Miasta intensywnie pracują nad uchwałami krajobrazowymi, które uporządkują przestrzeń publiczną, a firmy reklamowe już przestrzegają je przed łamaniem prawa i grożą pozwami sądowymi. Dla swoich działań szukają wsparcia u ministra infrastruktury i budownictwa.
Ustawa krajobrazowa (Dz.U. z 2015 r. poz. 774) obowiązuje od września 2015 roku. Jak przekonywał jeszcze poprzedni rząd, jest to pierwsze narzędzie, które daje nadzieję na kompleksowe uporządkowanie chaotycznej przestrzeni miejskiej. Definiuje m.in. pojęcie reklamy i szyldu, nakłada obowiązek sporządzania przez samorząd wojewódzki audytu krajobrazowego, a radom gmin przyznaje uprawnienia do przyjęcia uchwał, w których określą zasady i warunki sytuowania reklamowych tablic (przy czym możliwe są różne regulacje dla poszczególnych obszarów gminy).
Tablice na cenzurowanym
Od wielu miesięcy w miastach trwają prace nad wdrożeniem odpowiednich regulacji. W Opolu propozycje do uchwały można zgłaszać do 19 sierpnia. Olsztyn również rozpoczął konsultacje społeczne. Kraków ostateczny projekt swojej uchwały przedstawi jesienią, by pod koniec roku przegłosowali go radni.
Ile legalnych reklam jest obecnie w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna
Niektóre zapisy projektowanych uchwał przewidują daleko idące ograniczenia. Na przykład w jednej z wyznaczonych stref w Krakowie obowiązywać będzie zakaz sytuowania m.in. tablic i urządzeń reklamowych o wysokości przekraczającej 9 m (w przypadku tablic) lub o powierzchni ekspozycji większej niż 18,5 mkw. (dotyczy urządzeń reklamowych).
Branża reklamowa już jest zaniepokojona planowanymi zmianami. Do ministra infrastruktury i budownictwa Andrzeja Adamczyka trafiło pismo, w którym jej przedstawiciele przekonują, że firmy legalnie instalujące nośniki reklamy zewnętrznej będą kozłem ofiarnym ustawy krajobrazowej.
Jako przykład wskazywana jest koncepcja uchwały krakowskiej. Branża wskazuje, że łamie ona podstawową zasadę prawa, zgodnie z którą nie działa ono wstecz. „Nośniki reklamy systemowej są zbudowane zgodnie z prawem i pozwoleniami krakowskich urzędników. Jednak w myśl projektu uchwały to, na co krakowscy urzędnicy wydali pozwolenie, może stać się niezgodne z prawem lokalnym. Takie rozwiązanie spowoduje, że firmy odpowiedzialne za legalną reklamę systemową będą musiały w dużej mierze ograniczyć działalność ze względu na nakaz demontażu większości swoich nośników” – czytamy w piśmie do ministra Andrzeja Adamczyka. Mowa o niebagatelnych kwotach – wartość legalnie postawionych reklam w stolicy Małopolski szacowana jest na ok. 70 mln zł.
Kolejny zarzut dotyczy stawiania na równi reklamy dzikiej (która może stanowić nawet 80 proc. wszystkich reklam w Krakowie) i legalnej. Jak wynika z pisma, „doprowadza to do sytuacji, w której nie warto być uczciwym, bo konsekwencje są jednakowe dla legalnie i nielegalnie działających przedsiębiorców”.
Realna groźba
Z naszych informacji wynika, że w lipcu doszło do spotkania przedstawicieli jednej z największych firm reklamowych CityBoard Media z urzędnikami Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa (MIB). Chodziło o zwrócenie uwagi na problemy, jakie mogą wyniknąć dla całej branży, gdy uchwały samorządowe zaczną wchodzić w życie. Sam resort dystansuje się od sprawy. – Po udzieleniu pisemnych wyjaśnień w zakresie właściwości MIB, w obszarze których nie znajduje się sprawowanie nadzoru nad gminami w zakresie uchwalania prawa miejscowego, w tym tzw. uchwał krajobrazowych, przedstawiciele firmy podtrzymali prośbę o spotkanie – odpisał nam wydział prasowy MIB.
Branża przestrzega, że wiele spraw związanych z koniecznością usunięcia legalnych dzisiaj nośników reklamowych znajdzie swój finał w sądach. – Jeżeli uchwały prawa lokalnego, np. w Krakowie czy Gdańsku, miałyby wejść w życie w obecnym kształcie, to skończy się to lawiną procesów – przestrzega Andrzej Grudziński, pełnomocnik zarządu Cityboard Media. Jego zdaniem firmy z branży OOH (reklamy zewnętrznej) będą musiały zrekompensować swoim klientom poniesione straty. Po kieszeni dostać mogą też dzierżawcy reklam, spółdzielnie czy drobni przedsiębiorcy, czerpiący korzyści z legalnych reklam. – Jeśli poszkodowani skierują swoje kroki na drogę prawną, może się to okazać fatalne w skutkach dla samorządów – dodaje.
Ważne zyski
Takiego scenariusza nie obawia się na razie krakowski radny Grzegorz Stawowy. – Od jesieni projekt uchwały będzie wyłożony, a pod koniec roku poddany pod głosowanie. Będzie więc jeszcze możliwość dyskusji, zwłaszcza że wielu radnych dziś twierdzi, że uchwała w obecnej wersji nie podoba im się. Potem planowane jest jeszcze roczne vacatio legis. Nie wydaje mi się, by wiele kontraktów między klientami a firmami reklamowymi na umieszczenie reklamy w danym miejscu trwało dłużej niż rok – przekonuje.
Jednocześnie przyznaje, że projektowana uchwała krajobrazowa Krakowa daje miastu narzędzia do usunięcia również legalnych reklam. A to może spowodować opory także poza branżą. – Zmiany dotkną też część osób wydzierżawiających nośniki reklamowe, bo stracą wielu klientów takich jak firmy outdoorowe, które dzierżawią od nich powierzchnie reklamowe. Protestować będą też wspólnoty i spółdzielnie mieszkaniowe, które też mają pewne przychody z reklam wieszanych na elewacji budynków – wskazuje Grzegorz Stawowy.
Szacuje się, że w Krakowie osoby prywatne, firmy, spółdzielnie czy urzędy rocznie zarabiają na dzierżawie gruntu pod legalne nośniki reklamowe ponad 20 mln zł.