Powiaty i miasta na prawach powiatu muszą zbierać i przechowywać praktycznie wszystko, co zgubią obywatele. Teraz negocjują zmiany w przepisach. Chcą trzymać tylko cenne przedmioty i znacznie krócej niż obecnie.
Najczęściej odnajdywane są telefony komórkowe, portfele i rowery. Ale trafiają się prawdziwe „rarytasy”. Wśród 2,6 tys. rzeczy, które dziś musi przetrzymywać Kraków, są np. sztuczne zęby, naczynia liturgiczne, trumna czy pieluchy. Warszawa ma w swoim magazynie betoniarkę, znak drogowy, profesjonalny zestaw do gry w pokera, sztuczne futro czy skuter z przebiegiem 65 km. Z kolei we Wrocławiu urzędnicy przechowują m.in. „torbę włamywacza”. – Znajdują się w niej dwie czarne kominiarki, dwie pary rękawic, dwa łomy oraz latarka – wymienia Ewa Mazur, rzecznik Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta.
Miastom zaczyna już brakować pomysłów, co robić ze znaleziskami. Narzekają też na coraz większe problemy lokalowe. – Do biura trafia coraz więcej różnych wartościowych i bezwartościowych rzeczy, które już nie mieszczą się w magazynie – przyznaje Magdalena Jurczak z urzędu w Białymstoku. Wtóruje jej Tomasz Klek ze szczecińskiego magistratu. – Do urzędów przekazywane są przedmioty, których stan i wartość trudno ocenić. Samorządy są zobowiązane udostępnić własne pomieszczenie, które musi być odpowiednio przystosowane, m.in. osuszone, wyposażone w specjalne regały oraz zabezpieczone przed dostępem osób nieupoważnionych. W gmachu urzędu zajęte są dwa magazyny – tłumaczy.

Miasta toną w zgubach. Brakuje już pomysłów, co z nimi zrobić

Przechowywanie znalezionych rzeczy staje się coraz bardziej kłopotliwe. – Znam powiat, który składuje takie znaleziska w magazynie przeciwpowodziowym – mówi nam jeden z samorządowców.
Zagubione mienie z reguły do biur rzeczy znalezionych przynoszą policjanci, strażnicy miejscy, a także przedstawiciele instytucji kultury, np. kin i teatrów czy – sporadycznie – osoby prywatne. Samorząd ma obowiązek przetrzymywać daną rzecz przez dwa lata. Jeśli w tym czasie znajdzie się właściciel, trzeba dać mu rok od momentu poinformowania go na odebranie zguby. W skrajnym przypadku mowa więc o trzech latach, zanim rzeczy będzie można się legalnie pozbyć.
Dlatego pojawił się pomysł, by przyjmować tylko rzeczy, które mają określoną wartość, oraz przetrzymywać je znacznie krócej niż dotychczas. Samorządowcy proponują, by rzecz znalezioną przetrzymywać nie dwa lata, ale tylko rok, a właścicielowi (po jego znalezieniu i poinformowaniu) dać nie rok, ale tylko trzy miesiące na odbiór zguby. Kolejny pomysł dotyczy ustalenia, jak cenne przedmioty przechowywać. Dziś trzeba przyjmować każdą rzecz, która ma jakąkolwiek wartość. Samorządy chcą, by progiem, od którego zaczną rzeczy przyjmować, była wartość 100 zł (tyle wynosi przeciętny koszt postępowania z jedną rzeczą znalezioną, m.in. koszty pracownicze i koszty pomieszczenia).
– Z naszych dyskusji z przedstawicielami resortu sprawiedliwości wynika, że prawdopodobnie zaakceptowany zostanie próg 100 zł. Natomiast kwestia długości terminu przechowywania rzeczy pozostaje otwarta – twierdzi Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich. Ministerstwo Sprawiedliwości nie odpowiedziało na pytania DGP, choć z naszych informacji wynika, że resort jest niechętny ograniczeniom czasowym z uwagi na ochronę interesu właścicieli. Samorządy odbijają piłeczkę, twierdząc, że roczny okres na zgłoszenie się uprawnionego do odbioru od chwili poinformowania pozostaje niezmieniony od 1964 r., gdy mobilność społeczeństwa była znacznie mniejsza niż obecnie.
Przechowywanie rzeczy znalezionych to jedno. Zupełnie inną sprawą jest ich pozbycie się po upływie terminów określonych w przepisach (gdy nie zostanie ustalony właściciel). Teoretycznie takimi rzeczami powinny zająć się urzędy skarbowe. Ale praktyka wygląda zupełnie inaczej, bo samorządy skarżą się, że nie są w stanie pozbyć się rzeczy. A wręcz nimi zarastają. – W wyniku wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 16 marca 2004 roku naczelnicy urzędów skarbowych, będący do dnia orzeczenia TK organami likwidacyjnymi, przestali odbierać i likwidować przedmioty przechowywane w naszym depozycie. Z uwagi na istniejącą po wyroku TK lukę w prawie dotyczącą możliwości orzekania o przejściu prawa własności rzeczy zagubionych od prawie 10 lat Buro Rzeczy Znalezionych Urzędu Miasta Krakowa przyjmuje i przechowuje przedmioty zagubione na terenie miasta, bez możliwości podjęcia procedury likwidacyjnej – tłumaczy Filip Szatanik z krakowskiego urzędu miejskiego.
– W wymiarze logistycznym oznacza to obowiązek adaptacji coraz większych pomieszczeń magazynowych, a co za tym idzie – ponoszenia coraz większych kosztów związanych z przechowywaniem rzeczy zagubionych – dodaje.