.

Zielone światło dla nowego systemu ze strony samorządów było warunkowane jego monitoringiem i ewentualnie możliwością wprowadzenia szybkich zmian. Na jakim etapie są te rozmowy?

Pełna ewaluacja ma być w 2026 r., po roku funkcjonowania nowej ustawy o dochodach JST, ale na bieżąco mieliśmy śledzić przede wszystkim sprawy związane z edukacją oraz zadaniami zleconymi, które powinny być finansowane przez budżet państwa w 100 proc., a tak nie jest. W tym pierwszym przypadku wiemy już, że zabraknie przynajmniej 17 mld zł. A to waży na całości lokalnych budżetów. Podczas ostatniego posiedzenia KWRiST rozmawialiśmy o wielu zmianach ustawowych w zakresie edukacji. Dotyczą one m.in. łączenia placówek. Nie został niestety zrealizowany nasz główny postulat dotyczący kształtowania sieci szkół. Chodzi o złagodzenie nadzoru kuratora nad tym procesem. Chcielibyśmy mieć do tego narzędzia, skoro finansujemy edukację. Związek Miast Polskich będzie pozytywnie opiniował te zmiany, ale z tym jednym zastrzeżeniem.

Czasem można odnieść wrażenie, że samorządy poszukują rozwiązania problemów finansowych głównie w budżecie państwa. Jakie mógłby pan wymienić działania, które podejmujecie, żeby np. racjonalizować wydatki?

Takich działań są dziesiątki. Chociażby zmiany w oświacie, które proponujemy, nie generują żadnych kosztów, a wręcz przyniosłyby oszczędności samorządom i budżetowi państwa. Mówimy nie tylko o łączeniu szkół, lecz także wykorzystaniu placówek oświatowych, w których jest coraz mniej dzieci, na inne cele – np. dzienne domy seniora. Można lepiej wykorzystać szkoły w godzinach popołudniowych, kiedy nie ma zajęć. Ale to nie tylko edukacja. Od miesięcy słyszymy, że na ukończeniu są prace nad nową ustawą o Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii, ale na razie jej nie ma. A my nie chcemy więcej pieniędzy, tylko lepiej wydatkować te, które mamy.

Jakie narzędzia do tego dałaby ta ustawa?

Dzisiaj mamy tak naprawdę tylko możliwość kształtowania polityki transportowej w ramach GZM. A nie możemy razem np. prowadzić gospodarki odpadami czy zarządzać szpitalami. Nawet wspólny zakup energii jest realizowany pewnego rodzaju bajpasem – wszyscy podpisujemy porozumienie z GZM, a powinna od początku robić to za nas metropolia. Jak wspomniałem – nie chodzi o dodatkowe pieniądze, a o generowanie oszczędności.

A z czego według pana bierze się to, że rząd nie chce przywrócić niektórych kompetencji samorządom? Sztandarowym przykładem jest zarządzanie wojewódzkimi funduszami ochrony środowiska i gospodarki wodnej. Rząd w zasadzie przyjął stanowisko poprzedników, które wcześniej – będąc w opozycji – ostro krytykował.

Pół żartem, pół serio można powiedzieć – raz zdobytej władzy nie oddamy już nigdy. Niestety, kiedy zmienia się miejsce siedzenia z ław opozycyjnych na te rządowe, to zmienia się też postrzeganie niektórych spraw. Trudno jest oddać wyrwane samorządom kompetencje.

Podobnie jest w przypadku kuratorów. Dlaczego o likwidacji szkoły nie mogą decydować same samorządy, skoro biorą za to pełną odpowiedzialność? I muszą to uzgodnić z rodzicami w ramach wspólnoty samorządowej. Żaden mądry samorządowiec nie zrobi tego bez konsultacji i pełnego przekonania, że taka decyzja ma sens. Lokalne władze wiedzą najlepiej, czy jest to potrzebne, a kuratorzy powinni współuczestniczyć w całym procesie w formie opinii niewiążących. Dlaczego od dwóch lat nie możemy doprosić się tego, żeby o cenach za wodę decydowały ponownie rady gmin czy miast? To my wiemy, jakie są koszty. Nie ma też zagrożenia nieuzasadnionymi podwyżkami, bo te mogłyby się skończyć negatywnymi konsekwencjami ze strony mieszkańców. To pierwsze z brzegu przykłady.

Do poprzedniego systemu kształtowania taryf za wodę zastrzeżenia miała jednak Najwyższa Izba Kontroli. Wskazywano na możliwy konflikt interesów, kiedy samorząd jest właścicielem spółki wodociągowej, ustala ceny, a jednocześnie reprezentuje odbiorców usług. Stąd powierzenie funkcji regulatora Wodom Polskim.

Ale to rada miasta miałaby decydować o taryfach, a nie organ wykonawczy – wójt, burmistrz czy prezydent miasta. Radni są reprezentantami mieszkańców, którzy oceniają te decyzje i są najlepszymi bezpiecznikami.

Na razie jednak resort infrastruktury, oddając część kompetencji radom, pozostawia funkcję regulatora Wodom Polskim – tam, gdzie podwyżki przekroczą 15 proc.

W tym projekcie jest jeszcze jeden populistyczny element – taryfy progresywne. Trzeba zdać sobie sprawę, że ich wprowadzenie prawdopodobnie spowoduje wzrost cen. Ktoś będzie musiał zapłacić za tańszy pierwszy metr sześcienny i za obsługę nowego systemu. Tu też ministerstwo upiera się przy swoim stanowisku, chociaż co innego mówi branża wodociągowa i samorządy. Ten upór ma wymiar populistyczny.

Jakie są priorytety samorządów do końca roku, jakie sprawy wymagają pilnego załatwienia?

Przede wszystkim to, o czym rozmawialiśmy na samym początku, czyli dochody samorządów, szczególnie finansowanie edukacji. Rząd pracuje nad budżetem na przyszły rok, więc czekamy na przekazanie wyliczeń dotyczących potrzeb edukacyjnych. Być może trzeba zmienić cały system i wprost wskazać, że np. 60 proc. kosztów ponosi państwo, a 40 proc. samorządy. Ostatnio pojawił się też rewolucyjny pomysł finansowania wynagrodzeń nauczycieli bezpośrednio z budżetu państwa. Kolejny temat to finansowanie zadań zleconych czy służby zdrowia. Czeka nas też dyskusja o mrożeniu cen ciepła na najbliższy sezon grzewczy. Jeśli ma być system ochrony dla mieszkańców, to pomoc musi być też przewidziana dla samorządów. Jako reprezentant województwa śląskiego będę też walczył o przyspieszenie prac nad wspomnianą ustawą metropolitalną. Chcemy też przedłużyć możliwość wydawania pieniędzy przewidzianych na ten rok w ramach Programu Ochrony Ludności i Obrony Cywilnej – do połowy przyszłego roku. Dotacje mamy otrzymać do końca września, a kumulowanie wydatków w ostatnich trzech miesiącach na pewno podniesie ceny. Uważamy, że w kolejnych latach wydatki nie powinny być jednoroczne, a wieloletnie. Trudno wyobrazić sobie przeprowadzenie inwestycji polegającej np. na budowie schronu w 12 miesięcy. Jak widać tych spraw jest bardzo dużo i mam nadzieję, że będziemy je rozwiązywać. Rząd zapowiada ofensywę, więc liczymy, że będzie ona dotyczyła również problemów samorządów. ©℗

Rozmawiał Krzysztof Bałękowski