Po nowelizacji kodeksu wyborczego osoba z dowolnym wyrokiem skazującym nie będzie mogła zostać wójtem nawet małej gminy. Ale może być parlamentarzystą.
Nowelizację kodeksu wyborczego posłowie PiS przedstawili w zeszłą środę. Jeszcze tego samego dnia projekt przybrał formę druku sejmowego i otrzymał numer 3163, co pozwala sądzić, że prace legislacyjne pójdą sprawnie.
Jedną z głównych zmian jest zaostrzenie kryteriów wobec osób ubiegających się o stanowisko wójta, burmistrza i prezydenta miasta. Dziś kodeks wyborczy przewiduje, że biernego prawa wyborczego na funkcje posła, senatora, prezydenta RP, eurodeputowanego czy lokalnego radnego nie ma osoba, która została „skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego lub umyślne przestępstwo skarbowe”. Posłowie PiS chcą zaostrzyć tę regulację, wprowadzając poprawkę, w myśl której prawa wybieralności nie będzie miała osoba skazana prawomocnym wyrokiem sądu (znika więc warunek, że musi to być kara pozbawienia wolności).
Jest to tzw. efekt Hanny Zdanowskiej – prezydent Łodzi, która ma wyrok skazujący na koncie, ale w postaci grzywny, a nie pozbawienia wolności. – Nie może być tak, że osoba z prawomocnym wyrokiem skazującym może pełnić takie funkcje – wskazywali posłowie PiS podpisani pod projektem ustawy.
Sęk w tym, że nowe regulacje odnoszą się tylko do wyborów wójta (burmistrza, prezydenta miasta). Zdaniem mec. Macieja Kiełbusa z Kancelarii Ziemski & Partners poprawka posłów PiS wprowadza podwójne standardy. – Poprzeczkę wyżej ustawia się wójtowi, burmistrzowi i prezydentowi miasta niż parlamentarzystom czy nawet prezydentowi RP. Hanna Zdanowska z wyrokiem skazującym na koncie nie będzie mogła w przyszłości kandydować na stanowisko prezydenta Łodzi, ale teoretycznie nic nie stałoby na przeszkodzie, by kandydowała do Sejmu czy Senatu, a nawet objęła tekę ministra. Bo w przypadku tych stanowisk PiS wymogów nie zaostrza – zwraca uwagę prawnik.
Jednocześnie – trzymając się przykładu prezydent Łodzi – Hanna Zdanowska nie mogłaby być szeregowym pracownikiem ministerstwa, bo art. 4 ustawy o służbie cywilnej stanowi, że w takim charakterze nie może być zatrudniona osoba skazana prawomocnym wyrokiem za umyślne przestępstwo lub umyślne przestępstwo skarbowe. Nie ma tu przesłanki mówiącej, że musi być skazanie na pozbawienie wolności. – Tak więc w skrajnym przypadku moglibyśmy mieć nawet 100 senatorów z prawomocnymi wyrokami skazującymi na karę inną aniżeli pozbawienie wolności, ale już ani jednego samorządowca. Nierównowagę wprowadza się także między wójtem a lokalnym radnym. Bo dzisiaj radnym może być osoba skazana, o ile nie jest to kara pozbawienia wolności – zwraca uwagę Maciej Kiełbus.
Część naszych rozmówców zwraca uwagę na bezpiecznik zawarty w art. 99 ust. 3 Konstytucji RP, zgodnie z którym „wybraną do Sejmu lub do Senatu nie może być osoba skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego”. W artykule tym zawarty jest jednak ten sam problem, co w dzisiejszym kodeksie wyborczym, i który stał się przyczynkiem do kłótni o to, czy Hanna Zdanowska może objąć urząd. Też jest bowiem mowa o skazaniu na karę pozbawienia wolności, ale już nie np. na karę grzywny.
– Wymóg niekaralności nie może mieć charakteru powszechnego, gdzieś trzeba postawić granicę. A o tym decyduje ustawodawca. Tak samo cechę nierównego traktowania może mieć np. zasada dwukadencyjności wójtów czy burmistrzów, a jednak została wprowadzona i jest tolerowana. Jednak tu mówimy o stanowiskach tego rodzaju, że każdy zgodzi się, iż standardy moralne na nich powinny być jak najwyższe – komentuje dr Stefan Płażek z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Pytanie więc, dlaczego nie wprowadza się jednolitych standardów wobec wszystkich? Barbara Dziuk z PiS w rozmowie z nami twierdzi, że parlamentarzyści są solidnie sprawdzani i nie zna osoby z wyrokiem, która zasiadałaby w Sejmie. Zapewnia też, że treść poprawki została skonsultowana z prawnikami.
Eksperci sugerują, że posłowie po prostu nie chcą kręcić bicza na własne plecy. – Partie mają po 30–40 tys. członków, tak więc pojawia się problem krótkiej kołdry kadrowej. W tej sytuacji muszą się godzić z tym, że pewne stanowiska mogą być oddawane nawet osobom z wyrokami – wskazuje dr Płażek. Jak przypomina, niemal dekadę temu znowelizowano konstytucję, wprowadzając do niej poprawkę dotyczącą wymogu niekaralności parlamentarzystów. – Ale jednocześnie wprowadzono pewne kruczki prawne, czyli właśnie wymóg, że musi być to kara pozbawienia wolności. I to również jest źródłem problemów – zwraca uwagę ekspert.
Wygląda na to, że szykuje się w tej sprawie ostry konflikt między PiS a opozycją. – Typowa pisowska niechlujność legislacyjna. Będziemy podnosić problem tych podwójnych standardów przy pracach nad projektem – deklaruje Piotr Zgorzelski z PSL.
Te same zapewnienia słyszymy od polityków PO. – Nowelizacja PiS to poszukiwanie narzędzi do eliminowania ludzi politycznie niewygodnych. Wystarczy, że dojdzie do sporu między np. wójtem a radnym, sąd orzeknie grzywnę wobec jednego z nich i w ten sposób wyrzuci się z dalszej działalności samorządowej takiego człowieka – zauważa poseł Jacek Protas. – Z doświadczenia w pracach nad kodeksem wyborczym wiemy, że PiS coś innego kładzie na stół, a potem coś innego wychodzi z parlamentu. Obawiamy się, że zmian będzie więcej – dodaje.