Samorządy przestrzegają, że nieuchronnym skutkiem nowelizacji prawa wodnego będzie wzrost cen usług komunalnych. Rząd zaprzecza i przekonuje, że chodzi wyłącznie o uszczelnienie systemu opłat za usługi wodne.
Kością niezgody jest przygotowana przez Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej (MGMiŻŚ) nowelizacja ustawy – Prawo wodne oraz niektórych innych ustaw. Podczas ostatniego spotkania Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego projekt miał otrzymać negatywną opinię samorządów. Strona rządowa przekazała go jednak do zespołu roboczego, by spróbować dogadać się z gminami.
Zmiana naliczania opłat
Rząd przekonuje, że celem projektu jest zapewnienie stabilnego źródła finansowania służb państwowych (np. Państwowego Gospodarstwa Wodnego „Wody Polskie”) oraz implementacja unijnych dyrektyw. Gminy ostrzegają jednak, że nowe prawo może oznaczać drastyczne podwyżki taryf za dostarczanie wody i odprowadzanie ścieków. Wszystko przez zmianę sposobu naliczania opłat.
/>
Nowe przepisy mają bowiem jednoznacznie wskazać wartość, którą należy przyjąć do ustalenia opłaty stałej zawieranej w pozwoleniach wodnoprawnych. Te wydane przed 1 stycznia 2018 r. nie zawsze określały maksymalną ilość poboru wód ani odprowadzanych ścieków (wyrażonych w m sześc./s). Resort chce przyjąć, że jeśli pozwolenie nie określa zakresu korzystania z wód, opłata stała ma być naliczana z uwzględnieniem maksymalnych ilości możliwych do pobrania wód (w m sześc./s).
Inaczej = drożej
Kolejny problem wskazuje nam Edward Trojanowski ze Związku Gmin Wiejskich RP. Tłumaczy, że przy rozliczeniu poboru wody i odprowadzania ścieków istnieje opłata stała i zmienna. Do tej pory część stała była liczona według średniorocznego poboru. Teraz ma być ustalana zgodnie z poborem maksymalnym, który może się zdarzyć, np. w okresie suszy. Wtedy gwałtownie, choć na krótko, wzrasta pobór wody.
– Oznacza to, że gminy płaciłyby za gotowość poboru, a nie za pobór średnioroczny. Do tego będą wysokie kary za przekroczenie limitu – oburza się ekspert.
Uważa, że legislator powinien obliczyć skutki takiej regulacji, bo wpłynie ona na ceny i koszty działań przedsiębiorstw wodnych. A to w konsekwencji odbije się na kieszeniach obywateli.
– Nie możemy zaakceptować takiej cichej podwyżki. Nie wiem, ile może ona wynieść, ale przy takiej regulacji jest oczywista – podkreśla Edward Trojanowski.
Na razie nikt oficjalnie nie chce szacować możliwego wzrostu opłat za wodę i ścieki.
– Jeśli nowy algorytm wejdzie w życie, zadziała automat. Nie będzie wyjścia – we wnioskach do Wód Polskich będziemy musieli wykazywać wyższe stawki. Szacujemy, że nawet o 50 proc. – mówi jeden z samorządowców uczestniczący w ostatnim posiedzeniu Komisji Wspólnej.
Rządowy fortel
Z samorządami nie zgadza się MGMiŻŚ. Wskazuje, że ustalanie opłaty stałej za pobór wód lub odprowadzanie ścieków na podstawie maksymalnej ilości (wyrażonej w m sześc./s) obowiązuje od 1 stycznia 2018 r., a projekt ma charakter jedynie doprecyzowujący i dotyczy tylko pozwoleń wodnoprawnych wydanych przed tą datą. Określone w nich maksymalne pobory mogły nie być wyrażone w m sześc./s i dlatego konieczne jest przeliczenie do tej wartości.
Inaczej sprawę widzi Związek Gmin Warmińsko-Mazurskich. Twierdzi, że zmiana przepisów jest pokłosiem orzeczeń WSA w Gdańsku stwierdzających, że ten sposób naliczania opłaty jest niewłaściwy. Aby więc usankcjonować go prawnie, zastosowano fortel – zmianę w ustawie.
Przedstawiciele samorządowców z woj. warmińsko-mazurskiego uważają, że godzi to w istotne prawa gmin i przedsiębiorstw.
– Nakaz płacenia za wodę, której i tak nie można pobrać, jest nadużyciem w majestacie prawa i jest sprzeczny z interesem społecznym. Opłaty zostaną bowiem przerzucone na mieszkańców, a przedsiębiorstwa zostaną zmuszone do zmiany taryf, które niedawno zostały zatwierdzone na trzy lata – dodają związkowcy.
Uszczelnienie systemu
Samorządowcy z Komisji Wspólnej już zażądali od resortu oceny skutków regulacji dla gmin. – Mają być gotowe na najbliższe posiedzenie zespołu ds. infrastruktury w maju – mówi Edward Trojanowski.
Nie wiadomo jednak, czy ministerstwo dokona nowych szacunków, bo gdy o nie pytamy, odpowiada, że projekt zawiera przecież informacje o jego skutkach finansowych. Resort podaje przy tym jednak przykład nie gmin, ale Wód Polskich, które na wpływach z opłaty stałej mogą stracić 47 mln zł.
– Straty są wynikiem tego, że użytkownicy usług wodnych korzystają na braku precyzyjnego uregulowania przeliczania wartości poboru wody i odprowadzania ścieków w stosunku do starych pozwoleń wodnoprawnych – tłumaczy resort.
Przekonuje, że nie ustala żadnych nowych obowiązków ani zasad, a jedynie uszczelnia system opłat za usługi wodne.