Jak dowiedział się DGP, Związek Miast Polskich (ZMP) szacuje, że tegoroczna tzw. kroplówka powinna wzrosnąć o ok. 4,4 mld zł. Wszystko po to, aby ubytki we wpływach z PIT w 2024 r. (spowodowane Polskim Ładem – reformami podatkowymi poprzedniego rządu) były w równym stopniu rekompensowane poszczególnym rodzajom JST. W piątek w tej sprawie odbyło się zwołane pilnie spotkanie z szefem resortu finansów Andrzejem Domańskim.
Niesprawiedliwy podział pieniędzy
Przypomnijmy, że Ministerstwo Finansów zdecydowało się podzielić kwotę 10 mld zł na dwie pule. Proporcjonalnie do udziałów w PIT ma być rozdysponowane między samorządami 8,2 mld zł, a pozostałe 1,8 mld zł będzie stanowiło uzupełnienie subwencji ogólnej. Dzięki temu samorządy mają zapewnione minimalne wsparcie (np. najmniejsze gminy, do 5 tys. mieszkańców, dostaną co najmniej 1 mln zł, a powiaty do 75 tys. mieszkańców – przynajmniej 3 mln zł).
Chociaż nominalnie najwięcej pieniędzy, bo 3,65 mld zł, dostaną miasta na prawach powiatu, to – według wyliczeń ZMP – stanowi to tylko 30,34 proc. ich ubytków z PIT. „Największy zysk otrzymał Tarnobrzeg, którego łączna rekompensata wynosi 36,6 proc.” – informują samorządowcy.
Jeszcze mniejszą rekompensatę otrzymają gminy miejskie. W ich przypadku 944 mln zł odpowiada 31,5 proc. tegorocznych strat. Jak podkreślają lokalni włodarze, podział jest najmniej korzystny dla miast średniej wielkości, w lepszej sytuacji są metropolie. Warszawa dostanie ponad 973 mln zł (z części dla gmin i powiatów), a więc prawie 10 proc. wszystkich pieniędzy przeznaczonych dla samorządów.
Zadowolone mogą być gminy wiejskie, na których konta wpłynie 2,31 mld zł, a to oznacza, że rząd zrekompensuje im 53,6 proc. strat podatkowych. Gminy miejsko-wiejskie odzyskają 39,3 proc. (1,57 mld zł), a powiaty – 42 proc. (3,65 mld zł). „Przytuły (woj. podlaskie) otrzymają kroplówkę w wysokości 607 tys. zł, co stanowi 266 proc. ubytku w PIT, wynoszącego 228 tys. zł” – wskazuje ZMP.
Jednocześnie Przytuły od lat plasują się w czołówce najbiedniejszych gmin w Polsce. Nominalnie z tegorocznej kroplówki mniej pieniędzy dostanie tylko gmina Krempna (woj. podkarpackie) – 570 tys. zł. Lokalni włodarze z miast uważają jednak, że taki podział pieniędzy jest dyskryminujący i Ministerstwo Finansów powinno dosypać do kroplówki w taki sposób, aby rekompensaty wszystkich kategorii JST wyniosły procentowo przynajmniej tyle, ile mają dostać gminy wiejskie.
– Policzyliśmy, że trzeba dołożyć 4,4 mld zł, żeby wszystkie kategorie miały po 53,6 proc. – mówił przed spotkaniem z kierownictwem resortu finansów Marek Wójcik, ekspert ds. legislacyjnych ZMP.
Przedstawiciele mniejszych gmin są zadowoleni z wprowadzonych minimalnych progów wsparcia, a na inicjatywę kolegów z większych ośrodków patrzą z rezerwą.
– Podstawowe realia zostały naszym zdaniem uwzględnione. Miasta mają prawo walczyć o swoje, ale stosują złą narrację, chociażby wytykając Przytuły. To gmina totalnie spauperyzowana. Nawet gdyby podwoić jej budżet, to i tak krezusem nie będzie. W związku z tym – znaj proporcjum, mocium panie – komentuje Leszek Świętalski, dyrektor biura Związku Gmin Wiejskich RP.
ZMP chce również jak najszybszej wypłaty pieniędzy, ponieważ do 15 listopada wójtowie (burmistrzowie lub prezydenci miast) muszą przygotować projekty przyszłorocznych budżetów. „Minister zapowiada, że nastąpi to dopiero po nowelizacji ustawy budżetowej, a JST już są bez pieniędzy” – informują samorządowcy.
Z informacji DGP wynika, że podczas piątkowego spotkania postulowano dosypanie do kroplówki kwoty 4,4 mld zł.
– Padła ta kwota, ale minister bezpośrednio się do tego nie odniósł i sądzimy, że będzie problem z tym, żeby rekompensata była sprawiedliwa dla miast średniej wielkości – słyszymy.
Nie ustalono terminu wypłaty kroplówki, ale resort zgodził się na szybsze przelanie listopadowej transzy z subwencji: oświatowej, równoważącej i regionalnej.
Więcej pytań
W ostatnich dniach Ministerstwo Finansów przekazało samorządom, jakie dokładnie dochody uzyskają w 2025 r. (patrz: infografika). Zdziwienie wzbudziła wysokość rezerwy na uzupełnienie dochodów (przeznaczona m.in. na oświatę, inwestycje w zakresie dróg publicznych czy pomoc społeczną). Pierwotnie – w pierwszym, lipcowym projekcie nowej ustawy o dochodach JST – miała ona wynieść ponad 1,3 mld zł. Korporacje samorządowe wynegocjowały jej wzrost o 700 mln zł. W międzyczasie projekt jednak uległ zmianie i wyjściowa kwota została określona na 1 mld zł. Stąd w przyjętej już przez Sejm i Senat ustawie mowa jest o 1,7 mld zł. Samorządy domagają się 2 mld zł.
– Z tego wynika pewien chaos komunikacyjny. Była sprzeczka słowna o tę rezerwę i nie spotkaliśmy się we wspólnym punkcie – mówi osoba znająca kulisy rozmów.
Podczas spotkania poruszono również kwestię przedłużenia do końca 2029 r. złagodzonych reguł dotyczących zadłużania się przez JST (ta sprawa również została wynegocjowana podczas rozmów o nowym systemie finansowania). Samorządowcy rozważali wykorzystanie w tym celu drugiej nowelizacji ustawy powodziowej. Strony uznały jednak, że mogłoby to zostać potraktowane jak kolejna „wrzutka”, czyli wykorzystanie nowelizacji innej ustawy do załatwienia niezwiązanej z nią sprawy. Poluzowanie zasad z art. 242 i 243 ustawy z 27 sierpnia 2009 r. o finansach publicznych (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 1530 ze zm.) ma więc przejść pełną ścieżkę legislacyjną.
Ponadto potwierdzono, że zostaną powołane dwa specjalne zespoły: do spraw reformy finansowania oświaty – zgodzono się, że poza zmianą zasad finansowania trzeba w tym obszarze również szukać oszczędności – oraz standaryzacji zadań zleconych (od lat samorządy alarmują, że dotacje celowe nie pokrywają kosztów tych zadań).
©℗