Od wielu lat stawki dla cudzoziemców, którzy czekają na objęcie ochroną międzynarodową, pozostają bez zmian. Rząd zapewnia, że podniesie je jeszcze w tym roku

9 zł wynosi dzienna stawka żywieniowa, 50 zł - miesięczne kieszonkowe na drobne wydatki, 20 zł - środki na zakup artykułów do higieny osobistej - m.in. taka pomoc przysługuje cudzoziemcom, którzy czekają na decyzję w sprawie nadania statusu uchodźcy w Polsce. Kwoty te określa rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych i administracji z 19 lutego 2016 r. w sprawie wysokości pomocy dla cudzoziemców ubiegających się o udzielenie ochrony międzynarodowej (Dz.U. 2016 poz. 311). Nie zmieniły się one od jego wydania, co okazuje się szczególnie dotkliwe teraz, gdy inflacja gwałtownie rośnie.

Wystarczy na niewiele

- Kwoty te są zdecydowanie za niskie. Z uwagi na rosnące koszty powinny zostać zwaloryzowane - mówi Ada Tymińska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Skoro ceny w ciągu zaledwie roku wzrosły o kilkanaście procent, to wiadomo, że za pieniądze, które są przeznaczane na pomoc dla cudzoziemców, można kupić mniej niż rok temu, a tym bardziej mniej niż sześć lat wstecz. Zdarza się, że osoby przebywające w ośrodkach skarżą się na niedojadanie. Sytuację ratują ludzie dobrej woli, którzy z własnych pieniędzy organizują paczki dla osób w ośrodkach i doposażają ich w najpotrzebniejsze rzeczy, artykuły higieniczne czy ubrania. Bez tego bywa naprawdę ciężko - przekonuje.
- Obowiązujące kwoty są głodowe. Tym bardziej że jedzenie w ośrodkach jest słabej jakości, niedopasowane do przyzwyczajeń cudzoziemców - wtóruje jej Karolina Czerwińska z Fundacji Polskie Forum Migracyjne. Przypomina dramatyczny przypadek z ubiegłego roku, kiedy mieszkanka ośrodka dla cudzoziemców przyrządziła rodzinie potrawę z muchomorów, którymi śmiertelnie zatruły się dzieci. - Już wtedy trwała dyskusja nad podwyższeniem stawek na wyżywienie, ale temat ucichł - podkreśla.
Niektóre firmy dostarczają do ośrodków żywność za darmo. - Jednak są to nieregularne dostawy i trudno tym zarządzać, gdy np. firma przywozi 1000 kg bananów albo kilka palet jogurtów - mówi Czerwińska.
Przedstawiciele ośrodków nie chcą udzielać informacji, bo, jak twierdzą, mają zakaz, i kierują do rzecznika Urzędu do Spraw Cudzoziemców (UdSC), ale nieoficjalnie przyznają, że jest coraz trudniej. - Obowiązuje nas umowa, w której są określone stawki, i tego musimy się trzymać. Ale nie ma co ukrywać, że kwoty są niskie, powinny one natychmiast wzrosnąć, bo siła nabywcza pieniądza spada - mówi pracownik jednej z placówek.
UdSC odpowiada zaś zachowawczo. - Jesteśmy świadomi rosnących cen wpływających na koszt przygotowania wyżywienia w ośrodkach dla cudzoziemców. Podejmujemy działania mające na celu zapewnienie odpowiedniej jakości posiłków - zapewnia Jakub Dudziak, rzecznik urzędu.
Nieciekawie wygląda też sytuacja obcokrajowców, którzy czekają na decyzję w sprawie statusu uchodźcy poza ośrodkiem. Im wypłacane jest świadczenie na pokrycie we własnym zakresie kosztów pobytu w Polsce, uzależnione od liczby członków rodziny. Przykładowo dla osoby samotnej wynosi 25 zł dziennie, a w przypadku rodziny czteroosobowej na osobę przypada 12,5 zł.

W zawieszeniu

Dodatkowo problem potęguje to, że w trakcie oczekiwania na decyzję nie można pracować, a jej wydanie trwa miesiącami. - Cudzoziemiec może ubiegać się o pozwolenie na podjęcie pracy dopiero w sytuacji, kiedy w ciągu sześciu miesięcy od złożenia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej szef urzędu ds. cudzo ziemców nie wyda decyzji w tej sprawie - tłumaczy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. A to właśnie te pierwsze pół roku w Polsce jest najcięższe dla cudzoziemców, bo nie mogą zarabiać na własne utrzymanie, często też nie mają już swoich funduszy, bo pieniądze przeznaczyli na podróż. Nierzadko podejmują więc pracę na czarno. - Nie mają innego wyjścia, bo stawki na utrzymanie nie pozwalają na godne życie. Taki cudzoziemiec jest wówczas pozbawiony jakiejkolwiek ochrony przed wyzyskiem - mówi Karolina Czerwińska.
Zdarza się, że brak pieniędzy doprowadza do dramatycznych wyborów - niektóre osoby, zanim otrzymają decyzję w sprawie ochrony międzynarodowej, wolą uciec dalej na Zachód i pracować nielegalnie. Tracą one jednak wówczas szansę na zalegalizowanie pobytu w UE i bardzo komplikują swoją sytuację. - To jest nieracjonalne, ale zmusza ich do tego sytuacja życiowa. Najczęściej pierwszą osobą, która wyrusza w drogę do bezpiecznej z ich punktu widzenia Europy, jest ojciec, głowa rodziny. Zostawia np. w Syrii żonę i dzieci, licząc, że uda się mu jak najszybciej ściągnąć rodzinę albo choć wspierać ją finansowo. Tymczasem musi czekać długie miesiące, jak nie lata, na decyzję o objęciu ochroną, o ile ją w ogóle dostanie, pozostając przez ten czas w zawieszeniu. Przez pierwsze sześć miesięcy procedury nie może podejmować pracy. W związku z tym cała rodzina tymczasowo zostaje bez środków do życia. A warto wziąć pod uwagę, że sama podróż do Europy kosztuje nieraz cały majątek rodziny - tłumaczy Ada Tymińska.

Nie tylko waloryzacja

MSWiA dostrzega problem niskich stawek i zapowiada zmiany. - Rozpoczęły się już prace nad stosownym rozporządzeniem. Planowane zmiany obejmują wzrost stawek dziennych wyżywienia w ośrodku dla cudzo ziemców oraz ekwiwalentu za wyżywienie. Planuje się, że wejdą w życie jeszcze w tym roku - informuje resort.
Zdaniem ekspertów zmiana stawek to jednak za mało. - Rząd powinien wypracować rozwiązanie, które pozwoli cudzo ziemcom czekającym na objęcie ochroną międzynarodową na podejmowanie pracy już od pierwszych dni pobytu w Polsce. Mogliby otrzymywać np. czasowe pozwolenia na zatrudnienie. To rozwiązywałoby też problem kosztów ich utrzymania. Brakuje kompleksowej polityki integracyjnej. Te rozwiązania, które przewiduje prawo, dotyczą tylko cudzoziemców, którzy otrzymują ochronę międzynarodową w Polsce, a wcześniej funkcjonują w swego rodzaju niebycie, korzystając w dużej mierze ze wsparcia m.in. organizacji pozarządowych - uważa Ada Tymińska. ©℗
Na jaką pomoc mogą liczyć imigranci? / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe