ikona lupy />
Anna Zalewska, europosłanka i była minister edukacji narodowej / Materiały prasowe
Czy mijający rok szkolny należy zaliczyć do udanych dla uczniów i nauczycieli?

Nie. Z kilku powodów dla uczniów nie był to dobry rok. W szkołach podstawowych po raz pierwszy przez cały rok szkolny nieobowiązkowe były zadania domowe. Taka zmiana powoduje obniżenie jakości kształcenia. Jednocześnie jest to uderzenie w autonomię nauczycieli. Skutki tej decyzji będą opłakane. Argumentacją za brakiem zadań domowych było to, że dzieci będą rozwijać własne pasje. Problem w tym, że nie każdy ma możliwość wysyłania dziecka np. na jazdę konną. W efekcie dzieci w wolnym czasie sięgają po elektronikę. Dodatkowo ten rok szkolny upłynął pod hasłem podejmowania decyzji przez minister Barbarę Nowacką bez wystarczających konsultacji z nauczycielami i dyrektorami oraz rodzicami.

Czy zmiany związane z religią, w tym nieuwzględnianie do średniej oceny z tego przedmiotu, były konieczne?

Nie. Ograniczenie zajęć z religii z dwóch do jednej godziny tygodniowo było konsultowane, ale nie uzgodnione z polskim episkopatem. Dodatkowo rząd nie publikuje wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził niezgodność przepisów wprowadzających zmiany dotyczące religii z ustawą zasadniczą. Takie działania pani minister pokazują brak szacunku dla nauczycieli katechetów i samych dyrektorów, którzy muszą zaplanować tak plan lekcji, aby religia była na początku lub na końcu zajęć. Tym powinna się zająć Państwowa Inspekcja Pracy. Dodatkowo umniejszanie znaczenia lekcji religii sprawia nauczycielom kłopot, bo ma wpływ na to, czy taka lekcja będzie przebiegać w sposób prawidłowy.

Czy edukacja zdrowotna jest potrzebna uczniom, skoro na innych przedmiotach też porusza się tę tematykę?

Nie. Zdecydowanie w tym kształcie nie powinno jej być. Pani minister w ten sposób chce całkowicie zideologizować szkoły. Podstawa programowa edukacji zdrowotnej została napisana przez zwolenników edukacji seksualnej. Obecnie w ramach niemal każdego przedmiotu zwraca się uwagę na edukację zdrowotną. Nie wystarczy napisać w podstawie programowej, że dziecko powinno uprawiać sport, żeby tak się stało. Do tego służą też programy profilaktyczno-wychowawcze. W odróżnieniu od wychowania do życia w rodzinie w lekcjach edukacji zdrowotnej musi uczestniczyć każdy uczeń z mocy prawa. Tylko złożenie oświadczenia do 20 września umożliwia wypisanie dziecka z tych zajęć. Dodatkowo będzie kłopot ze znalezieniem nauczycieli do tego przedmiotu. W programie są uwzględnione bardzo intymne zagadnienia, więc do wykonywania tego zawodu trzeba mieć ogromną wrażliwość. Będą z tego kłopoty, tak jak kłopotem jest pani minister Nowacka, która jednak będzie się rozstawać z tym ministerstwem.

Czy pensje nauczycieli powinny wzrastać automatycznie wraz ze wzrostem płac w gospodarce narodowej?

Tak. To rozwiązanie, zawarte w projekcie obywatelskim, było już wcześniej omawiane z oświatową Solidarnością. Zanim jednak zostanie wprowadzony taki mechanizm, trzeba zmienić Kartę nauczyciela. W pierwszej kolejności trzeba zmienić przepisy dotyczące awansu zawodowego, bo on nie ma nic wspólnego z podwyższaniem kwalifikacji. Trzeba też na nowo przemyśleć wynagradzanie nauczycieli, a dopiero wtedy wprowadzać podwyżki z mocy prawa uzależnione od wzrostu ogólnych płac. Niestety, obecna minister nie ma pomysłu na takie reformy, co w ostatnim czasie nawet denerwuje Sławomira Broniarza, prezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego, który grozi strajkiem, ale dobrze wiemy, że wszystko skończy się na oflagowaniu szkół. Kiedy ja byłam ministrem, chciałam też ustandaryzować liczbę uczniów w klasach, ale to nie znalazło zrozumienia w środowisku. Gdyby to zostało wprowadzone, dziś nie mielibyśmy dwuzmianowości. Planowałam też wprowadzenie dodatku 500 zł dla wyróżniających się nauczycieli dyplomowanych, ale ten pomysł również został oprotestowany przez organizacje związkowe.

Czy decyzja o likwidacji godzin dyspozycji, nazywanych też czarnkowymi, jest właściwym kierunkiem?

Tak. Od początku nie zgadzałam się z Przemysławem Czarnkiem, poprzednim ministrem edukacji i nauki, który przywrócił zlikwidowane przeze mnie godziny tzw. karciane. Decyzję o uchyleniu przepisów przewidujących godziny dostępności dla uczniów i rodziców uznaję za słuszną. Rodzice z nauczycielami zawsze mogą się umówić na konsultacje w godzinach pracy nauczycieli. A godziny dostępności są ustalane sztucznie o takich porach, kiedy rodzice pracują i nie mogą pojawić się w szkole. Również uczniowie nie zawsze mieli możliwość rozmowy z nauczycielem w tych godzinach, bo w tym czasie uczestniczyli w innych lekcjach.

ikona lupy />
Krystyna Szumilas, przewodnicząca sejmowej stałej komisji edukacji i nauki, była minister edukacji / Materiały prasowe
Czy mijający rok szkolny należy zaliczyć do udanych dla uczniów i nauczycieli?

Tak. Uważam, że rok szkolny 2024/2025 był przede wszystkim rokiem spokojnym, a wszelkie zmiany były wprowadzane bez niepotrzebnych rewolucji. Weszły w życie odchudzone o 20 proc. podstawy programowe, z kolei podstawy do nowych przedmiotów: edukacji obywatelskiej i zdrowotnej były szeroko konsultowane z rodzicami i nauczycielami. Powstał też tzw. profil absolwenta, na bazie którego będą budowane podstawy programowe, które mają obowiązywać od 2026 r. Uczniowie liceów ogólnokształcących i techników nie musieli się martwić 30-proc. progiem zdawalności przedmiotów dodatkowych na egzaminie maturalnym. Ta zmiana uspokoiła również uczelnie wyższe. Został też przez nas wprowadzony egzaminator weryfikator, który czuwa nad prawidłowym sprawdzaniem egzaminów zewnętrznych. Uczniowie mają prawo odwołać się od oceny z egzaminów, ale lepiej jest, gdy już na etapie sprawdzania prac nad prawidłową oceną czuwa dodatkowa osoba. Nie wspomnę już o takich sprawach, jak możliwość wnoszenia na egzamin sprzętu elektronicznego potrzebnego do monitorowania zdrowia chorych dzieci. Dodatkowo każdy podręcznik dopuszczony do użytku szkolnego musi mieć wersję elektroniczną. Zwiększyliśmy też liczbę pedagogów i psychologów w szkołach. Z punktu widzenia nauczycieli szkoła stała się autonomiczna i wolna od nacisków politycznych. Odpolityczniliśmy kuratoria oświaty i pozwoliliśmy szkołom, aby same realizowały swoje programy wychowawcze.

Niestety, dla części dzieci i uczniów ten rok szkolny zaczął się tragicznie – pamiętamy powódź na południu Polski. Ale i tu ministerstwo stanęło na wysokości zadania, organizując pomoc i przeznaczając 165 mln zł na odbudowę szkół i przedszkoli.

