Od dwóch lat działki powyżej 0,3 ha bez dodatkowych formalności nabywają tylko rolnicy.
To efekt ustawy o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa (Dz.U. z 2016 r. ze zm.), która znowelizowała ustawę o kształtowaniu ustroju rolnego (t.j. Dz.U. z 2018 r., poz. 1405). Wprowadzenie tych przepisów PiS uzasadniał troską państwa o dobro rolników. Wygląda jednak na to, że minister rolnictwa uznaje je dziś za zbyt rygorystyczne. Jak zapowiedział w TVN24 Jan Ardanowski, skłania się on ku temu, żeby podnieść limit ziemi dostępnej dla nie-rolników do jednego hektara. Ma to pozwolić na osiedlanie się na wsi ludzi, którzy chcą mieć "większy ogród lub sad". Projekt zmiany przepisów ma trafić do Sejmu jesienią.
Przepisy ograniczające sprzedaż ziemi rolnej osobom, które nie są rolnikami mocno zmniejszyły obrót tymi gruntami. Zgodnie z nimi od 0,3 ha w górę może nabyć jedynie mieszkaniec gminy posiadający kwalifikacje rolnicze i gospodarstwo do 300 ha. Bez dodatkowych formalności ziemię rolną mogą też kupować jednostki samorządu terytorialnego, Agencja Nieruchomości Rolnych, Kościół Katolicki i inne związki wyznaniowe.
Nie oznacza to jednak, że nikt inny nie ma szans na zdobycie terenów rolnych powyżej 0,3 ha. Zarówno potencjalni nabywcy, jak i kupujący, mogą wystąpić o wydanie zgody przez dyrektora generalnego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. Jak pokazują statystyki, większość zainteresowanych takie zgody otrzymuje. W 2017 r. złożono niespełna 18 tys. wniosków, z czego uwzględniono aż 14 tys.
Umożliwienie kupna gruntu do jednego hektara bez wątpienia ożywiłoby jednak rynek obrotu ziemią rolną. Pomysł przedstawiony przez ministra rolnictwa nie jest zresztą nowy. O potrzebie złagodzenia przepisów mówi się już od dłuższego czas. Na początku tego roku jeden z posłów Porozumienia zgłosił nawet projekt ustawy pozwalającej na handel ziemią do 2 ha, ale nie zyskał on akceptacji.