Organizacje zaangażowane w walkę z ubóstwem i niedożywieniem będą nadal wystawione na ciężką próbę. I to mimo że ustawa o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności, która miała je wspomóc, czeka już tylko na publikację. Obowiązki nałożono bowiem w niej jedynie na sprzedawców. O samorządach nawet nie wspomniano. A bez ich pomocy nie da się należycie prowadzić dystrybucji dobrego jeszcze jedzenia do potrzebujących.
DGP
Czekająca już tylko na publikację ustawa miała rozwiązać problem ubóstwa i związanego z nim niedożywienia tysięcy Polaków oraz przerwać patologię, jaką jest wyrzucanie na śmietnik milionów ton wciąż zdatnych do spożycia produktów. I choć cele te wydają się dziś ważniejsze niż kiedykolwiek, to w tej nadchodzącej rewolucji brakuje jednego kluczowego partnera.
Mowa o samorządach, których rola w systemie dystrybucji i przekazywania jedzenia potrzebującym została w ustawie całkowicie pominięta. Jak to możliwe, skoro działalność społeczna i walka z ubóstwem to zadania własne gmin? Rządzący uznali, że nowe obowiązki i wymagania spoczywać będą głównie na sieciach handlowych i organizacjach pożytku publicznego.
Zdaniem ekspertów to błąd, bo bez aktywnego udziału gmin i władz województw walka z marnotrawstwem będzie przegrana, a szumne plany ratowania setek ton jedzenia rozbiją się o prozaiczne problemy. Zabraknie rąk do pracy przy odbieraniu dodatkowych ton żywności, samochodów chłodni, by je przewieźć, oraz magazynów, by je tam przetrzymać. Organizacje już teraz apelują, by samorządy się zaangażowały i uznały przeciwdziałaniu marnotrawstwu jedzenia za swój priorytet.
DGP
Koniec z marnowaniem żywności – pod tym hasłem podpisali się zgodnie prawie wszyscy posłowie, niezależnie od barw partyjnych. Objętych ustawą o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności ma być ok. 22 tys. sklepów. Najpierw te największe, o powierzchni powyżej 400 mkw., później także mniejsze placówki. Dziś wszystkie banki żywności odbierają jedzenie raptem z ok. 1,2 tys. punktów.
Z naszych ustaleń wynika jednak, że nie wszystkie instytucje zaangażowane w przeciwdziałanie marnowaniu żywności patrzą na zmiany hurraoptymistycznie. Wiele z nich obawia się, że nie będziemy przygotowani, by odebrać i rozdysponować, a także rozliczyć (również podatkowo) tysiące dodatkowych ton żywności, która zacznie napływać do organizacji pożytku publicznego od sklepów na mocy ustawy.

Narzędzia są, ale wola niekoniecznie

Pojawia się problem logistyki i dystrybucji oraz wysychających źródeł finansowania. O tym, że pieniędzy na wsparcie jest coraz mniej, a potrzeby rosną, mówi m.in. Marek Borowski, prezes Federacji Polskich Banków Żywności i szef Olsztyńskiego BŻ. – Z samorządów otrzymujemy coraz mniej. Dla wielu z nich priorytetem stało się w ostatnich latach pozyskiwanie funduszy unijnych na inwestycje. Muszą więc ciąć wydatki na inne projekty – mówi. Zaznacza, że o ile jeszcze kilka lat temu zarządzany przez niego bank w Olsztynie mógł liczyć na wpływy rzędu 300 tys. zł (zrzucały się na to wszystkie samorządy: urzędy marszałkowski, powiatowy, miejski), o tyle teraz ma 30 tys. zł.
Podobnego rzędu kwoty wpływają do Radomskiego Banku Żywności. Jak informuje nas Anna Głogowska, koordynatorka pozyskiwania i zbiórek jedzenia, średnio otrzymują oni 40 tys. zł na rok, przy czym w budżecie ustalonym z gminą na transport, który stanowi wysoki koszt, mogą zazwyczaj wydać tylko 3 tys. zł. – Wystarczy kilka dłuższych kursów i ta pula się wyczerpuje. Potem trzeba polegać na dobrej woli i wolontariuszach – mówi Głogowska.
W ocenie ekspertów konieczny będzie większy udział samorządów: zarówno na etapie organizacji, jak i finansowania. Niestety ustawa o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności nie nakłada na gminy żadnych nowych obowiązków i nie skłania do partycypacji w łańcuchu dostaw. Uchwalone regulacje nie wprowadzają mechanizmów, które motywowałyby gminy do podjęcia działań pomocowych, np. przekazania mienia albo zapewnienia stabilnego finansowania organizacji pożytku publicznego.
Przepisy, na podstawie których samorządy mogłyby (ale nie muszą) zapewnić BŻ i innym organizacjom takie wsparcie, są już dzisiaj. Mogą one współpracować z instytucjami pomocowymi i przekazywać im pomoc finansową na podstawie ustawy z 24 kwietnia 2003 r. o organizacjach pożytku publicznego i wolontariacie (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 688). Zgodnie z art. 5 ust. 1 tej ustawy organy administracji współpracują w sferze zadań publicznych z organizacjami pozarządowymi prowadzącymi działalność pożytku publicznego w zakresie odpowiadającym zadaniom tych organów. Za zadania publiczne ustawa uznaje m.in. pomoc społeczną i działalność charytatywną. Jedną z form współpracy jest zlecenie zadań publicznych, a więc np. dożywiania. Może się to odbywać przez powierzanie wykonywania zadań publicznych wraz z udzieleniem dotacji na ich finansowanie lub przez wspieranie wykonywania zadań, co również wiąże się z dotacją.
Odbywa się to po przeprowadzeniu konkursu ofert albo w specjalnych trybach pozakonkursowych, które jednak dotyczą sytuacji wyjątkowych.

