Władze lokalne skupiają się na poprawie wyników finansowych i nie zaciągają nowych długów. Kolejny szczyt kredytowy nastąpi dopiero w połowie przyszłej unijnej perspektywy finansowej – w latach 2016–2017. Czeka nas kilka chudych lat w gminnych inwestycjach. Samorządy nie mają pieniędzy na wkład własny przy projektach unijnych.
Władze lokalne skupiają się na poprawie wyników finansowych i nie zaciągają nowych długów. Kolejny szczyt kredytowy nastąpi dopiero w połowie przyszłej unijnej perspektywy finansowej – w latach 2016–2017. Czeka nas kilka chudych lat w gminnych inwestycjach. Samorządy nie mają pieniędzy na wkład własny przy projektach unijnych.
/>
Jednostka samorządowa, która nie dostała kredytu w bankach komercyjnych, może się zwrócić o pomoc do Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK).
Od 2009 r. jest on ustawowo upoważniony do udzielania nisko oprocentowanych pożyczek na realizację projektów w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Do tego dochodzą długoterminowe kredyty inwestycyjne dla samorządów, oferujące korzystne warunki spłaty.
Jak wynika z danych, które BGK przygotował dla DGP, jeszcze w 2010 r. samorządy zawarły z bankiem 1217 umów na 1,4 mld zł. Rok później kwota ta zmalała już do 575 mln zł (801 umów). Do końca października tego roku samorządy pożyczyły zaledwie 463 mln zł.
Podobne tąpnięcie nastąpiło w kredytach długoterminowych. Co prawda w tym roku ich wartość jest większa o ok. 50 mln zł niż w 2011 r. i wynosi 721 mln zł, ale jeszcze w 2009 r. samorządy pożyczyły 2 mld zł. W 2010 r. – blisko 3 mld zł.
Sami samorządowcy wskazują, że coraz częściej muszą rezygnować z zaciągania kolejnych kredytów – czy to w BGK, czy to na rynku komercyjnym. – Samorządy zbliżają się do limitów zadłużeniowych – mówi Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli. – W tej chwili nawet preferencyjne warunki spłaty kredytów to nic atrakcyjnego. Jesteśmy przytłoczeni innymi wydatkami. Pieniądze, które normalnie by szły na unijne projekty, musimy przeznaczać na wydatki bieżące, przede wszystkim na oświatę – dodaje prezydent Inowrocławia Ryszard Brejza.
Jak wskazuje Wadim Tyszkiewicz, samorządy już myślą o nowej perspektywie finansowej UE na lata 2014–2020. – Musimy teraz złapać oddech, by móc sięgnąć po kolejne środki z Brukseli w kolejnym programowaniu – mówi prezydent.
Wraz z malejącym strumieniem unijnych pieniędzy zmieniają się priorytety samorządów. Do niedawna chodziło o to, by realizować jak najwięcej unijnych projektów i pozyskiwać na nie wkład własny. Szczytowy okres, jeśli chodzi o liczbę udzielanych kredytów, przypadł na lata 2009–2010, w środku obecnej perspektywy (2007–2013).
Im bliżej jej końca, tym wydatki na wykańczanie zaczętych projektów są większe (zwrot pieniędzy z UE nastąpi dopiero po ich sfinalizowaniu i przedstawieniu faktur), a przez to możliwości finansowe samorządów są niewielkie. Dlatego teraz skupiają się na poprawie swoich wyników finansowych, a nie na zaciąganiu kolejnych długów.
– Czas na inwestycje w gminach się kończy. Wraz z tym kończy się etap zielonej wyspy pod nazwą Polska – podsumowuje prezydent Inowrocławia Ryszard Brejza.
Na spowolnienie inwestycyjne wskazują także eksperci. – Czekają nas chudsze lata, jeśli chodzi o poziom inwestycji. Można sądzić, że kolejny szczyt zaciąganych kredytów i pożyczek nastąpi dopiero w połowie przyszłej perspektywy finansowej, a więc w latach 2016–2017 – mówi dr Aleksander Nelicki, ekspert ds. samorządów.
Z kolei Maciej Rapkiewicz z Instytutu Sobieskiego wskazuje, że wpływ na decyzje o zaciągnięciu przez samorządy kolejnych kredytów będzie mieć to, kiedy i ile pieniędzy Polska wynegocjuje od Unii Europejskiej na lata 2014–2020 oraz na jakich zasadach będzie można je wydawać. – Na razie nie wiemy, czym skończą się negocjacje, a to odwleka decyzje samorządów o ewentualnym poszukiwaniu kapitału na zewnątrz z myślą o przyszłych projektach inwestycyjnych – stwierdza ekspert.
Strategię samorządów i ich priorytety potwierdzają ostatnie dane GUS. Wynika z nich, że od 2007 r. do 2010 r. liczba jednostek samorządowych z deficytem budżetowym wzrosła ponaddwukrotnie – z 1046 do 2490. Wiązało się to ze wzmożonymi wydatkami na unijne projekty i zaciąganiem kredytów. Trend ten został odwrócony dopiero w 2011 r., gdy liczba jednostek samorządu terytorialnego (j.s.t.) z deficytem spadła do 1952.
Zdaniem samorządowców głównym powodem drastycznego zaciskania pasa są działania administracji centralnej. – To efekt dokręcania nam śruby przez ministra finansów. I działań rządu, które uszczupliły nasze dochody przy jednoczesnym dodawaniu kolejnych zadań do realizacji – mówi sekretarz generalny Związku Powiatów Polskich Rudolf Borusiewicz.
Ale samorządowcy wskazują także na kolejne czynniki. Jednym z nich jest indywidualny wskaźnik zadłużenia lokalnych urzędów, który co prawda wejdzie w życie od 2014 r., ale będzie brał pod uwagę wyniki finansowe z trzech poprzedzających lat. Mówiąc prościej – im więcej od teraz gminy zaoszczędzą, tym więcej będą mogły wydawać w kolejnych latach.
Poza tym w wieloletnich prognozach finansowych j.s.t. (zamieszczonej w projekcie ustawy wprowadzającej regułę wydatkową dla samorządów, którą do niedawna forsował resort finansów) zapisano, że mimo powiększającego się deficytu w ostatnich kilku latach, począwszy od 2013 r., sektor samorządów ma notować nadwyżkę w wysokości 2,8 mld zł.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama