Obecnie w Krajowym Rejestrze Długów Biurze Informacji Gospodarczej widnieje 9,9 tys. zadłużonych firm działających w sektorze rolniczym. Rok temu było ich o blisko 20 proc. mniej.
"Liczby te nie wydają się ogromne i gdyby nie ich gwałtowny wzrost, pewnie mówilibyśmy o tym, że branża łapie lekką zadyszkę, ale nie ma bardzo dużych problemów z wypłacalnością. Niestety, jej sytuacja w ciągu ostatnich 12 miesięcy znacznie się pogorszyła. To sygnał, że w tym sektorze nie dzieje się dobrze" – mówi prezes KRD Adam Łącki.
O jedną czwartą z 35 do 43 tys. zł – wzrosła też średnia kwota zadłużenia przypadająca na jednego dłużnika. Ma on do uregulowania średnio 4 zaległe faktury. Najwięcej, bo blisko 130 mln zł, firmy rolnicze zalegają bankom, firmom pożyczkowym, leasingowym i ubezpieczeniowym. 50 mln zł muszą oddać przedsiębiorstwom z sektora handlowego, 46 mln zł przetwórstwu przemysłowemu, 27 mln zł długu przejęły natomiast firmy windykacyjne.
Łącki zwraca uwagę, że dane te dotyczą przedsiębiorstw z branży rolniczej i związanych z rolnictwem, a to jedynie wycinek sytuacji, w jakiej znajduje się rolnictwo. Problemy mają też gospodarstwa rolne, zwłaszcza małe, których jest w Polsce większość.
Dobrze sobie radzą jedynie duże gospodarstwa, które mogą pozwolić sobie na inwestycje w innowacyjność nie tylko polegającą na zakupie nowocześniejszego sprzętu, ale także rozumianą jako zwiększanie efektywności produkcji i podnoszenie konkurencyjności oferty - zwraca uwagę KRD.
Zdaniem prezesa Rzetelnej Firmy Mirosława Sędłaka, polskie gospodarstwa wciąż są zbyt małe, pracuje w nich zbyt wiele osób i ciągle za mało eksportują. Pod względem wydajności w rolnictwie, na tle innych krajów Unii Europejskiej, Polska wypada słabo. Choć wydajność w rolnictwie rośnie, to jej tempo nie pozwoli nam dogonić przodujących krajów.
W opinii wierzycieli, rolnicy to trudni dłużnicy. Firmy, które współpracują z rolnikami przyzwyczaiły się do długich terminów oczekiwania na płatność.
Kiedy w imieniu naszych klientów dzwonimy do dłużnika, słyszymy od rolnika, że zapłaci, kiedy świnie urosną albo jeśli buraki obrodzą. Wierzyciele wiedzą, że rolnicy dostają duży zastrzyk gotówki, kiedy sprzedadzą swoją produkcję, w związku z tym zgadzają się na wydłużenie terminów płatności nawet o kilka miesięcy. Jednak im dłużej zwleka się jednak z podjęciem działania, tym trudniej później pieniądze odzyskać – tłumaczy dyrektor Departamentu Windykacji Kaczmarski Inkasso Radosław Koński.
Rolnicy także udzielają swoim kontrahentom kredytów kupieckich, polegających na odraczaniu terminu płatności. Ale takie odwlekanie płatności w czasie prowadzi do tego, że gospodarstwa rolne same się zadłużają. Nie otrzymują płatności za sprzedany towar, ale muszą zakupić np. nasiona, nawozy, sprzęt, pożywienie dla zwierząt. Często same muszą się zapożyczać. Tworzy się błędne koło, które w konsekwencji prowadzi do utraty płynności finansowej – zaznacza Łącki.
Prezes KRD dodaje, że doskonale widać to na przykładzie przedsiębiorstw rolniczych, które do odzyskania od swoich dłużników mają ponad 175 mln zł.
W ocenie szefa rzetelnej Firmy, zadłużenie rolnictwa jest trudne do zmierzenia, bowiem nie wiadomo, czy zobowiązanie rolnik zaciąga jako przedsiębiorca czy jako konsument.
Niewykluczone, że do tych 426 mln w zł długów przedsiębiorstw rolniczych należałoby doliczyć jakąś część z 5 mld zł długów, jakie winni są wierzycielom mieszkańcy wsi. Trudno jednak oszacować jaką, bo część mieszkańców wsi nie ma już nic wspólnego z rolnictwem, poza adresem zamieszkania. Tak samo jak część współczesnych rolników, to osoby pochodzące z dużych miast, które uprawę roli czy hodowlę zwierząt potraktowały jako dochodowy biznes - zastanawia się Sędłak.