Gminy muszą wypłacać odchodzącym włodarzom trzymiesięczne odprawy – nawet jeśli wciąż będą pracować w samorządzie, ale na innym stanowisku. Wielu z nich otrzyma też ekwiwalent za niewykorzystany urlop.
Druga tura wyborów samorządowych została rozstrzygnięta. Dla wielu wójtów, burmistrzów, prezydentów miast jest to jeden z ostatnich dni pracy na tym stanowisku. Zanim jednak odejdą z urzędu, dostaną odprawę i ekwiwalent za urlop. Rekordziści mogą liczyć nawet na kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Kłopotliwe zaległości urlopowe

We wrześniu 2017 r. Łukasz Schreiber, poseł PiS i współautor ostatniej nowelizacji kodeksu wyborczego, zapowiadał, że ukróci praktyki związane z pobieraniem ekwiwalentu przez samorządowców. Ostatecznie na wprowadzenie zmian nie zgodził się resort pracy, który wskazywał, że każdemu pracownikowi za niewykorzystany urlop należy się pieniężna rekompensata.
– Trzeba jednak rozważyć inne rozwiązania, które nakładałyby np. na włodarza obowiązek corocznego sprawozdawania radzie informacji na temat wykorzystania urlopu wypoczynkowego. Obecne prawo nie wskazuje nawet, czy sekretarz lub zastępca kierownika jednostki samorządu terytorialnego ma prawo przypominać swojemu szefowi, że w danym roku ma do wykorzystania zaległy urlop – tłumaczy poseł.
Zdaniem ekspertów problem z wysokimi ekwiwalentami za urlop pojawia się przy każdych wyborach samorządowych. Jednak roszczenie z tego tytułu przedawnia się po trzech latach. A to oznacza, że ekwiwalent za urlop z 2014 r. przedawnił się 30 września 2018 r. (kodeks pracy nakazuje wykorzystanie urlopu za ubiegły rok do końca września roku następnego). Wskutek wydłużenia kadencji z czterech do pięciu lat po zakończonej kadencji będzie się przedawniał ekwiwalent za niewykorzystany urlop nie z jednego roku, ale z dwóch lat.
– Marne to jednak pocieszenie, bo wciąż po zakończonej kadencji obligatoryjnie będą trafiać do włodarzy pieniądze za trzy lata zaległego urlopu. Średnio co cztery lata rządzący zapowiadają, że coś z tym zrobią, a później, pod wpływem różnego rodzaju nacisków, wycofują się z tego. Dziwi mnie, że polskie państwo nie chce zatrzymać tych pieniędzy w gminach – mówi dr Stefan Płażek, adwokat, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jego zdaniem prawo do wysyłania wójta na urlop powinien mieć np. przewodniczący rady. A najlepszym rozwiązaniem byłoby uprawnienie do tego wojewody.

PIP widzi problem i nakłada kary

Inspekcja pracy zgadza się z tym, że w obecnym stanie prawnym gminny urzędnik nie jest w stanie skutecznie wymóc na swoim przełożonym, aby ten wykorzystał zaległy urlop. Przyznaje także, że co do zasady nie może też być tak, że samorządowi włodarze z góry przyjmują, że nie będą korzystać z urlopu, aby zyskać dodatkowe pieniądze, o równowartości wynagrodzenia za ok. 4–5 miesięcy.
Jednak jedynym działaniem podjętym w tej sprawie przez PIP było przeprowadzenie kontroli wśród wójtów, burmistrzów, prezydentów miast. Z opublikowanego w październiku raportu wynika, że w 740 skontrolowanych samorządach zaległości dotyczyły łącznie 522 osób, w tym: 223 wójtów, 103 burmistrzów, 59 zastępców burmistrzów, 41 starostów, 38 zastępców wójtów, 22 wicestarostów, 17 zastępców prezydentów miast, 13 prezydentów miast oraz trzech marszałków województw i trzech wicemarszałków.
Zaległe urlopy w samorządach / DGP
Wskutek tej kontroli PIP nałożyła 92 mandaty na łączną kwotę ponad 100 tys. zł i skierowała cztery wnioski o ukaranie do sądu, a wobec 210 osób zastosowała środki oddziaływania wychowawczego, takie jak pouczenie czy ostrzeżenie.
Byli samorządowcy przekonują jednak, że powody niewykorzystywania urlopu są różne.
– Jest wiele przypadków, że włodarze nie przychodzą do pracy i nie wykorzystują urlopów. I to jest naganne. Ale jeśli ktoś faktycznie pracował i nie korzystał z urlopu, to niech bierze sobie ten ekwiwalent – uważa Piotr Uściński, były starosta wołomiński, poseł PiS.
– Nie można wychodzić z założenia, że samorządowcy gromadzą urlopy, bo chcą na koniec kadencji wyciągnąć od gminy dodatkowe pieniądze. Ja mam niewykorzystany urlop tylko za 2018 rok, a i tak o urlopie dłuższym niż tygodniowy mogłem tylko pomarzyć – mówi Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
– Absurdem jest karanie mandatem np. wójta małej gminy, który oszczędza i nie zatrudnia nikogo na stanowisko swojego zastępcy. W efekcie, nawet wypłacając mu na końcu kadencji ekwiwalent, budżet gminny i tak oszczędza kilkaset tysięcy złotych – przekonuje Marek Olszewski.

Odprawa nie tylko dla odchodzących

Samorządowcy, którzy nie ubiegają się o reelekcję, poza ekwiwalentem urlopowym mogą liczyć na odprawę, która wynika z art. 40 ustawy z 21 listopada 2008 r. o pracownikach samorządowych (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1260). Jej wysokość jest równowartością trzymiesięcznej pensji. Co ciekawe, należy się ona nie tylko tym włodarzom, którzy żegnają się z samorządem. Również tym, którzy zmieniają tylko stanowisko.
W takiej sytuacji jest np. Marek Olszewski, który nie ubiegał się ponownie o fotel wójta.
– Odprawa przysługuje mi z mocy prawa, więc będzie mi wypłacona – potwierdza.
Jak jednak wynika z naszych informacji, były wójt kandydując do powiatu, uzyskał najwyższą liczbę głosów i ma szansę na fotel starosty. Ale ponowne objęcie posady samorządowej nie pozbawia go prawa do odprawy. Nie mógłby jej dostać tylko wówczas, gdyby ponownie został wybrany na stanowisko wójta.