Rafał Szczepański Odłożenie reformy o trzy lata to efekt braku woli politycznej. Tym bardziej że jej przeprowadzenie nie wymagałoby jakichś wielkich środków z budżetu państwa.
Rząd przedłużył tymczasowe przepisy o janosikowym na kolejne trzy lata. Gdy rząd PO-PSL wprowadzał tę prowizorkę, przestrzegał pan, że system tymczasowy, który miał dać czas na wypracowanie kompleksowej reformy, może stać się permanentny. Wierzy pan jeszcze w tę reformę?
To nie jest kwestia wiary, tylko przeświadczenia, że ta reforma jest potrzebna. Janosikowe musi zacząć być systemem solidaryzmu, a nie łupić Mazowsze, Warszawę oraz niektóre powiaty. Chciałbym zwrócić uwagę, że wiele środowisk już wypowiedziało się krytycznie o systemie janosikowego. Mieliśmy przecież wyrok TK, sejmowa komisja ustawodawcza jednogłośnie uznała, że te przepisy są złe, podobnie ich niekonstytucyjność wykazał prokurator generalny. Niestety Ministerstwo Finansów za poprzedniego rządu ewidentnie nie miało woli dokonywać tej reformy, uciekało od problemu i tylko pod wpływem presji społecznej i medialnej, a także groźby bankructwa województwa mazowieckiego przyjęto protezę legislacyjną, która – jak się okazuje – będzie stosowana jeszcze przez trzy lata.
Rafał Szczepański, inicjatywa „Stop janosikowe” / Dziennik Gazeta Prawna
Nie przekonują pana argumenty ministra finansów Pawła Szałamachy, że z uwagi na wdrażane przez PiS reformy najbardziej optymalnym momentem na zajęcie się przez obecny rząd janosikowym będzie dopiero 2019 r.?
To kwestia priorytetów. Obecny rząd potrafi bardzo szybko działać, podejmować odważne decyzje, nawet te, których skutki bardzo ciężko jest dziś przewidzieć. Ale to są decyzje polityczne, które muszą zostać zrealizowane. Jeśli odkładamy coś na trzy lata, to nie jest to kwestia merytoryczna, lecz brak woli politycznej. I myślę, że to nawet nie tyle wola ministra Szałamachy, ile jego urzędników, którzy od lat zaniedbują temat. Efektem tych zaniedbań jest przyjmowanie na szybko protezy przepisów. A skoro to się dzieje, trzeba to okrasić jakimś komunikatem, czyli tłumacząc się innymi prowadzonymi reformami.
Tylko jak uchwalić projekt ustawy złożony w poprzedniej kadencji Sejmu w sytuacji, gdy mamy już nowy rząd z zupełnie inną wizją tego, jak powinno funkcjonować państwo – także jeśli chodzi o samorządy? Propozycje, które wcześniej były na stole, dziś mogą być już nieaktualne.
Reforma systemu wyrównawczego to nie jest jakaś duża skala w świetle całego budżetu państwa. Zakładamy, że partycypacja budżetu państwa w reformie wynosiłaby ok. 1 mld zł.
Tylko skąd PiS weźmie 1 mld zł w sytuacji, w której głowi się, skąd wziąć pieniądze na dalsze lata funkcjonowania programu „Rodzina 500 plus”?
Powtarzam: nie mówimy o jakichś wielkich środkach w skali budżetu państwa. Brakuje po prostu woli politycznej. Ministerstwo Finansów czuje się niejako obrażone tym, że samorządy i strona społeczna konsekwentnie domagają się zmiany janosikowego. Ten temat ich zmęczył.
Nie czuje się pan teraz trochę osamotniony w tej walce? Rząd za cenę 675 mln zł, które wyda na dopłaty dla samorządowych biorców janosikowego, właśnie kupił sobie kolejne trzy lata spokoju. Marszałek Mazowsza Adam Struzik też sprawę nieco odpuścił – osiągnął to, co chciał, czyli znaczącą ulgę we wpłatach janosikowego wynoszącą 300 mln zł rocznie. I nieważne, że to efekt przepisów tymczasowych. Cel został osiągnięty.