Czasem brakuje chęci

Część samorządów z tych narzędzi jednak nie korzysta lub robi to w minimalnym zakresie. Przykładem jest Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego, który podkreśla, że nie finansuje działań banków żywności ani innych instytucji, jak Caritas, Polski Czerwony Krzyż lub Polski Komitet Pomocy Społecznej. Zamiast tego użycza na ich potrzeby powierzchnie w obiektach należących do urzędu. Również Elbląg nie przekazuje żadnej pomocy finansowej miejscowemu bankowi żywności (za to bezpłatnie użyczył pomieszczenia magazynowe i komorę chłodniczą na przechowywanie produktów). Żadnej pomocy bankom żywności nie udzielił też Ostrowiec Świętokrzyski. Miasto zwraca jednak uwagę, że bank nie zawiadamiał urzędu miasta o jakichkolwiek problemach związanych z bieżącą działalnością. Pomoc taką otrzymały tam jednak PCK oraz PKPS. Z kolei Opole wpłaca co roku symboliczne 250 zł dla Opolskiego Banku Żywności, współpracuje także z PCK, PKPS i Caritas, ale bez wsparcia finansowego.

Szczecin uratował jadłodzielnię

Nie brakuje jednak przykładów dobrych praktyk, gdy samorządy angażowały się w pomoc bankom żywności, jeszcze przed wejściem w życie ustawy o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności.
W 2018 r. Szczecin podjął decyzję o stałym finansowaniu zadania publicznego pod nazwą Redystrybucja żywności i w wyniku tego działania przekazano tamtejszemu bankowi żywnosci 40 000 zł. Miasto wspiera także bank w budowaniu lokalnej sieci partnerów i donatorów oraz wspomaga działania instytucji w kwestii uzyskania własnego magazynu. Ponadto w 2018 r. miasto pomogło nieformalnej grupie aktywistów prowadzących działalność pod nazwą Jadłodzielnia. Zaproponowało jej bezpłatnie komunalny lokal. W 2018 r. grupa usamodzielniła się, zakładając stowarzyszenie zwykłe o nazwie Jadłodzielnia Szczecin. W tym samym roku organizacja została wsparta dotacją, która pomogła przeprowadzić akcję edukacyjną w szkołach.

Toruń użycza lokali

Miasto od kilkunastu już lat współpracuje ze Stowarzyszeniem Kujawsko-Pomorski Bank Żywnościowo-Rzeczowy w Toruniu. W ramach otwartych konkursów ofert na wykonanie zadań publicznych gminy stowarzyszenie otrzymuje wsparcie finansowe ze środków gminy m.in. na bieżącą działalność banku. W 2018 r. dotacja ta wynosił 24 000 zł, a w 2019 r. – 29 000 zł. Co ważne, bank realizuje swoje zadania korzystając z nieruchomościach należących do miasta.

