Według danych Głównego Urzędu Statystycznego liczba dzikich wysypisk na koniec 2024 r. wzrosła o prawie 600. Najczęściej miejsca nielegalnego porzucania odpadów można spotkać na zachodzie kraju – w województwach zachodniopomorskim i śląskim. Podobnie jest w opolskim, dolnośląskim i małopolskim.
Dzikie wysypisko, czyli co
Z rocznej analizy GUS wynika, że w ubiegłym roku w Polsce zlikwidowano prawie 13 tys. dzikich wysypisk, co jest najlepszym wynikiem od 2017 r. Nie przełożyło się to jednak na samo zmniejszenie liczby takich miejsc. W ostatnich pięciu latach utrzymywała się ona na poziomie ok. 2,2 tys. W ubiegłym sięgnęła jednak 2730. Po gorszy odczyt trzeba sięgnąć aż do 2013 r. – wtedy na koniec roku miejsc nieprzeznaczonych do składowania odpadów komunalnych (tak GUS definiuje dzikie wysypiska śmieci) było prawie 2,8 tys.
Według ekspertów wyciągnięcie jednoznacznych wniosków z danych utrudnia właśnie brak ustawowej definicji dzikiego wysypiska. – Co innego kilka zostawionych worków, a co innego działanie większych grup i setki, a nawet tysiące ton porzuconych odpadów – argumentuje Piotr Szewczyk, prezes zarządu Rady Regionalnych Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych – Związku Pracodawców.
– Ani nie mamy definicji legalnej tego pojęcia, ani też ustawowego obowiązku czy to raportowania ich wykrycia, czy też prowadzenia ewidencji. Stąd też te dane liczbowe wskazywane przez GUS mogą być niedoszacowane – dodaje Mateusz Karciarz, prawnik w Kancelarii Radców Prawnych Zygmunt Jerzmanowski i Wspólnicy.
To nie odpady komunalne mieszkańców
Co ciekawe, chociaż dzikich wysypisk przybywa, to przy ich likwidacji zbieranych jest mniej odpadów komunalnych, czyli tych wytworzonych przez mieszkańców. W ubiegłym roku odnotowano wyraźny spadek o prawie 38 proc. (patrz: infografika).
– W przypadku powstawania tzw. dzikich wysypisk typowych odpadów komunalnych przyczyn może być wiele – za mała częstotliwość odbioru określonych frakcji odpadów, brak mobilnych zbiórek frakcji problemowych, niewystarczająca infrastruktura odpadowa w gminie, w tym liczba punktów selektywnego zbierania odpadów komunalnych (PSZOK) lub zakres ich działania – uważa Maciej Kiełbus, partner zarządzający w Ziemski & Partners Kancelaria Prawna Kostrzewska, Kołodziejczak i Wspólnicy. Dodaje, że analizę utrudnia też definicja samych odpadów komunalnych. Dla przykładu jedna zużyta opona samochodowa nimi będzie, a już przy składowisku setek takich opon powstają uzasadnione wątpliwości.
– Mamy takie sygnały i mogę potwierdzić, że na pola czy do lasów nie wyjeżdżają głównie odpady komunalne, tylko m.in. odpady budowlane czy części samochodowe – mówi Piotr Szewczyk. Co to oznacza? Przede wszystkim, że problem z dzikimi wysypiskami w mniejszym stopniu odnosi się do odpadów pochodzących z gospodarstw domowych. Te są odbierane przez gminy za opłatą co do zasady w każdej ilości i – przynajmniej na razie – nie ma sensu pozbywać się ich nielegalnie. Nieco inaczej sytuacja wygląda w przypadku nieruchomości niezamieszkałych.
– Podniesienie stawek opłat powoduje, że zwłaszcza w odniesieniu do właścicieli nieruchomości niezamieszkałych objętych gminnym systemem, którzy płacą od zadeklarowanej liczby pojemników lub worków, pojawia się pokusa zmniejszenia deklarowanych ilości, a „nadwyżka” ląduje np. w lesie – wskazuje Mateusz Karciarz. Dodaje, że podobny efekt może mieć ograniczenie ilości przyjmowanych przez PSZOK np. odpadów budowlanych.
Przyszłość w gospodarce odpadami niepewna
Zaproponowana przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska nowelizacja ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2025 r. poz. 733) z jednej strony może pogłębić problem. Uzależnienie opłat od ilości wytworzonych śmieci może zachęcać do nielegalnego pozbywania się ich.
Z drugiej strony jednak znalazły się tam rozwiązania, które mają chociażby zwiększyć liczbę PSZOK-ów w Polsce. A to pomogłoby w ograniczeniu liczby dzikich wysypisk, o ile gminy udźwigną finansowo zakładanie nowych miejsc odbioru odpadów.
– Zmiany na plus to na pewno wyraźna możliwość wprowadzenia odpłatnego przyjmowania przez PSZOK-i odpadów pochodzących od właścicieli nieruchomości nieobjętych gminnym systemem – podkreśla Mateusz Karciarz.
Najwięcej dzikich wysypisk na zachodzie
Jak informuje GUS, najwyższa gęstość dzikich wysypisk, wyrażona ich liczbą na 100 km kw. powierzchni, występuje na zachodzie i południowym zachodzie kraju. W ubiegłym roku najgorzej było w zachodniopomorskim, wcześniej niechlubny prym wiodło woj. śląskie.
Tylko w ostatnich tygodniach Krajowa Administracja Skarbowa kilka razy informowała o zatrzymaniu nielegalnych odpadów wwożonych do Polski z Niemiec. W połowie października na polsko-niemieckiej granicy wpadł przewóz 23 ton m.in. worków foliowych i materiałów tekstylnych, chociaż deklarowano przewożenie papieru i tektury. Z kolei na początku listopada dolnośląska KAS zatrzymała ponad 37 ton nielegalnych odpadów w postaci złomu aluminium. Miały one trafić do woj. małopolskiego.
„W wyniku kontroli dokumentów funkcjonariusze ustalili, że polski odbiorca nie posiadał zezwolenia na przetwarzanie przewożonych odpadów i ich utylizację” – informuje KAS. Odbiorcy grozi teraz kara od 10 tys. do nawet 1 mln zł, a transporty zostały zawrócone do Niemiec.