Od początku 2016 roku nie wolno będzie składować takich zanieczyszczeń. To kłopot dla wielu oczyszczalni komunalnych. Branża wodociągowo-kanalizacyjna uważa, że na całkowite rozwiązanie problemu potrzeba ok. 2 mld zł.
Składowanie dotyczy dziś 30-40 proc. osadów, choć trzeba przyznać, że w ostatnich latach odnotowaliśmy spory postęp w ich przetwarzaniu. Zakaz takich działań wynika z dyrektywy 1999/31/WE z 26 kwietnia 1999 r. w sprawie składowania odpadów. Zabrania ona składowania osadów ściekowych, których ciepło spalania wynosi powyżej 6 MJ/kg suchej masy. Do polskiego prawa zostało wprowadzone rozporządzeniem ministra gospodarki z 8 stycznia 2013 r. w sprawie kryteriów oraz procedur dopuszczania odpadów do składowania na składowisku odpadów danego typu (Dz.U. z 2013 r. poz. 38). Przepis obowiązywać będzie od 1 stycznia 2016 r. i według przedstawiciel branży nie ma co liczyć, by został przesunięty.
W trudnej sytuacji są przede wszystkim mniejsze i starsze oczyszczalnie, w których nie przewidziano urządzeń przetwarzających osady. Do tej pory takie osady trafiają np. na składowiska komunalne, gdzie stanowią tzw. przekładki lub służą do rekultywacji.
Dobrze jest spalić
Jak wobec tego postępować z osadami po 1 stycznia 2016 r.? Bardzo dobrym sposobem jest ich spalanie lub współspalanie. – W Polsce jest 11 dużych oczyszczalni ścieków, które mają swoje monospalarnie osadów – mówi Tadeusz Rzepecki, prezes Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie. – Między innymi w Warszawie, Krakowie, Kielcach, Olsztynie, Gdańsku, Gdyni, Zielonej Górze czy Łomży, ale zamieniają one na ciepło przede wszystkim własne osady.
Dla tych, którzy nie mają własnych spalarni, wyjściem może być przekazywanie odpadów do współspalania, np. w cementowniach. By się to opłacało, osady muszą być wysuszone, czyli w oczyszczalni musi być odpowiednia instalacja. Jak wyjaśniają przedstawiciele IGWP, w zależności od koniunktury cementowni albo trzeba za spalenie zapłacić, albo oczyszczalnia dostanie za to pewną kwotę pieniędzy.
Opłacalne dla oczyszczalni może być natomiast wytwarzanie biogazu z odpadów. Wytworzona w ten sposób energia pokryć może np. zapotrzebowanie oczyszczalni. Jednak do tego potrzebne są inwestycje i jeśli ktoś do tej pory nie rozpoczął budowy, raczej nie ma szans, by zdążył przed 1 stycznia 2016 r.
Na pole i łąkę
Pozostaje więc stosowanie w środowisku. – Od 2016 r. trzeba będzie bardziej wykorzystywać tę możliwość – uważa Tadeusz Rzepecki.
Może to być stosowanie pod uprawy rolnicze przeznaczone do spożycia przez ludzi – ale do tego celu nadaje się tylko niewielka ilość osadów, nieprzekraczająca wymaganych przepisami parametrów. Większa ilość osadów znajdzie zastosowanie pod uprawy nie przeznaczone do spożycia, np. wykorzystywane dla celów energetycznych. – Bardzo dobrym wykorzystaniem osadów jest używanie ich do rekultywacji terenu – wyjaśnia Tadeusz Rzepecki. – Problem w tym, że takich terenów jest coraz mniej.
Należy pamiętać, że przed wprowadzeniem osadów do gruntu należy spełnić wymogi bezpieczeństwa sanitarnego, chemicznego i środowiskowego. Takie metody są zalecane w Krajowym Planie Gospodarki Odpadami z 2014 r. Wymogi zaś są opisane w rozporządzeniu ministra środowiska z 13 lipca 2010 roku w sprawie komunalnych osadów ściekowych (Dz.U. z 2010 r. nr 137, poz. 924). Zgodnie z tymi przepisami limitowane są metale ciężkie, takie jak: kadm, miedź, nikiel, ołów, cynk, rtęć, chrom, w zależności od tego, do jakiego gruntu są wprowadzane i jakie przeznaczenie ma dany grunt. Ze względu na bezpieczeństwo sanitarne należy badać osady na obecność bakterii chorobotwórczych (Salmonella) oraz żywych jaj pasożytów.
Taki odzysk jest zalecany ze względu na dużą zawartość substancji organicznych i mikroelementów, dzięki którym osady ściekowe poprawiają strukturę gleby i są dobrym nawozem.
Kosztowne instalacje
Czy zakaz składowania osadów może skutkować podwyżkami dla mieszkańców? –Niekoniecznie albo niewielkimi, bo składowanie też kosztuje – uważa Tadeusz Rzepecki. – Produkcja biogazu może wręcz przynieść oczyszczalni oszczędności, mniej wyda bowiem na zakup energii albo wręcz będzie mogła sprzedawać ciepłą wodę do ogrzewania. Problem jednak w tym, że takie inwestycje są kosztowne. W skali jednej oczyszczalni wydatek na nową instalacje do suszenia czy fermentacji metanowej osadów to kilka, kilkanaście milionów złotych.
Dlatego zdaniem Tadeusza Rzepeckiego budując instalacje, trzeba postępować racjonalnie. Na wzór regionalnych instalacji do przetwarzania odpadów komunalnych powinna powstać sieć regionalnych instalacji do przetwarzania osadów ściekowych. Aby były one racjonalnie wykorzystane, powinno powstać w kraju 100–150 takich nowych obiektów. Wówczas koszt w skali kraju wyniesie ok. 2 mld zł.