Pogoda nie sprzyja producentom owoców i warzyw. Brak porządnych opadów pustoszy pola, a pandemia spowodowała, że brakuje rąk do pracy. Wszyscy odczuwamy to w swoich portfelach.
Choć na razie obyło się bez gwałtownych burz niszczących uprawy, majowe deszcze tylko nieznacznie zmniejszyły zagrożenie suszą rolniczą. – W większości województw wilgotność gleb wzrosła, ale przede wszystkim na poziomie do 7 cm. Wciąż mamy bardzo złą sytuację w lubuskim, wielkopolskim i części kujawsko-pomorskiego, bo tam opady były mniejsze i gleby wykazują brak wilgotności nawet do głębokości 1 m – wyjaśnia Sergiusz Kieruzel, rzecznik prasowy spółki Wody Polskie. W pozostałych regionach jest lepiej, jednak deszczu potrzebuje połowa kraju. Sytuacja poprawiła się zresztą tylko czasowo. Długoterminowe prognozy wskazują, że po opadach w czerwcu później znowu będzie sucho. Deszcze nie będą w stanie uzupełnić deficytu wody, który jest spowodowany bezśnieżną zimą.
Sytuację pogarszają silny wiatr, który wysusza uprawy, oraz niskie jak na maj temperatury powietrza. ‒ W ostatnich dniach niemal przez całą Polskę przeszła fala wiosennych przymrozków. Spowodowały duże straty, głównie w województwie świętokrzyskim, kujawsko-pomorskim i mazowieckim – mówi Agnieszka Dywan ze Związku Sadowników RP. ‒ Stosunkowe duże wahania temperatur pomiędzy dniem a nocą powodują duży stres dla roślin, co przekłada się na spowolnienie wegetacji – dodaje Michał Gulczyński z Grupy Producentów Owoców i Warzyw Polfarm. Część roślin zamiera, a wzrost pozostałych został zahamowany. W efekcie, choć trudno dziś o dokładne szacunki, producenci oceniają, że plony będą niższe niż w ubiegłych latach.