Lokalne władze krytykują sposób rozdziału pieniędzy z Funduszu Dróg Samorządowych. Ich zdaniem jest mało transparentny i nieracjonalnie zaplanowany. Będą żądać wyjaśnień od strony rządowej.
Lokalne władze krytykują sposób rozdziału pieniędzy z Funduszu Dróg Samorządowych. Ich zdaniem jest mało transparentny i nieracjonalnie zaplanowany. Będą żądać wyjaśnień od strony rządowej.
Początkowy entuzjazm gmin i powiatów związany z tym, że obecny rząd da dużo więcej pieniędzy na remonty i budowę dróg lokalnych (6 mld zł zamiast 800 mln zł rocznie za czasów PO-PSL), zaczyna przygasać. Wszystko przez zasady podziału i dystrybucji pieniędzy, jakie przyjęto w obowiązującej ustawie z 23 października 2018 r. o Funduszu Dróg Samorządowych (Dz.U. poz. 2161, dalej: ustawa o FDS).
Zgodnie z ustawą wojewoda przedstawia (w terminie czterech miesięcy od dnia ogłoszenia naboru wniosków o dofinansowanie) ministrowi właściwemu do spraw transportu listę zadań rekomendowanych (a więc nie listę ostateczną) do dofinansowania ze środków funduszu. Następnie minister przedstawia je do zatwierdzenia premierowi.
Listy zadań zgłoszonych przez samorządy w ramach Programu Rozwoju Gminnej i Powiatowej Infrastruktury Drogowej (czyli programu schetynówek), zastąpionego przez Fundusz Dróg Samorządowych, zostały zatwierdzone przez premiera 11 kwietnia 2019 r. Te zadania są już w realizacji (można je zobaczyć na stronach internetowych poszczególnych urzędów wojewódzkich). Teoretycznie więc FDS płynnie zastąpił program schetynówek.
Okazuje się jednak, że część samorządów, których projekty wcześniej zaakceptowali wojewodowie (umieszczając je na listach rekomendowanych do dofinansowania), nie może ich realizować, bo na ostatniej prostej zostały skreślone przez premiera. Takie uprawnienie daje mu art. 26 ust. 1 ustawy o FDS. Zgodnie z nim szef rządu, po otrzymaniu list projektów od ministra infrastruktury, może dokonać zmian na tych listach lub wskazać do dofinansowania dodatkowe zadania, mając na względzie „poprawę dostępności komunikacyjnej obszarów o niższej zamożności, wyrównywanie szans rozwojowych regionów i budowanie spójności terytorialnej kraju lub zgodność z programami realizowanymi przez Radę Ministrów”.
Decyzje premiera są ważne nie tylko dlatego, że podejmuje je praktycznie w sposób dyskrecjonalny, ale także z tego powodu, że – jak wynika z planu finansowego FDS – on sam ma do dyspozycji kwotę ponad 250 mln zł, którą może przydzielić w wyniku zmian wprowadzanych na listach. Jak ustaliliśmy, do tej pory Mateusz Morawiecki wykorzystał tylko nieco ponad 33 mln zł z tej rezerwy.
Chcieliśmy się dowiedzieć, jakie konkretnie zmiany szef rządu wprowadził na listach projektów oraz jakie są tego powody. Ale Centrum Informacyjne Rządu (CIR) nie chce się tą wiedzą dzielić. „Informujemy, że proces kształtowania list zadań do dofinansowania odbywał się zgodnie z zapisami ustawy o Funduszu Dróg Samorządowych” – odpowiada zdawkowo CIR.
Samorządowcy również twierdzą, że nie mają wiedzy o zmianach dokonanych przez premiera. Dochodzą do nich jedynie sygnały z poszczególnych gmin. PortalSamorządowy.pl podaje, że po weryfikacji list przez premiera wypadły np. projekty zgłoszone przez Tarnowo Podgórne (chodziło o tzw. wschodnią obwodnicę miejscowości) czy powiat poznański (projekt niemal ukończonej już obwodnicy Chomęcic).
Samorządowcy obawiają się, co dalej. W połowie marca br. ogłoszono kolejny nabór w ramach FDS. Ścieżka będzie analogiczna, a termin przekazania przez wojewodów do Ministerstwa Infrastruktury (MI) list zadań rekomendowanych do dofinansowania wyznaczono na połowę lipca. Następnie listy zostaną przekazane do zatwierdzenia przez Prezesa Rady Ministrów. I znów mogą się pojawić nieoczekiwane zmiany.
– To najmniej przejrzysty mechanizm dystrybucji środków publicznych, jaki poznałem w ostatnich latach. Premier może bez konkretnego uzasadnienia dać komuś pieniądze publiczne, a komuś zabrać. Oficjalnie nie wiemy, jakich korekt dokonuje premier i z jakich powodów. Będę interweniował w tej sprawie, by na posiedzeniu Komisji Wspólnej rząd udzielił nam pełnej informacji w tym zakresie – zapowiada Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.
Brak transparentności to niejedyny problem zgłaszany przez samorządy. Drugi to tempo uruchamiania środków. – Według naszej wiedzy nie wszystkie województwa dostarczyły listy rekomendacyjne do kancelarii premiera. Apelowaliśmy, aby nie czekać na wszystkich, tylko rozpatrywać osobno województwami. Chodzi o jak najszybsze uruchomienie procedur przetargowych, by potem nie doszło do nagłej kumulacji przetargów w drugiej połowie roku – tłumaczy nam samorządowiec zasiadający w rządowo-samorządowej Komisji Wspólnej.
Ministerstwo Infrastruktury stwierdza jednak, że nie ma możliwości etapowego uruchamiania środków z FDS.
– Artykuł 25 ust. 4 ustawy wskazuje, że minister właściwy ds. transportu przedstawia Prezesowi Rady Ministrów jednocześnie listy dla wszystkich województw – precyzuje Szymon Huptyś, rzecznik MI.
– Pytanie, czemu np. woj. warmińsko-mazurskie ma czekać na woj. mazowieckie. Owszem, tak zakłada ustawa, ale pytanie, czy przepis, na który powołuje się ministerstwo, jest racjonalny. Widocznie uznano, że po prostu łatwiej i wygodniej będzie podejmować decyzje o dofinansowaniu inwestycji drogowych w jednym momencie – ocenia Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
Dodaje, że elastyczność ze strony administracji rządowej powinna być nieco większa w kolejnych naborach. Nasz rozmówca podziela obawy samorządowców o kumulację przetargów drogowych w kolejnych miesiącach tego roku.
– Już mamy spiętrzenie drogowych inwestycji w regionach, brakuje rąk do pracy, a to podnosi ceny. Za chwilę na rynku pojawią się nowe pieniądze z kolejnego rozdania FDS. Tak więc spodziewana kumulacja przetargów może spowodować wyższe ceny prowadzonych inwestycji lub pogłębienie zjawiska nierozstrzygniętych przetargów – przewiduje Adrian Furgalski.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama