Karta dużej rodziny może dyskryminować pary bez ślubu. Nie dostaną jej ci, którzy wspólnie wychowują potomstwo z innych związków.
Karta uprawniająca do zniżek / Dziennik Gazeta Prawna
Pojawiają się konstytucyjne wątpliwości dotyczące przyznawania kart dużej rodziny (KDR). Zasadniczo dokumenty uprawniające do zniżek przysługują rodzinom, które mają na utrzymaniu co najmniej troje dzieci. Problem polega na tym, że rozporządzenie z 27 maja 2014 r. w sprawie szczegółowych warunków realizacji rządowego programu dla rodzin wielodzietnych (Dz.U. poz. 755) zawęża definicję rodziny w stosunku do ustawy z 12 marca 2004 r. o pomocy społecznej (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 182 ze zm.), na mocy której zostało wydane. W efekcie z KDR nie mogą korzystać np. niektóre związki nieformalne wychowujące nawet czwórkę dzieci czy dziadkowie utrzymujący wnuków.

Dzieci różnie traktowane

Zgodnie z ustawą o pomocy społecznej za rodzinę uważa się osoby spokrewnione i niespokrewnione, pozostające w rzeczywistym związku, wspólnie zamieszkujące i gospodarujące. Nie jest to uzależnione od konieczności zawarcia małżeństwa.
Jednak par. 2 ust. 2 rozporządzenia wprowadzającego KDR za rodzinę wielodzietną uznaje taką, w której rodzic (rodzice) lub małżonek rodzica mają na utrzymaniu co najmniej troje dzieci. Wyklucza to zatem przy ubieganiu się o KDR rodzinę, w której np. dwójkę dzieci ma mężczyzna, a dwójkę kobieta (z innych związków), lecz partnerzy żyją w niesformalizowanym związku.
Na takiej definicji korzysta natomiast małżonek rodzica z co najmniej trójką potomstwa, który sam nie ma własnego, bo przysługują mu uprawnienia do zniżek. Karty używać mogą również partnerzy mający wspólne dzieci, ponieważ zgodnie z prawem każde z nich jest rodzicem.
Jak wyjaśnia DGP Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, KDR przysługuje także obojgu rozwiedzionym rodzicom, niezależnie od tego, czy dzieci mieszkają z matką, czy z ojcem. Z kolei w sytuacji, gdy np. mężczyzna ma z poprzedniego małżeństwa trójkę potomków mieszkających ze swoją matką, a z drugą żoną wychowuje dwoje wspólnych dzieci, to jego uprawnienia związane z KDR rozciągają się także na jego nową rodzinę.
Biuro rzecznika praw obywatelskich (RPO), do którego trafiają wnioski o sprawdzenie zgodności przepisów o KDR z konstytucją, zwraca zaś uwagę na sytuację, w której trójkę dzieci wychowują dziadkowie, a rodzice mieszkają gdzie indziej i nie łożą na utrzymanie potomstwa. KDR przysługuje jednak matce i ojcu, a nie babci i dziadkowi.

Wątpliwości konstytucyjne

– Artykuł 18 konstytucji zakłada ochronę każdej rodziny, a naczelną ideą KDR jest zwiększanie szans rozwojowych i życiowych dzieci. Ograniczenie podmiotowe powoduje nieuzasadnione różnicowanie dzieci, a co za tym idzie dyskryminację niektórych z nich – uważa prof. Małgorzata Fuszara, pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania, która na problem zwróciła ostatnio uwagę resortowi pracy.
Podobnego zdania jest Zespół ds. Równego Traktowania w Biurze rzecznika praw obywatelskich. W analizie przygotowanej dla DGP podkreśla, że zgodnie z uchwałą Rady Ministrów, program ma na celu m.in. umacnianie oraz wspieranie rodziny wielodzietnej czy zwiększenie szans rozwojowych i życiowych dzieci i młodzieży z rodzin wielodzietnych. Dlatego w jego ocenie KDR powinna przysługiwać osobom, które łożą na utrzymanie dzieci lub z nimi mieszkają.
– Kluczowe powinno być utrzymywanie trojga lub więcej dzieci, a nie to, jakie więzi biologiczne i/lub prawne łączą je z osobami, które je utrzymują. Pilnej zmiany wymaga więc definicja rodziny wielodzietnej. Lepsza byłaby następująca: rodzina wielodzietna to osoba dorosła lub osoby dorosłe, które mają na utrzymaniu co najmniej trójkę dzieci, niezależnie od tego, czy są to ich biologiczne dzieci, czy też dzieci powierzone ich opiece, czy będące pod ich stałą opieką z innych powodów – wyjaśnia prof. Ryszard Szarfenberg z Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego.
– Zróżnicowanie rodzin pozostających w związkach faktycznych w stosunku do tych w związku małżeńskim, a mających w istocie taką samą liczbę dzieci, nie znajduje uzasadnienia w argumentach racjonalności i proporcjonalności. Zdaje się też być w sprzeczności ze standardami wytyczanymi w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, w którym przyjmuje się, że rodzinę może też stanowić związek faktyczny, zwłaszcza gdy spełnia cechy trwałości – wskazuje dr Marta Derlatka, adwokat, konstytucjonalista.
Zwraca też uwagę na wątpliwości prawne. – Rozporządzenie nie może bez wyraźnego upoważnienia ustawowego wkraczać w sferę regulowaną innymi ustawami, jak też nie powinno modyfikować zawartych w nich treści, a nawet ich powtarzać. Zasady te potwierdzają wyroki Trybunału Konstytucyjnego, np. z 7 listopada 2000 r. (sygn. akt K 16/00) czy z 31 marca 2009 r. (sygn. akt. K 28/08) – tłumaczy Marta Derlatka.
Dlatego jej zdaniem zawężenie w rozporządzeniu ustawowej definicji rodziny rodzi wątpliwości w zakresie konstytucyjności. Podkreśla przy tym, że ograniczenie konstytucyjnych praw i wolności jest dopuszczalne, ale powinno nastąpić w formie ustawy.

Ustawa tego nie zmieni

Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej nie widzi jednak potrzeby zmian. W przesłanym DGP oświadczeniu wyjaśnia, że program rządowy może być kierowany do określonego kręgu podmiotów, tym samym może dotyczyć tylko określonej kategorii osób, zawężonej w porównaniu do zakresu podmiotowego wskazanego w ustawie, stanowiącej podstawę do wydania programu.
Zawężoną definicję rodziny resort powiela także w projekcie ustawy o karcie dużej rodziny, która od 1 stycznia 2015 r. ma zastąpić rozporządzenie. Nie uwzględnił zgłoszonych podczas konsultacji uwag prof. Małgorzaty Fuszary. Proponowała ona rozszerzenie kręgu uprawnionych do korzystania z przywilejów, tak aby zostały nimi objęte wszystkie rodziny, w których wychowywuje się co najmniej troje dzieci.