- Lokalne władze powinny mieć możliwość wprowadzenia rodzinnej stawki za wodę. Za przysłowiową złotówkę za pierwszy m sześc. czy nawet za darmo - uważa Przemysław Koperski, wiceminister infrastruktury.
Krzysztof Bałękowski: Na jakim etapie jest przygotowanie projektu nowelizacji ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków, która ma przekazać gminom kompetencje do zatwierdzania taryf za wodę i ścieki?

Przemysław Koperski: Projekt nowelizacji jest na etapie wewnątrzresortowych uzgodnień w celu wypracowania ostatecznej wersji dokumentu. Po zakończeniu tego etapu przedmiotowy projekt ustawy zostanie przekazany do uzgodnień międzyresortowych, opiniowania i konsultacji publicznych oraz zostanie zamieszczony na stronie Rządowego Centrum Legislacji (RCL).

Założenia nowych przepisów poznaliśmy trzy miesiące temu, kiedy projekt trafi do Sejmu – jaki harmonogram państwo przyjęli?

Chcielibyśmy, żeby projekt do końca sierpnia pojawił się w RCL, a pod obrady Sejmu trafił jesienią.

Co zostało do ustalenia?

Materia planowanej regulacji jest złożona – zarówno ze względu na podmioty objęte i zainteresowane nowymi przepisami, jak i jej przedmiotowy zakres. Dlatego trwają jeszcze prace nad ostatecznym kształtem przepisów. Z jednej strony trzeba bowiem zabezpieczyć prawo dostępu mieszkańców do taniej, bezpiecznej i zdrowej wody, ale również bezpłatnej, czy za symboliczną złotówkę, w określonym zakresie. Z drugiej zaś strony, należy dać gminom, na których spoczywa ten obowiązek, jako zadanie własne oraz przedsiębiorstwom, odpowiedzialnym za realizację tego zadania, instrumenty, aby mogły wykonać je w interesie obywateli. Szerokie konsultacje, które obecnie prowadzi ministerstwo, w założeniu mają doprowadzić do wypracowania optymalnych przepisów satysfakcjonujących zarówno obywateli, jak i dostawców wody. Zdaję sobie sprawę, że w niektórych aspektach trzeba godzić ogień z wodą i jednocześnie wykazać się rozwagą. Każdy, niezależnie od statusu społecznego, powinien mieć zagwarantowany dostęp do wody pitnej. W pewnym zakresie woda jest dobrem podstawowym. Nie można odbierać komuś tego prawa tylko ze względu na rachunek ekonomiczny. Chociaż nie można doprowadzać do sytuacji, w której powszechność taniej wody rodzi źródła jej marnotrawienia. Stąd pomysł, mocno podkreślany przez Lewicę, w tym wicepremiera Gawkowskiego, by nowy system był progresywny.

W gminach i branży wodociągowo-kanalizacyjnej największe wątpliwości budzi rola Wód Polskich. Czy obecny regulator będzie mógł zablokować podwyżki cen sięgające 15 proc. w odniesieniu do średniej ceny w regionie, czy będzie wydawał wyłącznie niewiążącą opinię?

Jednym z głównych kierunków i zmian nowego projektu jest częściowy powrót do uregulowań obowiązujących przed wejściem w życie przepisów nowelizujących ustawę o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę z 2018 r., obejmujących w szczególności zatwierdzenie taryfy w drodze uchwały rady gminy, a nie w drodze decyzji administracyjnej. Obecnie szczegółowe rozwiązania są jeszcze wypracowywane i podlegają wewnątrzresortowym uzgodnieniom, w szczególności dotyczącym roli Wód Polskich w procesie zatwierdzania taryf. W jednym z wariantów zakłada się opiniowanie taryf przez Wody Polskie, jeżeli podwyżki przekraczałyby założony w przepisach próg.

Czyli decyzja Wód Polskich nie będzie ostateczna?

Ostateczną decyzję co do wysokości cen wody w tym rozwiązaniu pozostawia się radom gmin.

Czy analizowany jest też wariant, w którym rada gminy będzie jednak musiała dostosować się do opinii Wód Polskich, czy nie jest to brane pod uwagę?

Rozmawiamy o tym z samorządami i Izbą Gospodarczą „Wodociągi Polskie”. Stoję na stanowisku, że opinia Wód Polskich – wydana w krótkim, określonym przepisami, terminie – powinna trafiać pod obrady rady gminy, bo przecież to radni reprezentują mieszkańców, i być elementem refleksji nad tym, jakie te stawki powinny być. Natomiast cała idea polega na tym, żeby to samorządy terytorialne odpowiadały za wysokość taryf.

Co zdecydowało o takim kierunku zmian – czy resort nie rozważał pozostawienia tych kompetencji Wodom Polskim, ale przy takiej zmianie procedury, która uniemożliwiałaby np. blokowanie uzasadnionych podwyżek?

Cel projektu ustawy wpisuje się w politykę decentralizacji działań administracji, bo sprawy lokalne powinny być załatwiane na możliwie najniższym szczeblu administracji publicznej. Ponadto projekt ustawy stanowi odpowiedź na postulaty zgłaszane przez stronę samorządową dotyczące uelastycznienia oraz usprawnienia procesu zatwierdzania taryf za wodę i ścieki, co ma zapewnić ponowne włączenie organu gminy w ten proces. Władze lokalne – prezydent, burmistrz, wójt wraz z radnymi – odpowiadają za efektywność pozyskiwania i wydatkowania pieniędzy m.in. na systemy wodno-kanalizacyjne, muszą mieć zatem w mojej opinii instrumenty do prowadzenia polityki odpowiedzialnej, gwarantującej powszechny, tani, a w prawidłowym modelu i bezpłatny w określonych granicach dostęp do wody pitnej oraz dbać o bezpieczeństwo i sprawność działania całego systemu. Chociaż to wiąże się z ponoszeniem odpowiedzialności za swoje decyzje przed mieszkańcami. Założenia uwzględniają jednocześnie wnioski Najwyższej Izby Kontroli, dotyczące odpowiednich mechanizmów chroniących mieszkańców w tym obszarze.

Czy taryfy będą nadal obowiązywać przez trzy lata, czy może przez rok albo w zależności od wniosku przedsiębiorstwa od 1 roku do 3 lat?

Zakładamy, że przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne będzie miało możliwość określenia taryfy nie dłużej niż na trzy lata, co zapewni pewną elastyczność w jej zatwierdzaniu.

Czy – tak jak w obecnym systemie – będzie możliwość skrócenia taryfy i zawnioskowania o podwyżkę wcześniej, np. przy nagłym wzroście kosztów?

Jesteśmy zwolennikami systemu kroczącego – nawet jeśli taryfa będzie prognozowana na trzy lata, to można ją w uzasadnionych okolicznościach aktualizować. Za to mają przede wszystkim wziąć odpowiedzialność samorządy i prowadzić taką politykę, która gwarantuje mieszkańcom dostęp do bezpiecznej, taniej wody i do kanalizacji. Żeby to realizować, trzeba mieć instrumenty. Ale zmiana taryfy może być nie tylko w górę, lecz także w dół.

W obecnej sytuacji obniżki byłyby chyba możliwe wyłącznie przy dopłatach z gminnych budżetów.

Absolutnie nie. Przeprowadzaliśmy analizy i wszystko zależy od tego, jakie są stawki amortyzacji inwestycji przyjmowane przez przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne, które są wliczane do taryf. W niektórych samorządach są one zbyt wysokie. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żeby np. rury kanalizacyjne nie były amortyzowane 30 lat, tylko 40, 50 czy 60. Wtedy mamy zupełnie inne koszty przedsiębiorstw. Najwyższa Izba Kontroli zwracała już na to uwagę. Dlatego nie wykluczam obniżek stawek za wodę. Bardzo dużo będzie zależało od podejścia samorządowców.

W regionach, w których ceny wody są zaniżane przez małe gminne zakłady budżetowe i dopłaty do taryf, spółki obawiają się negatywnych opinii o podwyżkach przekraczających 15 proc.

Spływają do nas propozycje mechanizmów zabezpieczających. Część z nich odnosi się chociażby do automatycznych zmian taryf związanych z inflacją. Analizujemy je, ale jeszcze za wcześnie, żeby mówić o szczegółach.

W poprzednich latach Wody Polskie niechętnie akceptowały podwyżki cen o więcej niż 10 proc., a ostatnio na porządku dziennym są takie na poziomie co najmniej 25–30 proc.

Te ruchy pokazują tylko, że obowiązująca ustawa jest zła i trzeba ją poprawić. Samorządy od początku sygnalizowały, że to one powinny kształtować poziom cen.

Kilka razy wspomniał pan o bezpłatnej wodzie pitnej, co miał pan na myśli?

Lokalne władze powinny mieć możliwość wprowadzenia rodzinnej stawki za wodę. Za przysłowiową złotówkę za pierwszy m sześc. w okresie rozliczeniowym (zazwyczaj jest to miesiąc) czy nawet za darmo. To głosy, które płyną do mnie z mojego środowiska, z Lewicy. Nie wyobrażam sobie, żeby z jednej strony rodziny, ze względu na opłaty, ograniczały zużycie wody na potrzeby sanitarne czy przygotowanie posiłków, a z drugiej, żeby ktoś bez uzasadnionej potrzeby zużywał dziesiątki metrów sześciennych, płacąc tę samą stawkę. Podstawowy dostęp do wody, w szczególności bezpłatnej wody pitnej, należy się każdemu człowiekowi niczym tlen. Chcemy stworzyć w końcu ramy prawne zachęcające samorządy, instytucje i biznes do odważnej realizacji przyjętych na poziomie europejskim w tym zakresie regulacji w ramach inicjatywy obywatelskiej „Right2Water”(bezpieczna woda pitna z kranu).

W grę wchodziłyby progi dochodowe?

Nie, dlaczego? Zgodnie z unijnymi dyrektywami dostęp do bezpłatnej wody pitnej powinien być zapewniony m.in. w instytucjach publicznych. Jeśli tak, to może to również dotyczyć gospodarstw domowych. To trzeba uregulować. Najtańsza woda to ta niewykorzystana, w związku z tym stawiamy na oszczędności, ale chcemy też bezpłatnego dostępu do wody pitnej dla rodzin w określonym zakresie. Taryfy powinny być na tyle elastyczne, żeby samorząd mógł wprowadzić zerową stawkę za zużycie pierwszego metra sześciennego. ©℗

Rozmawiał Krzysztof Bałękowski