Grudziądz sam w banku

Jeszcze dalej poszedł Grudziądz. Sam stał się członkiem założycielem regionalnego banku, a przedstawiciel miasta wchodzi w skład zarządu stowarzyszenia. Dzięki temu władze miasta są na bieżąco informowane o problemach z finansowaniem bieżącej działalności. Dla Grudziądza to także obowiązki. Miasto rocznie przekazuje składkę członkowską w wysokości 31 800 zł. Nie przekazało jednak żadnego swojego mienia.

Lublin z konkursem ofert

Inaczej działa Lublin. Miasto oddało w najem Fundacji Bank Żywności w Lublinie lokale użytkowe z zasobu gminy oraz hale magazynowe. Umowy najmu zostały zawarte na przy zastosowaniu preferencyjnych stawek czynszu, ustalonych w trybie negocjacji. Miasto wspiera także promocyjnie jadłodzielnię, czyli miejsce, do którego każda osoba może przynieść jedzenie i z którego każdy może je wziąć za darmo. Nie oznacza to jednak, że miasto nie wspiera takich inicjatyw finansowo. Jak informuje nas Grzegorz Jędrek z biura prasowego, Lublin co roku za pośrednictwem miejskiego ośrodka pomocy rodzinie wspiera ze środków własnych organizacje pozarządowe w przekazywaniu jedzenia pozyskanego w ramach Programu Operacyjnego Pomoc Żywnościowa 2014‒2020 i ze zbiórek publicznych najuboższym mieszkańcom Lublina i osobom bezdomnym. Pomoc ta wynosi w skali roku 150 000 zł, a w 2018 r. skorzystały trzy organizacje – Polski Czerwony Krzyż, Polski Komitet Pomocy Społecznej oraz Bractwo Miłosierdzia im. św. Brata Alberta.

Olsztyn – samochód od święta

Miasto udziela dotacji, wspiera finansowo organizację imprez, a także np. udostępnia organizacjom lokale lub budynki znajdujące się w zasobach gminy. Bank żywności w Olsztynie skorzystał także z najmu lokali gminnych na preferencyjnych warunkach dla celów związanych z prowadzeniem działalności pożytku publicznego. Miasto wspiera bank w nietypowy sposób – użycza mu dwa razy w roku samochodu wraz z kierowcą, żeby przewieźć żywność zebraną w sklepach w trakcie świątecznych – wielkanocnej i bożonarodzeniowej – zbiórek żywności. Pomoc miasta nie pokrywa jednak potrzeb tych organizacji.

Zachodnie Pomorze stawia na warzywa

Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego we współpracy m.in. z Bankiem Żywności w Nowych Bielicach zorganizował akcję rozprowadzania owoców i warzyw do wielu miejsc na Pomorzu Zachodnim, m.in. do ośrodków pomocy społecznej. W poprzednich latach temu bankowi dofinansowano również różne zadania.

opinia eksperta

Niełatwo o efektywność, gdy brak wsparcia

Z rewolucją o takiej skali i zasięgu nie mieliśmy do tej pory do czynienia. Będziemy potrzebowali wsparcia. Odebranie żywności ze sklepu nie jest tak proste i oczywiste, jak się może wydawać. Duże placówki handlowe mają zaplanowane dostawy co do minuty. Banki będą musiały wpisać się w wolne okienko, kiedy strefa odbioru jest wolna. Nawet jeżeli banki żywności dysponują kilkoma samochodami, to nie mogą być w kilkunastu miejscach jednocześnie. To również kwestia racjonalności kosztów transportu. Musimy zaangażować lokalnych partnerów społecznych, którzy będą działali w naszym imieniu. Trzeba też lokalnie udostępnić pomieszczenia na zaplecze magazynowe, doposażyć w sprzęt, wózki paletowe, lodówki, komputer, wyposażyć w samochody przygotowane do przewozu żywności, ewentualnie w kuchnie do przetwarzania żywności oraz stworzyć system współpracy z lokalnymi ośrodkami pomocy społecznej. Tu rola samorządu jest nie do przecenienia. Łatwo sobie wyobrazić medialną i społeczną wrzawę, jaka podniosłaby się, gdyby z powodu braku niezbędnej infrastruktury udostępniona żywność nie została odebrana lub uległa zepsuciu. Taki scenariusz rozegrał się u naszych południowych sąsiadów, którzy wprowadzili podobne regulacje. Wprawdzie banki żywności działające w Polsce są przygotowane dużo lepiej do realizacji ustawy, jednak nie możemy dopuścić, by z powodu braku instytucjonalnego zabezpieczenia finansowego i organizacyjnego ten scenariusz rozegrał się też i u nas.