Odczuwam przede wszystkim satysfakcję z tego, że działając w sprawie janosikowego, pomogliśmy obniżyć wpłatę Mazowsza o kilkaset milionów złotych rocznie. W najbliższych trzech latach województwo, zamiast zapłacić ok. 2 mld zł, zapłaci mniej więcej połowę tej kwoty. To oznacza, że mieszkańcy Mazowsza będą mieli więcej pieniędzy na drogi, kulturę czy działalność szpitali. Trudno w tym momencie nie odczuwać satysfakcji. Jak pan wie, nigdy nie występowaliśmy w interesie jednego samorządu, tylko naprawy całego systemu. Problem dotyczy też dużych miast, przecież janosikowe jest ogromnym kłopotem dla Warszawy. Zawsze podkreślaliśmy, że stolica też może płacić, ale na uczciwych zasadach – przecież miasto płaci dwukrotnie zawyżone janosikowe z uwagi na niedoszacowaną liczbę mieszkańców. To samo powiaty, które karane są za to, że wypracowują nadwyżki budżetowe. Niektórym janosikowe zabiera 90 proc. tej nadwyżki. Przecież to skandal. Kompleksowa reforma jest konieczna. Chodzi o pewność przepisów.
Czy samorządy mogą jeszcze liczyć na wsparcie ze strony Trybunału Konstytucyjnego? Co prawda w marcu 2014 r. zapadł wyrok w sprawie niekonstytucyjności przepisów o janosikowym na szczeblu województw, ale z kolei skarga powiatów od dwóch lat nie może się doczekać rozpatrzenia przez TK.
Rzeczywiście trybunał nie popisał się w sprawie janosikowego. Nie chodzi o rozstrzygnięcie, ale o kwestie organizacyjne. Sprawa janosikowego trafiła w trybunale do zamrażarki, choć skarga powiatów dostała pozytywną opinię Sejmu oraz prokuratora generalnego, co było ewenementem. TK wyznaczył skład sędziowski, a następnie „wsadził sprawę na żółwia”. Kiedy był na to czas, trybunał tej skargi nie rozpatrzył i uważam to za poważne zaniedbanie.
Problem w tym, że nawet jeśli trybunał wyda teraz rozstrzygnięcie w sprawie skargi powiatów, po chwili wyjdzie minister Beata Kempa i stwierdzi, że to nie jest żaden wyrok i w związku z tym go nie opublikuje.
Dziś rzeczywiście mamy inną sytuację. Ale przypomnę, że w poprzedniej kadencji pani minister, jako członek sejmowej komisji ustawodawczej, głosowała za przyjęciem stanowiska Sejmu, że janosikowe w skali powiatów narusza polską konstytucję i fundamentalną zasadę solidaryzmu. Ale teraz nie mieszałbym w sprawę minister Kempy i aktualnego sporu o funkcjonowanie TK. Trybunał miał swój czas. I wtedy, gdy problemów nie było, nie dokończył tej sprawy. Wyznaczono tylko skład sędziowski, ale już nie termin rozprawy. A czego należało się spodziewać w świetle wcześniejszych orzeczeń TK? Istniało duże prawdopodobieństwo, że sprawa byłaby rozstrzygnięta na korzyść skarżących powiatów. To rzutowałoby na dzisiejszą sytuację. Już przy pierwszej przedłużce tymczasowych przepisów mieliśmy pretensje do poprzedniego rządu, że nie przygotował rozwiązania zgodnego z orzeczeniem TK. Teraz ewentualny wyrok w sprawie powiatów zwiększyłby nacisk na rząd, by realnie zajął się problemem.
Jaki jest teraz plan działania inicjatywy społecznej „Stop Janosikowe”?
Naszą rolą jest przypominanie rządowi o problemie subwencji wyrównawczej. Jeśli on i posłowie będą chcieli skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, chętnie się włączymy w prace legislacyjne. Tym bardziej że w sprawie janosikowego istnieje już ogromny dorobek prawny, w tym wiele opinii ekspertów. Przy czym chciałbym zaznaczyć, że „Stop janosikowe” nie ma ambicji politycznych, chcemy tylko, by system był wreszcie sprawiedliwy. Niestety dziś samorząd nie jest priorytetem debaty politycznej. Ale to, że sprawę subwencji wyrównawczej dla województw odłożono na kolejne trzy lata, nie oznacza, że ona nie wróci, bo za nieco ponad dwa lata mamy wybory lokalne. Chciałbym też zwrócić uwagę, że kilka lat temu 157 tys. osób poparło nasz ekspercki projekt ustawy bez partyjnych pieniędzy i przy niewielkiej liczbie zaangażowanych osób. Z tych 157 tys. osób ok. 100 tys. to głosy poparcia z samej Warszawy i okolicznych powiatów. A to kapitał nie do przecenienia w każdych wyborach samorządowych. Dziwię się, że kolejny rząd tego nie docenia.