Co czwarty odpad komunalny jest powtórnie wykorzystywany. Tak wynika ze sprawozdań samorządów, jednak eksperci obawiają się, że zawarte w nich dane nie są zgodne z prawdą.
Gminy z odzyskiem śmieci radzą sobie lepiej, niż zakładają przepisy. Z danych, które od marszałków województw otrzymało Ministerstwo Środowiska, wynika, że poziom recyklingu odpadów osiągany przez Polskę rośnie – w 2012 r. wynosił 18 proc., w 2013 r. – 20 proc., w 2014 r. – 25 proc. To więcej niż wymaga rozporządzenie ministra środowiska z 29 maja 2012 r. w sprawie poziomów recyklingu, przygotowania do ponownego użycia i odzysku innymi metodami niektórych frakcji odpadów komunalnych (Dz.U.z 2012 r. poz. 645). Wskazuje ono bowiem, że w 2012 r. poziom recyklingu miał wynieść 10 proc., w 2013 r. 12 proc., a w 2014 r. 14 proc.
– Wynika z tego, że przyjęte narzędzia przynoszą oczekiwane efekty – mówi Jacek Krzemiński, rzecznik resortu środowiska. Chodzi o nowelizację ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (Dz. U. z 2016 r., poz. 250), która zobowiązała gminy do zorganizowania odbierania i zbierania odpadów komunalnych na swoim terenie. Eksperci obawiają się jednak, czy w kolejnych latach uda się gminom uzyskiwać jeszcze lepsze wyniki.
Dynamiczny wzrost
Polska jest bowiem zobowiązana do 31 grudnia 2020 r. osiągnąć poziom 50 proc. recyklingu papieru, metali, tworzyw sztucznych oraz szkła, natomiast odpadów budowlanych i rozbiórkowych (innych niż niebezpieczne) – 70 proc.
– Kluczowe będą lata 2018 – 2020, w których wzrost poziomu recyklingu i przygotowania do ponownego użycia odpadów surowcowych powinien osiągać rokrocznie 10 punktów procentowych, a nie jak obecnie – 2 pkt. Analizując dynamikę lat poprzednich, realizację unijnego celu 50-proc. recyklingu w 2020 r. uznać należy dziś za problematyczne – uważa Tomasz Styś, ekspert Instytutu Sobieskiego.
Tym martwi się również rząd. – Z uwagi na to, że konieczny do osiągnięcia poziom recyklingu znacznie wzrasta, gminy zmuszone będą do jeszcze większego wysiłku organizacyjnego – wskazuje Jacek Krzemiński.
Eksperci mają też wątpliwości co do danych o osiąganym przez gminy poziomie recyklingu. – Nijak mają się one do rzeczywistości. Rozmijają się np. z danymi GUS, z których wynika, że w 2014 r. segregowanych było poniżej 20 proc. śmieci. Gminy wypełniają sprawozdania, potem przesyłają je do marszałków na podstawie informacji otrzymanych od przedsiębiorstw odbierających i przetwarzających odpady. A wiadomo, że papier przyjmie wszystko, tym bardziej że gminy nie mają narzędzi weryfikacji tych sprawozdań. Efektem są sztuczne statystyki – uważa dr Marek Goleń ze Szkoły Głównej Handlowej. Potem Polska na ich podstawie będzie rozliczała się z UE. – Nie byłbym jednak taki pewien, że UE uwierzy we wszystko, co prześlemy. Statystyki Eurostatu również nie potwierdzają danych ze sprawozdań marszałkowskich – przestrzega dr Marek Goleń. Ponadto Komisja Europejska planuje zmiany. Przygotowała nowe, bardziej ambitne cele w zakresie gospodarki odpadami komunalnymi, które określają nowe poziomy recyklingu. Do 2025 r. przygotowanie do ponownego użycia odpadów komunalnych zostanie zwiększone wagowo do co najmniej 60 proc., natomiast do 2030 r. przynajmniej do 65 proc.
Dwa zlecenia
Dlatego specjaliści wskazują na konieczność zmiany obecnego systemu. – W mojej ocenie potrzebne jest uzupełnienie podstawowego instrumentu osiągania przez gminy celów ekologicznych (jakim jest selektywna zbiórka „u źródła”) o nowe narzędzia regulacyjne, organizacyjne i finansowe pozwalające na podnoszenie efektywności przetwarzania odpadów w instalacjach – uważa Tomasz Styś.
Chodzi np. o to, aby gminy były zobligowane do zlecania osobno odbioru śmieci i ich zagospodarowania. Obecnie mogą przeprowadzać jeden przetarg. – Dostawałyby dwie faktury i dzięki temu wiedziałyby dokładnie, ile śmieci odebranych od mieszkańców ostatecznie trafia do instalacji przetwarzania – uważa.
Coraz lepsze wykorzystanie śmieci / Dziennik Gazeta Prawna
Natomiast zdaniem dr. Marka Golenia konieczne jest lepsze monitorowanie tego, co mieszkańcy wrzucają do kosza.
– Jeżeli deklarują, że śmieci będą segregować, to za niewywiązywanie się z tego obowiązku powinny być nakładane kary – mówi. I podaje przykład gminy, która kontroluje, ile dokładnie odpadów do punktów selektywnej zbiórki oddają mieszańcy. – Każde gospodarstwo domowe w zabudowie wielorodzinnej ma kartę z kodem kreskowym, dzięki której zapisywana jest nie tylko ilość oddanych posegregowanych odpadów, ale także miejsce i czas – wyjaśnia.
Samorządowcy uważają jednak, że do 2020 r. zdążą uzyskać 50-proc. wynik. – Gminy biorą za to pełną odpowiedzialność – mówi Edward Trojanowski ze Związku Gmin Wiejskich RP. – Pomoże nam w tym wprowadzenie inhouse na śmieci – uważa. – Dzięki temu odzyskamy kontrolę nad odpadami – dodaje.