Dzieci i młodzież, pomimo licznych akcji, wciąż mają łatwy dostęp do coraz to nowszych substancji psychoaktywnych – twierdzi rzecznik praw dziecka. To kolejny podmiot, obok urzędników miejskich i polityków opozycji, który w ostatnim czasie zwraca uwagę na problem dopalaczy.
Niedawno informowaliśmy o projekcie nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii przygotowanym przez prawników z łódzkiego urzędu miasta, który stał się następnie bazą dla inicjatywy legislacyjnej posłów PO, wniesionej w ubiegłym tygodniu do Sejmu.
Zaproponowano w nim odejście od stosowanej w tej chwili listy substancji zakazanych, która okazała się w praktyce nieskuteczna, ponieważ ustawodawca nie nadąża z jej uzupełnianiem. Dlatego w projekcie znalazła się nowa, dość ogólna definicja dopalacza, w której posłużono się formułą środka zastępczego i nowej substancji psychoaktywnej, które funkcjonują już na gruncie ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, rozbudowując ją o stwierdzenie, że są to środki mogące powodować zagrożenie dla życia lub zdrowia. Zmienione zostały także kary. Ostatecznie autorzy nowelizacji zdecydowali się na zastąpienie obecnie obowiązujących sankcji administracyjnych – karnymi.
Projekt jest na razie na etapie konsultacji, a termin jego ewentualnego wejścia w życie trudno w tej chwili określić.
W tej sytuacji najbliższe spełnienia wydają się postulaty rzecznika praw dziecka, kierowane do ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła o podjęcie działań legislacyjnych, zmierzających do szybkiej aktualizacji wykazów środków odurzających i substancji psychotropowych oraz wykazu nowych substancji psychoaktywnych.
RPD zwrócił bowiem uwagę, że ostatni wykaz nowych substancji psychoaktywnych został określony w rozporządzeniu ministra zdrowia z 24 sierpnia 2016 r. (Dz.U. z 2016 r. poz. 1393), a prace legislacyjne nad projektem nowego rozporządzenia z 3 marca 2017 r. dotychczas nie zostały ukończone.
Na problem zbyt wolnej reakcji na wprowadzanie do obrotu nowych substancji mających udowodniony negatywny wpływ na organizm ludzki zwróciła też uwagę Najwyższa Izba Kontroli, w opublikowanym niedawno wystąpieniu pokontrolnym. Wynika z niego, że pomimo działań podejmowanych przez organy państwa dostępność dopalaczy w Polsce oraz liczba zatruć tymi środkami rośnie. Co prawda w 2010 r., po zmasowanej akcji wymierzonej w handlarzy tymi substancjami, liczba osób, które się nimi zatruły, spadła w ciągu 2011 r. z 562 do 176, ale już w kolejnych latach systematycznie się zwiększała, aby w 2015 r. osiągnąć rekordową liczbę ponad 7 tys. takich zgłoszeń.
W opanowaniu problemu nie pomogły też rozwiązania prawne, nakładające na Państwową Inspekcję Sanitarną obowiązek przeciwdziałania wytwarzaniu i wprowadzaniu do obrotu dopalaczy, przy zastosowaniu norm prawa administracyjnego.
Dodatkowo, zdaniem NIK, obowiązujące przepisy nie nadążały za dynamicznymi zmianami na rynku dopalaczy.
Wątpliwa była również skuteczność kar pieniężnych nakładanych na zajmujących się dystrybucją i obrotem tymi substancjami. Inspektorzy objęci kontrolą NIK nałożyli kary w wysokości 13 mln zł, z czego wyegzekwowano niespełna 5 proc. Łącznie w całym kraju organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej w latach 2010– –2016 wymierzyły blisko 65 mln zł kar, jednak do budżetu państwa wpłynęło zaledwie 1,8 mln zł (3 proc.).
Z uwagi na powyższe izba zwróciła się do prezesa Rady Ministrów o zainicjowanie międzyresortowych działań zmierzających do wypracowania i wdrożenia optymalnych narzędzi oraz systemowych rozwiązań prawnych, zapewniających realne ograniczenie podaży środków zastępczych. Z podobnym postulatem wystąpił do ministra zdrowia RPD. Marek Michalak chce zmian legislacyjnych, które zapewniłyby skuteczną ochronę małoletnich przed niebezpiecznymi substancjami psychoaktywnymi.