Resort środowiska chce, aby samorządy mogły bez przetargu wybierać własne firmy, które zajmą się wywozem odpadów. Przeciw jest Ministerstwo Rozwoju.
Coraz częściej segregujemy śmieci / Dziennik Gazeta Prawna
Poprawkę w tej sprawie resort środowiska złożył do projektu nowelizacji ustawy o zamówieniach publicznych. Proponuje, aby wprowadzić za jej pośrednictwem zmianę w ustawie o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1399 ze zm.). Zgodnie z propozycją MŚ samorządy mogłyby zlecać w drodze in-house, czyli swoim firmom, odbiór odpadów komunalnych od właścicieli nieruchomości bez konieczności przeprowadzania przetargu. W ten sam sposób mogłyby zlecać własnym przedsiębiorstwom także budowę, utrzymanie i eksploatację instalacji do przetwarzania śmieci.
– Proponowane przepisy wprowadzają możliwość wyłączenia spod reżimu zamówień publicznych zlecenia tych zadań kontrolowanym podmiotom. Jest to zmiana postulowana przez samorządy – uzasadnia Ministerstwo Środowiska.
Resort rozwoju jednak się nie zgadza, aby taką poprawkę włączyć do przygotowanego przez niego projektu nowelizacji ustawy o zamówieniach publicznych.
– Propozycja MŚ nie ma na celu wdrożenia przepisów dyrektyw. Jest poza zakresem projektu – argumentuje lakonicznie resort rozwoju.
Nie ma zgody
Samorządy są oburzone. – Niech resort rozwoju nie opowiada banialuków – stwierdza Andrzej Porawski ze Związku Miast Polskich. – Jak najbardziej proponowana materia przez MŚ wpisuje się w zakres projektu, nad którym pracuje MR. Przecież w nim również mają być określone zasady zlecania zadań w trybie in-house. Nowela wprowadza przecież jego nową definicję, a poprawka resortu środowiska dotyczy właśnie tej kwestii. Będziemy się starali, aby resort rozwoju zmienił zdanie. Przed nami posiedzenie Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego, na którym może uda się przekonać go do propozycji MŚ – dodaje.
Resort środowiska również nie wycofuje się ze swojej propozycji. – Nasze stanowisko jest w tym względzie jasne. Proponujemy odejście od obowiązkowych przetargów na śmieci – podkreśla Michał Milewski z MŚ.
– Kwestia projektu o zamówieniach publicznych nie jest jeszcze zamknięta, będziemy na ten temat rozmawiać – dodaje.
Resort środowiska mógłby też skierować na ścieżkę legislacyjną własny projekt nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Obawia się jednak, że można by mu zarzucić niekonstytucyjność z uwagi na tworzenie wyłomów w prawie o zamówieniach publicznych.
Z tym jednak nie zgadzają się eksperci. – Warto zauważyć, że odbiór odpadów komunalnych jest obecnie chyba jedynym zadaniem gminy, które nie może być realizowane w trybie zamówienia in-house. Należy więc stwierdzić, że to właśnie teraz mamy do czynienia z wyjątkiem od reguły powszechnej – zauważa Tomasz Styś, ekspert Instytutu Sobieskiego.
Samorządowcy są zdeterminowani.
– Jeżeli rząd nie znajdzie porozumienia w kwestii odejścia od przetargów na śmieci, będziemy starali się o poparcie wśród posłów – zapowiada Andrzej Porawski.
Już obecnie w Sejmie na rozpatrzenie czeka projekt nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, który został złożony przez posłów PSL i ma on poparcie PiS. Ludowcy również proponują odejście od przetargów na śmieci.
Wyrok na prywaciarzy
Planami posłów i MŚ są zaniepokojeni prywatni przedsiębiorcy. – Wprowadzenie in-house na śmieci doprowadzi do monopolu rynku i będzie wyrokiem śmierci na przedsiębiorstwa prywatne – przekonuje Witold Zińczuk, przewodniczący rady Polskiej Izby Gospodarki Odpadami. – Już dochodzą do mnie informacje, że gminy będą zwlekać z przeprowadzeniem przetargu do czasu uchwalenia planowanej regulacji, aby potem wskazać własną firmę. Jak tylko zacznie ona obowiązywać, będą powoływać własne podmioty, które przejmą wywóz śmieci – ostrzega.
W jego ocenie spowoduje to docelowo wzrost cen za odbiór odpadów.
– Może najpierw ceny za śmieci będą niskie, ale potem znacznie wzrosną, bo nie będzie konkurencji. Dlatego mam nadzieję, że zwycięży w tej debacie interes publiczny i to stanowisko Ministerstwa Rozwoju, które pozwala na utrzymanie prywatnych firm – tłumaczy Witold Zińczuk.
Wyjaśnia, że zgodnie z unijną dyrektywą in-house to wyjątek od reguły. – Gdy nie ma na rynku żadnych podmiotów, którym instytucja publiczna mogłaby zlecić zadanie, przekazanie go własnej spółce jest jedyną drogą, aby można było je zrealizować. Ale jeżeli na rynku działa zdrowa konkurencja, nie ma żadnych argumentów, które przemawiają za jego stosowaniem – podsumowuje przewodniczący PIGO.