W przyszłym tygodniu odbędzie się spotkanie robocze strony rządowej, samorządowej i Krajowego Biura Wyborczego (KBW). Temat: wnioski po ostatniej elekcji oraz propozycje ewentualnych korekt przepisów.
– W sześciostopniowej skali oceniłbym te wybory na cztery z plusem. Zawsze jest coś do poprawienia, ale jeśli jakieś zmiany miałyby zajść, to w warstwie organizacyjnej, a nie w ordynacji – mówi Grzegorz Adam Woźniak z Prawa i Sprawiedliwości, wiceprzewodniczący sejmowej komisji samorządu terytorialnego i polityki regionalnej.
Jednak szef tego ciała Andrzej Maciejewski z Kukiz’15 jest otwarty na korekty w kodeksie wyborczym. – Trzeba usiąść i porozmawiać. Jestem za tym, by wysłuchać wszystkich zaangażowanych stron – mówi.
Przyszłotygodniowe spotkanie poprzedzi jutrzejsze posiedzenie owej komisji, podczas której szefowa KBW Magdalena Pietrzak przedstawi posłom informację na temat przebiegu ostatnich wyborów samorządowych.
Jak daleko idące mogą być zmiany w kodeksie wyborczym? Nie będą raczej dotyczyć zasad wybierania kandydatów, bo na tak fundamentalną zmianę nie ma już czasu. Do najbliższych elekcji – czyli majowych eurowyborów – zostało pół roku i zbyt głębokie korekty mógłby podważyć Trybunał Konstytucyjny.
Swoje propozycje nowelizacji opracowały największe miasta zrzeszone w Związku Miast Polskich (ZMP). Ich postulaty są daleko idące, a momentami dążą wręcz do odwrócenia ostatniej reformy, przygotowanej przez parlamentarzystów PiS.
I tak np. ZMP proponuje likwidację korpusu urzędników wyborczych i przekazanie ich zadań administracji samorządowej. Lokalne władze diagnozują, że urzędnicy (ok. 2,5 tys. w skali kraju) nie sprostali wyzwaniu – byli źle przygotowani i trudno osiągalni w razie wystąpienia problemów. Nie bardzo było też wiadomo, za co odpowiadają, bo sporo zadań i tak miały wykonywać lokalne urzędy. Samorządowcy wskazują, że jeśli jednak korpus urzędników miałby zostać, to po pierwsze, należy ich odpowiednio przeszkolić, precyzyjnie określić zakres ich kompetencji i „znacznie” zwiększyć ich liczbę.
Miasta chcą też odejścia od dwóch składów obwodowych komisji wyborczych i uzależnienia liczby członków komisji od liczby uprawnionych do głosowania w obwodzie. Minione wybory wykazały, że są olbrzymie problemy z rekrutacją chętnych do komisji. – Ale zasadniczym problemem związanym z dwoma komisjami okazało się protokolarne przekazanie materiałów między nimi. Proces ten trwał od 2 do 4 godzin – zwraca uwagę ZMP.
Trzeci najważniejszy postulat to zwiększenie diet dla członków komisji wyborczych. – Brak zmian może doprowadzić do braku możliwości skompletowania składów komisji w kolejnych wyborach – przestrzegają samorządowcy.
Pojawiły się też wnioski związane z dopisywaniem się do rejestru wyborców przez ePUAP. Wiele osób składało wniosek tą drogą, a w dniu wyborów okazywało się, że nie mogą zagłosować, bo urząd gminy nie zdążył wniosku rozpatrzyć (ma na to trzy dni). Miasta chcą wydłużenia czasu na wydanie decyzji o dopisaniu do rejestru wyborców oraz dostosowania formularza elektronicznego do wymogów kodeksu wyborczego. W tej ostatniej kwestii trwają pewne prace w Ministerstwie Cyfryzacji – resort chce, by użytkownik ePUAP mógł widzieć na bieżąco, co się dzieje z jego sprawą.
Marek Wójcik z ZMP przekonuje, że nie chodzi o zwykłe odwrócenie reformy wyborczej PiS.
– To, że wychodzimy z konkretnymi propozycjami legislacyjnymi, świadczy o naszym poczuciu odpowiedzialności. Nie chcemy nikomu udowadniać, że jest źle i się z tego cieszyć. Chodzi o to, by proces wyborczy przebiegł sprawnie – przekonuje.
Części naszych rozmówców postulaty ZMP wydają się zbyt daleko idące. – Za nami najtrudniejsze organizacyjnie wybory. Korpus urzędników wyborczych dopiero teraz nabiera sensu, dajmy mu jeszcze szansę – ocenia jeden z informatorów z okolic rządowych. Z jednym postulatem od razu się zgadza: należy szybko rozważyć pomysł wyższych diet dla członków komisji.
Postulaty Związku Miast Polskich dążą do odwrócenia reformy PiS