Nielogiczne byłoby wstrzymywanie przez rząd procesu powoływania metropolii, nawet jeśli chodzi o miasta, w których rządzą samorządowcy albo niezależni, albo reprezentujący opozycję - mówi senator Krzysztof Kwiatkowski.
Krzysztof Kwiatkowski, bezpartyjny senator z Łodzi, autor projektu ustawy o łódzkim związku metropolitalnym. Fot. Wojtek Górski / DGP
W zeszłym tygodniu senacka komisja ustawodawcza zdecydowała o wniesieniu do Senatu projektu ustawy o łódzkim związku metropolitalnym. Jak dalej będą przebiegać prace?
Zgodnie z procedurą legislacyjną, którą uruchomiła komisja ustawodawcza, marszałek Senatu kieruje teraz projekt do merytorycznej pracy w dwóch komisjach – ustawodawczej oraz samorządu terytorialnego. Tam zostanie nadany ostateczny kształt projektowi ustawy, zanim w lutym trafi on na posiedzenie plenarne Senatu. On zaś zdecyduje ostatecznie, czy projekt stanie się inicjatywą ustawodawczą całej izby. Wtedy trafi on do Sejmu – gdzie będzie podjęta finalna decyzja w tej sprawie.
Czy to nie jest dziwne, że także senatorowie PiS poparli projekt? PiS zniósł ustawę metropolitalną z 2015 r. i zamiast niej opracował specustawę dla metropolii śląskiej. I dopiero na bazie tych doświadczeń po 2020 r. mają być wprowadzone „rozwiązania prawne dla funkcjonowania związków metropolitalnych”.
Rzeczywiście rząd PiS nie przygotował aktów wykonawczych do ustawy z 2015 r., które pokazywałyby, jak technicznie powoływać do życia poszczególne metropolie. I ostatecznie doprowadził do uchylenia tej ustawy. Ze strony rządu padały argumenty, że lepszą procedurą jest przyjmowanie ustaw dedykowanych konkretnie danemu obszarowi metropolitalnemu z uwagi na to, że każdy obszar ma swoją specyfikę.
Oczywiście muszą być spełnione podstawowe warunki – mówimy o obszarach powiązanych funkcjonalnie i przestrzennie, metropolia musi też mieć określoną liczbę mieszkańców. W naszym projekcie mówimy o minimum milionie mieszkańców, łódzki obszar metropolitalny to akurat 1,1 mln osób. W przypadku Śląska to ponad 2 mln mieszkańców.
Skoro dwa lata temu PiS twierdził, że lepsze są rozwiązania dedykowane poszczególnym regionom, dziś byłoby nielogiczne przedstawianie argumentów odwrotnych. Przygotowując projekt ustawy łódzkiej, kierowałem się doświadczeniami Śląska, a projekt jest wzorowany na tamtejszej ustawie metropolitalnej przyjętej głosami wszystkich posłów, także PiS. Gdyby dziś pojawiły się głosy, że lepiej przygotować jedną, ogólną ustawę dla wszystkich metropolii, to by oznaczało złą wolę i próbę odwlekania tej decyzji. Byłoby to niekorzystne dla rozwoju Łodzi i regionu oraz innych miast, w których mogłyby powstawać metropolie.
Po co nam związki metropolitalne?
Bo skuteczniej rozwiązują problemy mieszkańców, np. związane z transportem. Sieć połączeń musi uwzględniać to, że wiele osób codziennie dojeżdża do stolicy metropolii. Ale jak uczy doświadczenie metropolii łódzkiej, ten ruch nie jest jednostronny. Mamy np. miasto Stryków, do którego dojeżdża wielu mieszkańców Łodzi. Dlaczego? Bo Stryków mieści się na skrzyżowaniu autostrad A1 i A2 i jest tu wielu pracodawców ze względu na liczne centra logistyczne, które tam powstały. To pokazuje, że metropolia już w praktyce funkcjonuje, to jeden duży rynek pracy. Potrzebne są narzędzia prawne, które tę sytuację uwzględnią. Dziś gminy finansują transport, ale tylko na swoim terenie.
Ustawa metropolitalna daje konkretne narzędzia współpracy, np. w zakresie zagospodarowania przestrzennego, przygotowywania terenów inwestycyjnych, często położonych na granicy dwóch czy trzech gmin. Tak samo jest, jeśli chodzi o gospodarkę odpadami, która kosztuje coraz więcej. Gdyby udawało się zagospodarowywać odpady w obszarach metropolitalnych, w bardzo wielu miejscach ułatwiłoby to rozwiązanie tego problemu, a dzięki efektowi skali wpłynęłoby to na ustabilizowanie cen. W łódzkiej metropolii mamy przykład Zgierza, na którego terenie jest składowisko odpadów niebezpiecznych. Podmiot, który ściągał te odpady, jest w likwidacji i dziś nikt nie chce przejąć na siebie obowiązku unieszkodliwienia tych odpadów. Sprawa przekracza możliwości finansowe miasta, a składowisko stanowi zagrożenie dla całej metropolii, bo leży nieopodal rezerwuaru podziemnych ujęć wody pitnej. Podobny problem z odpadami mają Brzeziny. Wspólnymi siłami, w ramach metropolii, można byłoby te problemy rozwiązywać.
Zdaje się, że związek metropolitalny może liczyć na bonus finansowy.
Dokładnie. Metropolie – oprócz tego, że pobierają składki od gmin wchodzących w ich skład – mają jeszcze 5-proc. udział w PIT zbieranym od mieszkańców z jej terenu. Dodatkowo instytucje europejskie pracują nad tym, jak w nowym budżecie Unii Europejskiej jeszcze mocniej uwzględnić potrzeby finansowe metropolii. Szczególnie że według danych Eurostatu ok. 72 proc. PKB państw członkowskich UE jest generowane w rejonach metropolitalnych.
W pierwszym roku funkcjonowania łódzki związek metropolitalny mógłby liczyć na 187 mln zł, z czego 170 mln zł z samego PIT.
A te liczby będą tylko rosły, bo te wyliczenia są oparte na danych za 2018 r. Dziś byłoby to ok. 200 mln zł rocznie, do tego doszłyby składki od gmin. Do tego dochodzą fundusze europejskie, które metropolia mogłaby pozyskiwać na realizację niektórych zadań.
Dlatego nielogiczne byłoby wstrzymywanie przez rząd procesu powoływania metropolii, nawet jeśli chodzi o miasta, w których rządzą samorządowcy albo niezależni, albo reprezentujący opozycję. Mam nadzieję, że PiS kieruje się argumentami merytorycznymi, a nie politycznymi i dlatego będzie wspierał proces tworzenia metropolii. Tym bardziej że zgodnie z naszym projektem rząd będzie miał sporą rolę do odegrania. Jeśli gminy wchodzące w skład metropolii podejmą uchwały o chęci przystąpienia do związku metropolitalnego, Rada Ministrów wyda rozporządzenie określające ostateczne granice takiej metropolii.
Ile gmin z woj. łódzkiego chce przystąpić do związku metropolitalnego?
Mówimy o mieście Łódź wraz z gminami z czterech powiatów ziemskich okalających Łódź. To powiaty: brzeziński, łódzki wschodni, pabianicki i zgierski. Łącznie to prawie 30 gmin.
Czy wejście do związku metropolitalnego oznacza dodatkowe wydatki dla gminy?
Stała składka dla gmin jest określona na minimalnym dopuszczalnym poziomie. A budżet państwa dokłada aż 5 proc. ze zbieranych na tym terenie podatków. Z punktu widzenia gminy to, co ona wkłada do budżetu metropolii, jest znacząco mniejsze niż to, co dokłada budżet państwa.