Czy zmiany związane z religią, w tym nieuwzględnianie do średniej oceny z tego przedmiotu, były konieczne?

Tak. Ta zmiana spowodowała, że każdy uczeń, bez względu na to, czy chodzi na lekcje religii, czy nie, ma obliczaną średnią ocen według tych samych zasad. Od średniej zależy przecież uzyskanie świadectwa z paskiem, dostanie się do wymarzonej szkoły czy uzyskanie stypendium za dobre wyniki. Nie każdy uczeń może uczęszczać na lekcje etyki, zwłaszcza ten z mniejszych miejscowości. Tam po prostu brakuje nauczycieli tego przedmiotu. Wskutek tej zmiany nikt już nie będzie czuł się pokrzywdzony.

Czy edukacja zdrowotna jest potrzebna uczniom, skoro na innych przedmiotach też porusza się tę tematykę?

Tak. Choć dziś rzeczywiście te treści są na różnych przedmiotach, to rzeczywistość tak bardzo się skomplikowała, że teraz powinniśmy pokazywać młodym ludziom, jak mogą sobie radzić z wyzwaniami współczesnego świata w sposób całościowy, bez dzielenia na przedmioty. Bo nie chodzi tylko o wypracowanie zdrowych nawyków i pokazywanie, jak dbać o zdrowie fizyczne i psychiczne. Uczniowie muszą nauczyć się radzenia sobie ze stresem, z dezinformacją, dbania o zdrowie i zdrowe odżywianie. Dzięki edukacji zdrowotnej młodzi ludzie nie będą lekceważyć zagrożeń, które niesie współczesny świat. Niestety, PiS straszy rodziców tym przedmiotem. Wziął za zakładnika zdrowie dzieci i upowszechnia w społeczeństwie nieprawdziwe informacje. Trzeba przekazywać rzetelną wiedzę na temat tego nowego przedmiotu.

Czy pensje nauczycieli powinny wzrastać automatycznie wraz ze wzrostem płac w gospodarce narodowej?

Tak. Oczywiście, że pensje nauczycieli powinny rosnąć automatycznie. Prace nad tym projektem trwają, ale nie czekamy bezczynnie na jego uchwalenie. W pierwszym roku naszych rządów pensje nauczycieli wzrosły o 30 i 33 proc. W tym roku też wzrosły powyżej inflacji i pracujemy nad tym, aby takie wzrosty były systematyczne. Jeszcze nie ma projektu ustawy budżetowej na przyszły rok, ale jestem przekonana, że będą w nim środki finansowe na podwyżki dla nauczycieli. O płace nauczycieli musimy dbać, bo nie możemy dopuścić do tego, aby było tak jak za PiS, kiedy to wysoka inflacja i niska waloryzacja płac lub jej brak powodowały, że płaca w szkole była bliska płacy minimalnej. Wierzę, że nauczycielom i ministerstwu zależy na dialogu, a nie na kolejnym strajku. Mam nadzieję, że ten dialog ciągle będzie prowadzony, dla dobra nauczycieli i przede wszystkim uczniów.

Czy decyzja o likwidacji godzin dyspozycji, nazywanych też czarnkowymi, jest właściwym kierunkiem?

Tak.Godziny „czarnkowe” opierały się na błędnym założeniu, że sztywno ustalona pora ułatwi rodzicom kontakt z nauczycielem. Od początku były sztucznym tworem, szczególnie w erze elektronicznego dziennika, telefonów, e-maili często ruchomych godzin pracy rodziców. Nauczyciele mówili wprost, że są to puste godziny, bo rodzice z nich nie korzystają. A rodzice sygnalizowali, że kontakt ze szkołą nie może opierać się jedynie na wyznaczonych godzinach, powinien być elastyczny i dostosowany do ich potrzeb. Wkrótce w ramach deregulacji godziny „czarnkowe” zostaną zlikwidowane. ©℗

Przygotował Artur Radwan