Miał być złamany monopol Polskiego Związku Działkowców i wielki exodus członków z jego struktur. Na taki krok zdecydują się jednak tylko nieliczni
Działki w liczbach / Dziennik Gazeta Prawna
Wczoraj weszła w życie znowelizowana ustawa o rodzinnych ogrodach działkowych. Nowe przepisy (Dz.U. z 2014 r. poz. 40) mają na celu zniesienie monopolu PZD w zakresie reprezentowania ogrodów zajmujących powierzchnię 43 tys. hektarów, czyli terenów wartych miliardy złotych.
Od teraz każdy rodzinny ogród działkowy (ROD) będzie mógł opuścić struktury PZD. Aby do tego doszło, konieczne będzie głosowanie podczas zebrań działkowców. Tam zapadną decyzje co do przynależności ogrodu. W przypadku decyzji o opuszczeniu struktur PZD konieczne będzie powołanie lokalnego stowarzyszenia. Wówczas przejmie ono od Polskiego Związku Działkowców prawa do ogrodu i jego majątek, m.in. własność infrastruktury i środki na rachunkach. Na zorganizowanie zebrań działkowcy mają rok.

Bez samodzielności

Gdy w lipcu 2012 r. Trybunał Konstytucyjny wskazał na konieczność demontażu monopolu PZD, działkowcy skonfliktowani z centralą zapowiadali masową ucieczkę ze związku. Jednak gdy rząd przygotował projekt nowej ustawy, te same osoby podniosły alarm, że tylko formalnie wprowadza ona pluralizm w ogrodach. Ich zdaniem opuszczenie struktur PZD jest zbyt skomplikowane, by rodzinne ogrody masowo się na to zdecydowały. I na razie wszystko wskazuje na to, że mieli rację.
Dariusz Haik, prezes ROD im. 100-lecia Ogrodnictwa Działkowego w Krośnie Odrzańskim, przyznaje, że zdania na temat przynależności ROD są podzielone. Możliwe, że zostanie on w strukturach PZD, chociażby z powodów organizacyjnych.
– Trzeba powołać stowarzyszenie, opracować statut. Kto będzie się tym zajmować? – pyta prezes. – Mam tysiąc członków w ogrodzie, na zebraniu musiałaby być połowa. Potrzebowałbym stadionu, by wszystkich pomieścić. Podejrzewam, że większość ogrodów zostanie w PZD – mówi Dariusz Haik.
Podobnego zdania jest Bolesława Rucińska, prezes ROD „Kalina”, położonego ok. 6 km od Gniezna. Zastanawia się, czy jest sens męczyć się z procedurami, chociażby związanymi z zakładaniem i prowadzeniem odrębnego stowarzyszenia.
– W naszym ogrodzie wiele osób jest zainteresowanych tym, by płacić jak najmniej. A my do PZD odprowadzamy stosunkowo niewiele, bo tylko 35 proc. zebranych składek, czyli ponad 3 tys. zł rocznie. I to ich satysfakcjonuje – wskazuje.
Sprawę dodatkowo komplikuje to, że wśród działkowców są też tacy, którzy w ogóle nie chcą przynależeć do żadnego stowarzyszenia – czy to PZD, czy lokalnego.
– Dlaczego występować z PZD mogą jedynie całe ogrody, a nie mogą tego zrobić pojedyncze osoby? Ja nie chcę należeć do żadnego stowarzyszenia – podkreślała Grażyna Piszczoła ze Szczecina, gdy rozmawialiśmy z nią w grudniu, tuż przed skierowaniem nowelizacji ustawy do podpisu prezydenta.
Działkowcy, którzy zdecydują się na wyjście z PZD, obawiają się jeszcze jednego problemu – samorządów, które mogą chcieć przejmować tereny działkowe pod inwestycje.
– Nie popieram wychodzenia ze struktur PZD. Składki są nieduże, możemy też liczyć na pomoc prawną. Oczywiście jeśli gmina będzie chciała zlikwidować jakiś ogród, to i tak to zrobi. Ale może będzie jej trudniej, gdy będzie musiała tę sprawę załatwiać z ogólnopolską centralą, a nie z pojedynczym stowarzyszeniem – argumentuje Bolesława Rucińska.

Są zakusy

Samorządy rzeczywiście nie zamierzają bezczynnie przyglądać się transformacji w ogrodach i szykują kolejne inwestycje. Władze Białegostoku przyznają, że w ciągu najbliższych kilku lat planują kilka inwestycji drogowych skutkujących ingerencją w trzy tamtejsze ogródki działkowe. Podobnie jest w Toruniu.
– Przejęliśmy tereny z ogrodami działkowymi pod trasę nowomostową wschodnią, a w najbliższych miesiącach przejmiemy pod trasę średnicową – mówi Aleksandra Iżycka, rzecznik prezydenta miasta.
Zaznacza, że gminy zawsze starają się straty działkowcom zrekompensować.
– Zwracamy rekompensatę za poniesione nakłady, altany, budynki, nasadzenia, ogrodzenia itp. – dodaje Iżycka.
Nawet jeśli miasto chwilowo nie prowadzi akcji przejmowania działek, nie oznacza to, że nie jest przygotowane na taką ewentualność.
– W przypadku planowanego przejęcia lub likwidacji ogrodów działkowych proponowane będą inne działki na ich odtworzenie. W tym celu miasto w 2013 r. nabyło od prywatnych właścicieli grunty rolne o powierzchni 1,8 hektara w dzielnicy Fordon przeznaczone w planie zagospodarowania przestrzennego pod ogrody działkowe – mówi Marta Stachowiak, doradca prezydenta Bydgoszczy.
Etap legislacyjny
Weszło w życie 19 stycznia 2014