Jaka jest pewność, że w ramach związku metropolitalnego nie będzie obowiązywać prawo silniejszego, w którym mniejsze gminy będą zrzucać się na pomysły największych jednostek, a trudno będzie im przeforsować własne rozwiązania?
Konstrukcja władz metropolii daje poczucie partnerstwa. Najważniejszym ciałem jest zgromadzenie metropolii, w skład którego wchodzi po jednym przedstawicielu z każdej gminy ze związku metropolitalnego. To może być wójt, burmistrz, prezydent miasta lub wskazana przez nich osoba.
Zgromadzenie metropolii ma kluczowe kompetencje, gdyż to ono m.in. uchwala budżet związku oraz wybiera i odwołuje zarząd związku metropolitalnego. Zarząd jest z kolei ciałem wykonawczym w stosunku do zgromadzenia. Dodatkowo uchwały zgromadzenie podejmuje tzw. podwójną większością. Aby więc podjąć jakąś uchwałę, poprzeć ją musi większość członków zgromadzenia, ale dodatkowo muszą oni reprezentować większość ludności na obszarze związku metropolitalnego. Dzięki temu Łódź sama nie przegłosuje i nie zdominuje mniejszych gmin, ale z drugiej strony Łódź, z której płynie największy udział w podatku PIT, nie może być przegłosowana przez najmniejsze gminy. To jest zasada podwójnej większości, która daje realną podmiotowość i małym, i dużym gminom.
A jeśli jakiejś gminie nie spodoba się bycie w związku metropolitalnym? Czy procedura wyjścia z tych struktur nie będzie równie bolesna co brexit?
Mamy procedurę wejścia do związku przez uchwałę rady gminy. Analogicznie, jeśli rada przyjmie uchwałę o wystąpieniu ze związku, stanowić będzie ona podstawę do przyjęcia zmian w rozporządzeniu Rady Ministrów określającego granice związku metropolitalnego. Zmiana będzie polegać na wyłączeniu danej gminy ze związku metropolitalnego. Rozporządzenie to nie jest ustawa, tu ścieżka legislacyjna jest stosunkowo krótka.
Wyjście jakiejś gminy ze związku wydaje się jednak scenariuszem mało realnym. Doświadczenia śląskiego związku metropolitalnego pokazują, że zdecydowana większość zadań realizowana jest na terenie całego związku, a głównie dotyczą one układu komunikacyjnego i polityki transportowej, na czym korzystają wszystkie zaangażowane gminy.
Zakładając, że projekt ustawy o łódzkim związku zostanie uchwalony, jak będzie wyglądał proces tworzenia metropolii?
Zakładamy, że styczeń to praca w komisjach senackich, luty to przyjęcie finalnej inicjatywy ustawodawczej przez Senat, a pierwsze półrocze 2020 r. to zakończenie całej procedury ustawodawczej, czyli przyjęcie ustawy przez Sejm i podpis prezydenta.
Dlaczego to takie istotne? Pierwsze półrocze to jest też okres, w którym gminy muszą przeprowadzić konsultacje z mieszkańcami i zakończyć je przyjęciem uchwały przesądzającej o tym, czy gmina chce wejść do związku metropolitalnego, czy nie. Po podjęciu tych uchwał Rada Ministrów miałaby do końca czerwca br. czas na przyjęcie rozporządzenia o powołaniu łódzkiego związku metropolitalnego. Od 1 lipca obowiązki przewodniczącego zespołu metropolitalnego w organizacji pełniłaby prezydent Łodzi. W drugim półroczu ukonstytuowałyby się władze związku, czyli zgromadzenie i zarząd. Dzięki temu od 1 stycznia 2021 r. związek, już w pełni ukształtowany i wyposażony w potrzebne dochody wynikające z odpisu z pobranego PIT oraz składek gmin członkowskich mógłby normalnie funkcjonować. Mieszkańcy woj. łódzkiego już czekają na swoją metropolię.