Osoby zatrudnione w urzędach wojewódzkich i instytucjach administracji zespolonej jeszcze w tym roku będą mogły liczyć na dodatkowe pieniądze. To efekt m.in. protestów „żółtych kamizelek” i odpływu specjalistów.
DGP
Rozpiętość zarobków w służbie cywilnej jest bardzo duża. W ministerstwach i innych urzędach centralnych wynagrodzenia są znacznie powyżej średniej. Z kolei w urzędach wojewódzkich i innych instytucjach rządowych w terenie – bardzo często niewiele wyższe od płacy minimalnej, rzadko przekraczają 3 tys. zł brutto. Tej sytuacji od kilkunastu miesięcy próbują się przeciwstawić organizacje związkowe, które działają w urzędach wojewódzkich. Część z nich, jak np. Lubelski Urząd Wojewódzki, jest w sporze zbiorowym w wojewodą. Główny postulat związkowców jest niezmienny i dotyczy 1 tys. zł netto wzrostu płac z wyrównaniem od stycznia 2019 r. Wszystko wskazuje na to, że konflikt może zostać zażegnany, bo resort administracji chce dać wojewodom dodatkowe środki na ekstra podwyżki w tym roku.
Członkowie korpusu służby cywilnej mogli liczyć w tym roku na 2,3 proc. podwyżki (o tyle po raz pierwszy od 10 lat wzrosła kwota bazowa). Dodatkowo o 4 proc. wzrosły fundusze wynagrodzeń w poszczególnych urzędach wojewódzkich. Dyrektorzy generalni wraz z wojewodami mogli te środki przeznaczyć na nagrody, dodatkowe etaty bądź podwyżki. W urzędach, w których działają organizacje związkowe, wywalczono, aby pieniądze trafiły na wzrost wynagrodzeń.

Kolejna pięćsetka

Jak udało nam się ustalić, 28 czerwca odbyło się kolejne spotkanie związkowców z urzędniczej Solidarności i strony rządowej w sprawie podwyżek dla administracji. Uczestniczyli w nim Elżbieta Witek, szefowa resortu spraw wewnętrznych i administracji, a także Paweł Szefernaker, wiceminister tego resortu.
– Zaproponowano nam, że członkowie korpusu służby cywilnej w urzędach wojewódzkich i części administracji zespolonej otrzymają średnio na jednego pracownika 500 zł brutto. Pieniądze zwiększą pulę funduszu wynagrodzeń i miałyby być wypłacane we wrześniu, z wyrównaniem od lipca 2019 r. – mówi jeden z ośmiu przedstawicieli strony związkowej.
Kierownictwo resortu poprosiło związkowców o dyskrecję w tej sprawie. Jednak w przesłanym do redakcji DGP oświadczeniu ministerstwo potwierdziło, że zaoszczędzone środki zostaną przeznaczone na podwyżki dla urzędników.

Zatrzymać specjalistów

Niezależnie od tego spotkania Paweł Szefernaker (główny negocjator z protestującymi związkowcami) poinformował o tej propozycji także podczas ostatniej konwencji wojewodów. Im bowiem również zależy na zwiększeniu środków na płace.
– Ludzie odchodzą z urzędów, a wojewodowie rozkładają ręce, bo nie mają pieniędzy na ich zatrzymanie. Jesteśmy wciąż w sporze zbiorowym z naszym pracodawcą i prowadzimy negocjacje. Musimy się zastanowić, czy 500 zł brutto uzdrowi sytuację w naszych urzędach. Czekamy na oficjalną decyzję i dokument, który potwierdzi ustalenia – mówi Elżbieta Kurzępa, przewodnicząca NSZZ „Solidarność” przy Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim.
– Jeśli we wrześniu zostaniemy wystawieni do wiatru, to wielu pracowników jest gotowych nie przyjść do pracy i wyjść na ulicę, mimo że formalnie nie wolno nam strajkować w służbie cywilnej – zapowiada Robert Barabasz, szef Solidarności Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego.
– Jeśli te środki jednak się pojawią, to w tych urzędach wojewódzkich, w których działają związki, jest niemal pewne, że wynegocjujemy, aby każdy urzędnik otrzymał po 500 zł brutto – dodaje.
Robert Barabasz przyznaje, że w ubiegłym roku z jego urzędu odeszło około jednej trzeciej pracowników.
– Po wyborach samorządowych nastąpiły też roszady w samorządach i zmieniła się władza w urzędach marszałkowskich. Ludzie z urzędów wojewódzkich chętnie przechodzą do tych instytucji, bo na dzień dobry mogą liczyć na pensję o tysiąc złotych wyższą – zauważa Barabasz.

Wyższe podwyżki zasypią przepaść

Zdaniem ekspertów odejścia z urzędów specjalistów spowodowane są zbyt niskimi zarobkami i dobrą sytuacją na rynku pracy. Do takiego stanu doprowadziła też sytuacja z zamrożeniem kwoty bazowej.
– Pensje od dekady praktycznie nie wzrastały. W efekcie zarobki w administracji rządowej w terenie nie są zbyt wysokie. Urzędnicy też chcą lepiej zarabiać i trudno się im dziwić, że odchodzą – twierdzi prof. Bogumił Szmulik, ekspert ds. administracji publicznej.
Według niego podwyżki dla urzędników nie mogą tylko uwzględniać wskaźnika inflacji, ale powinny być nieco wyższe.
Z kolei prof. Krzysztof Kiciński, który przez wiele lat pełnił funkcję przewodniczącego Rady Służby Cywilnej, wskazuje, że każdego roku apelował do premiera o odmrożenie kwoty bazowej. – Jeśli w administracji mają pracować specjaliści, to musimy im godnie zapłacić, bo inaczej profesjonalna służba cywilna będzie pustym określeniem – dodaje.
Rząd w czerwcu przyjął założenia makroekonomiczne do budżetu na 2020 r., w których przewidziano 6-proc. wzrost wynagrodzeń w sferze budżetowej. Szczegóły będą znane dopiero we wrześniu, kiedy pojawi się już projekt budżetu. Wszystko jednak wskazuje na to, że o tyle właśnie procent zostanie odmrożona kwota bazowa w służbie cywilnej.
Do kwestii niskich zarobków odniosło się też Stowarzyszenie Absolwentów KSAP. Na początku lipca organizacja ta złożyła petycję do premiera w sprawie zwiększenia wynagrodzeń członków korpusu służby cywilnej. Pod dokumentem podpisało się ok. 600 urzędników. Jerzy Siekiera, prezes stowarzyszenia, w piśmie do szefa rządu wskazał, że służba cywilna zmaga się z rosnącą fluktuacją kadr i coraz mniejszym zainteresowaniem pracą w administracji rządowej. Zaznaczył, że pozyskaniu i utrzymaniu wykwalifikowanej kadry nie sprzyja sytuacja płacowa w służbie cywilnej. W wielu urzędach wysokość przeciętnego wynagrodzenia jest niższa od średniego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Wskazał, że odnosi się to zwłaszcza do urzędów terenowej administracji rządowej. W stanowisku stowarzyszenia wskazano też na niską konkurencyjność płac w urzędach administracji rządowej. I wykazano, że od wielu lat płace pracowników polskich firm rosną szybciej niż płace członków korpusu służby cywilnej.
Zarobki w służbie cywilnej