Jeśli władze województw nie zwiększą tempa certyfikacji unijnych funduszy, możemy bezpowrotnie stracić kilkaset milionów euro.
Jeśli władze województw nie zwiększą tempa certyfikacji unijnych funduszy, możemy bezpowrotnie stracić kilkaset milionów euro.
Jak informuje nas Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju (MIR), sześciu regionom nie grozi utrata funduszy. Są to województwa: opolskie, podkarpackie, wielkopolskie, dolnośląskie, pomorskie i mazowieckie.
/>
Lubuskie do 5 sierpnia niemal osiągnęło cel – tam pozostawał tylko 1 mln euro do rozliczenia z Komisją Europejską. Województwa zachodniopomorskie i śląskie były bliskie realizacji swoich planów, bo rozliczyły prawie 90 proc. zakontraktowanych funduszy. Muszą się spieszyć, żeby dochować tzw. zasady N+3. Zgodnie z nią władze województw deklarują w danym roku (N), jaką kwotę na podstawie faktur przedkładanych przez beneficjentów będą chciały w ciągu trzech lat rozliczyć z Komisją Europejską (tzw. certyfikacja). Polskie regiony takie deklaracje składały z reguły w 2015 r., gdy ruszały unijne programy operacyjne z perspektywy finansowej 2014–2020. Tak więc czas na ich rozliczenie mają do końca 2018 r. Kto nie zdąży zainwestować jakiejś części zadeklarowanej wcześniej kwoty, straci ją.
Najsłabiej radzą sobie z tym w województwach podlaskim, kujawsko-pomorskim i warmińsko-mazurskim. Pierwszy z tych regionów do końca roku musi certyfikować jeszcze ponad 50,2 mln euro. Z kolei kujawsko-pomorskie aż 71,8 mln euro, a warmińsko-mazurskie – prawie 56,3 mln euro. Łączna suma eurodotacji, które trzeba będzie jeszcze wykazać Brukseli w ciągu najbliższych niespełna czterech miesięcy, to aż 456 mln euro.
Sytuacja już niepokoi resort inwestycji i rozwoju.
– Biorąc pod uwagę certyfikację wydatków prognozowaną przez instytucje zarządzające do końca 2018 r., w większości regionów nie ma zagrożenia dla wypełnienia zasady N+3 – mówi Kamila Jeleń z biura komunikacji MIR.
Jednocześnie dodaje, że gdyby instytucje te wykonały swoje prognozy z lipca tego roku na poziomie podobnym do roku ubiegłego, wówczas warmińsko-mazurskie i podlaskie znalazłyby się poniżej wymaganego progu. W pierwszym kwota ewentualnej straty wyniosłaby 11,9 mln euro, a w drugim 3,8 mln euro.
– Mimo optymistycznych prognoz nasze obawy budzą wysokie kwoty pozostające do certyfikowania m.in. w woj. kujawsko-pomorskim, małopolskim i łódzkim – dodaje Kamila Jeleń. Przypomina, że odpowiedzialność za efektywne wydatkowanie środków UE w programach regionalnych spoczywa na marszałkach.
– Działania MIR mają charakter przede wszystkim doradczy. Skupiamy się na pogłębionej analizie procesu wdrażania, identyfikacji barier i rekomendacji najlepszych praktyk – wskazuje nasza rozmówczyni.
Niektórzy przedstawiciele samorządów wojewódzkich sugerują, że tempo wykorzystywania unijnych środków zależy obecnie od sprawności działania inwestorów. A ci czasem zaliczają poślizgi w wykonywanych pracach lub przeliczają się z kosztami, np. z powodu rosnących cen materiałów budowlanych.
Część województw wskazuje też, że ministerstwo popełnia błąd, podając zestawienia bez szerszego kontekstu i uwzględnienia specyfiki poszczególnych regionów. – W chwili obecnej najistotniejsze jest, czy województwo zrealizuje wydatki zgodnie z zasadą N+3, a nie porównywanie go z postępami innych regionów. W naszym przypadku brakująca kwota stanowi zaledwie 17 proc. założonego celu N+3 – wyjaśnia Małgorzata Gorczyca z biura prasowego małopolskiego urzędu marszałkowskiego.
Jej zdaniem to wartość na poziomie kwoty certyfikowanej do KE w pierwszych pięciu miesiącach 2018 r., a początek roku zawsze wypada pod tym względem słabiej niż II półrocze.
Również w województwie kujawsko-pomorskim zapewniają, że zdążą w całości wydać unijne fundusze.
– Na koniec 2018 r. zamierzamy osiągnąć certyfikację na poziomie 18,6 proc. wartości programu, przy wyznaczonym przez Komisję Euro pejską poziomie 13,8 proc. – uspokaja Barbara Jesionowska z urzędu marszałkowskiego woj. kujawsko-pomorskiego.
Z kolei woj. łódzkie zwraca uwagę na „obecne uwarunkowania gospodarcze” i inne kwestie: termin realizacji projektów, zmiany harmonogramów płatności czy wstrzymywanie certyfikacji niektórych wydatków (w związku z zakwestionowaną przez Europejski Trybunał Obrachunkowy kwalifikowalnością VAT np. w przypadku dotacji na rozpoczęcie działalności gospodarczej).
Niektórzy nasi rozmówcy zwracają uwagę na to, że samo przesłanie przez dany region faktur do Komisji Europejskiej nie oznacza, iż pieniądze szybko trafią do inwestorów. Tak było np. w lipcu na Mazowszu, gdzie pojawiły się spekulacje, że Mazowiecka Jednostka Wdrażania Programów Unijnych ma „zablokowane” środki na wypłaty. Jak ustaliliśmy, nie doszło wtedy do blokady, lecz chwilowego „zakorkowania” przepływu pieniędzy z powodu polskich procedur. Instytucje wypłacające fundusze unijne naszym beneficjentom występują z wnioskiem o środki w momencie, gdy wypłacą już znaczną część poprzednio otrzymanej transzy. Dopiero wtedy kierują wniosek do MIR, skąd – po jego akceptacji – przekazywany jest on do Ministerstwa Finansów, które po swoich analizach uruchamia środki. Potem pieniądze są przyznawane tym regionom, które składały zapotrzebowanie. Wniosek woj. mazowieckiego wpłynął do MIR 6 lipca. Dziesięć dni później trafił do Ministerstwa Finansów (razem z zapotrzebowaniem zgłoszonym przez dwa inne województwa). Decyzje o uruchomieniu środków resort podjął 24 lipca. – Wydawanie takich decyzji uzależnione jest od liczby, a także stopnia skomplikowania wpływających wniosków – tłumaczy MF.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama