Już dwukrotnie wystąpiłem o zaniechanie poboru tych 220 mln zł. Nie otrzymałem wówczas odpowiedzi. Ale właśnie dostałem pismo podpisane przez wiceministra finansów Wojciecha Kowalczyka, w którym stwierdzono, że MF nie przewiduje takiej pożyczki dla województwa mazowieckiego, gdyż nie rozwiązuje to problemu - mówi Adam Struzik, marszałek województwa mazowieckiego.
Adam Struzik, marszałek województwa mazowieckiego / Dziennik Gazeta Prawna

Mazowszu lada moment grozi finansowa zapaść z powodu braku środków na wypłatę janosikowego. Wnioskował pan już o zaniechanie poboru ostatnich czterech rat w tym roku lub pożyczkę 220 mln zł u ministra finansów. Teraz o pożyczkę wnioskują posłowie PSL w projekcie poprawki do nowelizacji budżetu. Tym razem się uda?

Już dwukrotnie wystąpiłem o zaniechanie poboru tych 220 mln zł. Nie otrzymałem wówczas odpowiedzi. Ale właśnie dostałem pismo podpisane przez wiceministra finansów Wojciecha Kowalczyka, w którym stwierdzono, że MF nie przewiduje takiej pożyczki dla województwa mazowieckiego, gdyż nie rozwiązuje to problemu. To zresztą jest zgodne z naszymi przewidywaniami, bo byłoby to tylko odłożenie problemu w czasie. Nie wiem teraz, jaki będzie rozwój wypadków. To zależy od dzisiejszego głosowania w sejmowej komisji finansów w sprawie poprawki zgłoszonej przez PSL.

Po odpowiedzi wiceministra Kowalczyka możemy się chyba spodziewać rezultatu prac komisji.

Rząd uważa, iż taka pożyczka nie rozwiązuje problemu, co jest zgodne z prawdą. Według mnie jedynym realnym scenariuszem w tej chwili pozostaje zaniechanie poboru janosikowego.

Zarząd województwa ma 16 września podjąć ostateczną decyzję, czy płaci janosikowe, czy nie. W obecnej sytuacji te plany są wciąż aktualne?

To nie jest problem tego, czy płacimy, czy nie. To będzie decyzja zarządu w sensie formalnym. Jak nie będzie na koncie pieniędzy, to z czego zapłacimy?

To ryzykowny manewr. Resort finansów powoływał się ostatnio na art. 35 ust. 2 ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego, który mówi o karnych odsetkach, jakie czekają samorząd uchylający się od wpłat janosikowego.

Tylko niech pan mi powie, skąd mamy wziąć te pieniądze? Można wymagać od dłużnika wpłaty, jak ma pieniądze. Jak ich nie ma, to rozumiem, że przed wydaniem decyzji administracyjnej i zajęciem kont trzeba rozpatrzyć sytuację dłużnika. A jak mamy wnosić opłaty od wpływów, których nie ma? Postępowanie administracyjne oczywiście może być wdrożone, ale ono nie działa w jedną stronę, że się tylko nalicza odsetki i nakazuje płatność. My prosimy o zaniechanie, bo taką możliwość minister finansów ma. Wystarczy, że wyda odpowiednią decyzję w tej sprawie.

Skrabnik Mazowsza Marek Mieszalski kilka dni temu zapowiedział, że jeżeli województwo będzie musiało zapłacić pozostałe raty janosikowego, na koniec roku zabraknie pieniędzy na wszystkie inne płatności. Na co zabraknie w pierwszej kolejności?

Nie może być takiego scenariusza. Jeżeli żyjemy w normalnym państwie prawa, to nie może być takich zasad. Czy przyjdzie komornik i zabierze nam pieniądze na wypłaty dla pracowników? To niemożliwe. Najpierw minister finansów musi wydać decyzję, potem my się odwołujemy do niego. Przy drugiej decyzji możemy się odwołać do sądu. W konstytucji zagwarantowana jest ochrona prawna samorządów. Dochodzimy do jakiegoś absurdu, w którym można największy samorząd zniszczyć finansowo, mówiąc, że tak stanowi prawo. A prawo zawiera błędne rozwiązania w zakresie janosikowego, bo zakłada, że dochody będą, a ich przecież nie ma.

Od kilku lat czeka pan na rozpatrzenie wniosku w sprawie janosikowego w Trybunale Konstytucyjnym. Rząd jak do tej pory ogranicza się jedynie do zapowiedzi zmian.

Ta dramatyczna sytuacja wylała się w tym roku, bo nie ma dochodów. Braliśmy kredyty, by spłacać raty janosikowego. Liczyliśmy na postępowanie w Sejmie, które skończyło się niczym, mimo naszego zaangażowania w tych pracach. Mam nadzieję, że trybunał lada moment zajmie się tym problemem. Ten system zagraża egzystencji województwa i prowadzi je do bankructwa, bo dochody województwa są oparte głównie na CIT. Jesteśmy w stanie to udowodnić przed trybunałem. Możemy wykazać, że nie jesteśmy w stanie wypełniać swoich ustawowych obowiązków. Sejm musi podjąć pilne prace, bo przyjdzie moment, że cały ten system się zawali. Zaraz zabraknie nam 350 mln zł na 2014 rok. Czy to oznacza, że znów mamy brać pożyczkę od rządu? Przecież kredytu nam nikt nie da, bo nie zgodzi się na to regionalna izba obrachunkowa.

Czyli jeśli w piątkowym głosowaniu w Sejmie poprawka PSL przepadnie, decyzja zarządu województwa podjęta 16 września będzie jednoznaczna?

Chyba że na naszych kontach cudownie rozmnożą się pieniądze. Po prostu nie zapłacimy i będziemy prowadzić dialog z ministrem finansów. Tak naprawdę, to i tak – czy nam się udzieli pożyczki, czy my nie zapłacimy tych rat – na jedno wychodzi. Widać wyraźnie, w jaką stronę zmiany powinny zmierzać. Po pierwsze, wpłata powinna być ograniczona do maksimum 25 proc. naszych dochodów. Po drugie, musi być jakaś forma rozliczania nie na podstawie dochodów sprzed dwóch lat, lecz branie pod uwagę realnych dochodów bieżących. Jeżeli nasza wpłata byłaby z obiektywnych powodów mniejsza, to powinno się to uzupełnić z pieniędzy budżetowych.